-->

sobota, 1 sierpnia 2015

Gray x Juvia dla Amanda V

"Serce jako dowód miłości" - jeśli jakaś piosenka pasuje do tego one-shota to tylko Rihanna - We found Love
~*~
Gildia Fairy Tail jak co dnia była hałaśliwa, a w środku toczyły się kłótnie i bójki, Słychać było przyjemny gwar rozmów i rozbijanych stołów, a pewna deszczowa dziewczyna stała na uboczu ledwie zauważalna i patrzyła po kolei na każdego członka Fairy Tail. Lubiła się zaszyć w jakimś kącie i w ukryciu obserwować poczynania ludzi, którzy ją otaczają. Czasami starała się przewidywać co określona osoba zrobi w danej sytuacji. Jednak ich było łatwo rozgryźć. Oczywistym było to, że wystarczy iskra, by każdy rzucił się na siebie i rozwalał wszystko co napotka na swojej drodze. 
Juvia w pewnym momencie poczuła mocny ból w okolicy lewego podbrzusza. Na jej ostatniej misji pewien mag rzucił na nią klątwę, która ugodziła ją w to miejsce. Ślad zniknął, jednak ból zdawał się rozrastać. Mimo wszystko postanowiła jak na razie nikogo nie kłopotać swoim stanem zdrowia. Uznała, że to tylko skutki uboczne ataku. 
Kiedy tylko jej obiekt westchnień postawił w gildii stopę jej cała uwaga natychmiast przeniosła się na niego. Gray pewnie maszerował w stronę baru, gdzie przysiadł i zaczął rozmawiać z Lucy. O nie! Tylko nie ona!
Podeszła do nich bezszelestnie i wyskoczyła między nimi, niemal przerażając swoją aurą wszystkich wokół.
- Rywalka w miłości! - syczała w stronę Lucy i mrożąc ją spojrzeniem. 
- O! Juvia co u ciebie? - Lucy już praktycznie nie zwracała uwagi na jej przerażającą aurę. Przyzwyczaiła się do tego, widząc to niemalże codziennie. 
- Juvia czuję się zazdrosna o panicza Graya! - powiedziała, robiąc maślane oczka w stronę jej ukochanego. Jednak jej miłość nie miała dzisiaj za dobrego humoru. Gray był wkurzony dzisiaj na całe życie i najzwyczajniej w świecie nie chciało mu się wysłuchiwać dziwnych wywodów Juvi na temat ich nieistniejącej miłości.
- Daj spokój - warknął. - To już się robi nudne.
- Juvia nie wie o co paniczowi Gray'u chodzi.
- Mam dosyć tej twojej szopki z tą całą miłością i w ogóle, dorośnij i zobacz wreszcie...
- Ej Gray, przesadzasz. - Wtrąciła się szybko Lucy, jednak on zamierzał dopiąć swego i powiedzieć jej co na ten temat myśli.
- ...zobacz wreszcie, że cię nie kocham. 
Cała gildia w jednym momencie ucichła, a słowa Graya unosiły się ciężko w powietrzu, sprawiając, że atmosfera stała się toksyczna. Nikt nie spodziewał się takich słów po Grayu, nawet on sam nie myślał, że rzeczywiście coś takiego powie. Wszyscy zaprzestali wszystkiego i wgapiali się w deszczową damę i lodowego chłopaka, którzy nadal stali naprzeciw siebie. 
Nikt nie zdążył zatrzymać Juvii, kiedy wybiegła zatrzaskując za sobą głośno drzwi. Potok łez spływał po jej policzkach. Nie umiała się pohamować. Pierwsze krople wkrótce spadły na jej płaszczyk, a zaraz za nimi nastąpiła ulewa, której przyczyna biegła w stronę Akademika Fairy Hills.
~*~
Juvia nie pokazywała się w gildii i wszyscy winą obarczali Graya, który sam sobie pluł w brodę za to co wczoraj powiedział. On nie powinien jej mówić takich rzeczy, przecież ona go bardzo kochała. Co prawda nie czuł tego samego co ona, ale powinien uszanować jej uczucia i w końcu przyzwyczaić się do jej dziwacznej natury. Niemal każdy dzisiaj podchodził do niego by powiedzieć jakim jest gnojem lub mówić, że żałują Juvi takiego ukochanego. Nie odpowiadał na to zbytnio, wiedział, że na to zasłużył. Wczorajsza chwila złości przerodziła się w prawdziwe piekło. 
W tym momencie stali nad nim jego najbliżsi przyjaciele, Natsu nic nie mówił, gdyż w takich sprawach nie miał za dużego doświadczenia, jednak patrzył na niego z wyrzutem, natomiast Lucy i Erza nie przestawały niemal mówić. Kiedy jedna kończyła zdanie, druga natychmiast zaczynała, wymachując dynamicznie rękoma. Obje w tym stanie były przerażające, ale zbyt mocno martwił się o Juvie, by się tym przejąć.
- Koniec tego, Gray! - warknęła Lucy
- Masz iść do Juvi i ją przeprosić. - Dokończyła myśl Erza. Obje nie zdawały sobie nawet sprawę jak bardzo w takich chwilach są ze sobą zgrane. 
- Macie racje... - mruknął i podniósł się, by ruszyć w stronę Akademika Dziewcząt.
~*~
Juvia nie zamierzała dziś przychodzić do gildii ze względu na słabe samopoczucie. Wszystkie kości bolały ją, kiedy tylko wstała. Same przejście do łazienki zajęło jej bardzo dużo czasu, a już kiedy tam się znalazła żałowała, że zmarnowała swoją cenną siłę.
W lusterku nie poznawała samej siebie. Przed nią nie było już tej radosnej i uśmiechniętej Juvi co zazwyczaj. Jej blada cera była jeszcze bardziej bielsza, nie spała tej nocy dużo wylewając łzy, rzeczywiście, ale tak podkrążonych i przekrwionych oczu jeszcze nigdy u siebie nie widziała. Włosy jakoś dziwnie oklapły, tak jakby wyczuwały jej ból i parszywy nastrój. Sama jej mina mówiła jasno i wyraźnie, że nie najlepiej się dziś czuję. Nawet nie próbowała się uśmiechnąć. W tej sytuacji było to niewykonalne. Zdecydowała się w końcu nie iść do gildii. W końcu tam przyjaciele zaczęliby się martwić, może jeszcze niechcący by wkurzyła panicza Graya i poczułaby się jeszcze gorzej. 
Położyła się w łóżku, ale nawet to nie pomagało. Cały czas kręciła się, nie mogąc znaleźć pozycji, w której nie bolałyby ją kości i brzuch. Przyglądała się kilka miejscu w które dostała, lecz śladu nie było, pozostał tylko pulsujący ból, który paraliżował niemal jej całe ciało. 
Około południa usłyszała pukanie. Trochę się przeraziła, ale w końcu pomyślała, że może to jakaś dziewczyna z Akademika potrzebuje masła albo czegoś. Zanim wstała pukanie się nasiliło, a kiedy była tuż przy drzwiach usłyszała nieco przestraszony głos swojego ukochanego.
- Juvia jesteś tam? Ej, chciałem z tobą porozmawiać. 
- Paniczu Gray... - powiedziała słabo i cała siła z niej uleciała, padając przy drzwiach.
- Juvia?! Co się stało?! - Gray niepokoił się słysząc głośne "łup", więc w końcu ze swojej magi utworzył klucz, który dopasował do zamka i wkrótce pojawił się w pokoju Juvi. Nie spodziewał się, że tak będzie on wyglądać. Był on zwyczajny, schludny i nieco elegancki. Żyła tu jak prawdziwa księżniczka. Rozejrzał się po pokoju i zauważył ją leżącą pod ścianą. Natychmiast do niej podbiegł i biorąc na ręce zaniósł do łóżka. 
- Juvia, co ci jest? Jesteś chora? Odpowiedz.
Dziewczyna otworzyła oczy i przez chwilę tylko wpatrywała się w jego przerażone tęczówki. Zbierała myśli, nie wiedząc co tak właściwie powiedzieć, zastanawiała się co on w ogóle tu robi. Jak to możliwe, że zechciał do niej tutaj przyjść. 
- Czy panicz Gray jest zły na Juvie? - spytała cicho, lekko zachrypnięta. 
- Nie, przepraszam za wczoraj. Poniosło mnie, nie chciałem tego powiedzieć, byłem troszkę poddenerwowany. Moja wina.
- Cieszę się, że panicz Gray nie gniewa się na Juvie. - Uśmiechnęła się po raz pierwszy dzisiejszego dnia i jej twarz jakby rozjaśniła się nieco. 
- A teraz mów co ci jest?
Odpowiedziała mu cisza. Juvia postanowiła nie martwić nikogo swoim stanem zdrowia, a tym bardziej Graya. Nie chciała robić kłopotu, a już zwłaszcza nie chciała niepokoić wszystkich wokół. Cisza przeciągała się zbyt długo, w końcu Gray wstał.
- Jak chcesz. Zawołam Erze albo Gajella, może im zechcesz powiedzieć. 
- Nie! - pisnęła, co kosztowało ją sporo wysiłku. - Powiem paniczowi... - Gray zachęcony tym ukląkł znowu przy łóżku. - ale panicz musi mi obiecać, że nikomu nie powie, choćby nie wiem co.
- Nikomu oprócz uzdrowicielowi.
- Dobrze, choć Juvia uważa, że to niepotrzebne. Juvia ostatnio była na misji i tam jakiś mag, trafił Juvie jakimś zaklęciem. - Wskazała na miejsce uderzenia. - Śladu już nie ma, ale Juvie okropni boli i Juvia myśli, że to skutki uboczne zaklęcia.
- Myślę, że jeśli byłby to jakiś zwyczajny atak to już by było po wszystkim. To musi być coś poważniejszego. Chodźmy do Porlyusicy, ona na pewno będzie wiedziała co trzeba zrobić. 
Już wkrótce Gray niósł na baranach Juvie w stronę Wschodniego Lasu. Przeklinał tą starą babę, która postanowiła sobie zamieszkać tak daleko od gildii. Medyk powinien być na zawołanie, więc dlaczego do cholery to oni muszą tyle iść, by się z nią zobaczyć. 
Wkrótce tam doszli, Porlyusica jak zwykle nie miło ich przywitała, krzycząc, że nienawidzi ludzi, jednak mimo wszystko przebadała Juvie, kręcąc głową i mrucząc coś pod nosem. Usłyszała historie z jej misji oraz objawy jakie dzisiaj się u niej nasiliły i teraz przyglądała się miejscu, w którym powinien być ślad od zaklęcia.  
- Umrze. - W końcu przemówiła, jednak słowo które padło z jej ust, mogłoby nigdy z niego nie paść. Zarówno Gray jak i Juvia otworzyli ze zdziwienia buzie, a Porlyusica usiadła jak gdyby nigdy nic i westchnęła.
- Ma jeszcze parę dni życia.
- Ale jak to? Juvia nie chcę umierać, czy pani Porlyusica ma dla Juvi jakieś lekarstwo? Cokolwiek! - błagała, a po jej policzkach pociekły łzy. 
- Na wszystko jest lek do cholery! - warknął Gray, bojąc się, że nie wytrzyma i niechcący urazi dumę uzdrowicielki.
- Owszem, na to również jest lek, ale chyba nie do zdobycia. 
- Proszę mówić, znajdę wszystko co będzie potrzebne. - zapowiedział Gray.
- Na tą klątwę potrzeba eliksiru. Mam potrzebne zioła, brakuje tylko jednego składniku.
- Jakiego? 
- Serce człowieka, która kocha osobę na którą rzucono czar.
W chatce zapadła niezręczna cisza. Wszyscy dobrze wiedzieli, że Juvia miała mnóstwo przyjaciół, którzy by za nią życie oddali, ale nikt jej nie kochał romantycznym uczuciem. Zarówno Gray jak i ona sama o tym wiedzieli. To zaprzepaszczało wszelkie szanse Juvi. Przecież to niemożliwe, by ona nagle mogła rozkochać w sobie kogokolwiek. Juvia spuściła głowę, a jej niebieskie włosy zakryły jej twarz, po której łzy zaczęły żłobić swoje ślady. 
- Jest lek, który uśmierza ból podczas tej klątwy, dam ci kilka fiolek... - Porlyusica już wstawała, żeby dać jej obiecane eliksiry, ale wtedy Gray zamaszyście wstał. 
- Ile czasu? - spytał, na co uzdrowicielka spojrzała na niego zdziwiona. - Ile zostało jej czasu?
- Skoro zraniono ją przedwczoraj, czyli minęły dwa dni, więc zapewne jeszcze dwie-trzy doby, zaklęcie zabija szybko i boleśnie. - Poszła po eliksiry, a Gray objął Juvie, która nadal cicho szlochała. 
- Nie wiem jak to zrobię, ale zakocham się w tobie w ciągu tych trzech dni, rozumiesz? Zakocham się do cholery! - szeptał jej do ucha, lecz jej szloch nie ustawał.
- Nie chcę, żeby panicz Gray umierał przeze Juvie. 
Miał już coś na to odpowiedzieć, ale wtedy weszła Porlyusica i postawiła przed nimi parę flakoników eliksiru. Tłumaczyła kiedy należy ich używać i w jakich dawkach je brać. Kiedy wyszli pokierowali się w kompletnie drugą stronę niż Akademik.
- Paniczu Gray, gdzie idziemy?
- Do mojego domu.
- Jak to?
- Skoro mam się w tobie zakochać i się tobą zajmować to chcę chociaż, żebyś była u mnie w domu. - powiedział jakby to była oczywista oczywistość. 
- Juvia nie może tak po prostu, Juvia da radę.
- Nie ma gadania! Zamieszkasz u mnie, jak cię zaniosę, to pójdę do Akademika po twoje rzeczy. 
I kiedy weszli do domu Gray pokazał jej wszystkie pokoje i w końcu zaprowadził ją do swojej sypialni, oznajmiając, że będzie spał w salonie. Juvia nawet nie protestowała, kości ją bolały i nie chciała bardziej ich nadwyrężać. Gray dał Juvi eliksir i dopiero wtedy poczuła się lepiej i senniej. 
Juvia przykryta była kołdrą pod sam podbródek, a Gray siedział na łóżku obok niej i delikatnie odgarniał kosmyki włosów z twarzy.
- Wiesz Juvia... Zastanawiam się jak ludzie się zakochują.
- Juvia myśli, że to siła wyższa. - odparła, ziewając.
- A ty? Jak się we mnie zakochałaś?
- Juvia po prostu zobaczyła panicza Graya i poczuła jak jej serce szybko bije. - Jej powieki jakby się kleiły do siebie, była zmęczona i śpiąca, a chłopak wiedział, że musi ją zostawić, by mogła spać.
- Dobranoc, Juvia. - Pocałował ją w czoło, a ona uśmiechnęła się i zaraz usnęła. Poczuł, że dobrze zrobił, widząc jej uśmiech sam poczuł się szczęśliwszy.
~*~
Poprzedniego dnia ruszył po jej rzeczy do Akademika, a później zaraz poszedł spać. Następnego dnia wstał wcześnie rano i zrobił jej śniadanie. Była szczęśliwa, gdy zobaczyła zwykłe tosty i kubek herbaty. Ona naprawdę musiała go kochać, a on miał niecałe dwa dni na zakochanie się w niej. Chciał ją mocno uratować, ale zastanawiał się co zrobić, by zaczęła być dla niego kimś ważnym.
- Miłość buduje się latami. - Tak jej powiedziała w gildii Lucy, z którą zaczął na ten temat rozmowę.
- A czy można się w kimś zakochać przez jeden dzień? - spytał na to.
- Myślę, że najpierw trzeba zacząć od rozmyśleń nad tą osobą i wyliczań jej wszystkich zalet, jeśli ją dłużej znasz to nie wyliczaj tylko zalety wyglądu, ale również charakteru. Zakochać w kimś się można również w określonej atmosferze. Oglądanie gwiazd, wspólna romantyczna kolacja przy świecach albo spacer. Jest dużo możliwości, a tak w ogóle, to czemu mnie o to pytasz?
- Nieważne... - odparł i odszedł, nie zamierzając się z niczego tłumaczyć. 
Juvia była naprawdę ładną dziewczyną, dlaczego tego wcześniej nie zauważył? Może nie chciał? Może nie miał czasu? Wcześniej jego priorytetami były walki i treningi, a teraz musiał sobie poradzić z czymś bardziej kruchym. 
Mimo wszystko ona była naprawdę oszałamiająco piękna. Duże, głębokie niebieskie oczy, gługie włosy spływające falami po jej plecach, duże piersi... O Jezu, co za bóstwo siedzi teraz u niego w domu! Te rozmyślanie rzeczywiście działało na jego uczucia, gdy wyobraził sobie to jak bardzo ona jest cudowna ten obraz został mu w głowie. Powinien się przejść z nią gdzieś wieczorem, to będzie dobra okazja na zakochanie się. 
Jego serce biło szybko, gdy wchodził do swojego domu. Zdjął buty i od razu poszedł do swojego pokoju, gdzie siedziała tam Juvia i czytała książkę. Była jeszcze piękniejsza w realu. Pomimo oznak choroby, ona była naprawdę oszałamiająca. I ten jej słodki głos.
- Panicz Gray? - Odrzucały go jedynie jej słowa. Dlaczego ona zwraca się do niego jak do księcia?
- Jak się czujesz? - spytał.
- Eliksir bardzo dobrze działa, niemal nic nie czuję. - odpowiedziała jakby wszystko było w jak najlepszym porządku, choć nie było. Umierała. 
- W takim razie pomyślałem nad spacerem dzisiaj, co ty na to? 
- To wspaniały pomysł!
Zanim nadszedł wieczór siedzieli w domu i rozmawiali na różne tematy. Zdziwił się, że można było z nią normalnie pogadać, a i również dlatego, że znajdował z nią wiele wspólnych tematów do rozmów. Kiedy w końcu nastał wieczór zdecydował się wziąć ją na spacer po pięknych parkach Magnoli. 
Noc była dziś wyjątkowo ciepła i dość jasna, park był dobrze oświetlony przez lacrimy i wyglądał jak zaczarowany w ich świetle. Lucy na pewno określiłaby ten nastrój "romantycznym". Gray uznał, że będzie jeszcze lepiej jeśli złapie ją za rękę, więc szli ściskając czasem mocniej swoje dłonie. Między nimi raz na jakiś czas zalegała nieco niezręczna cisza, jednak była szybko przerywana jakimś kolejnym tematem. W końcu zdecydowali się usiąść na łące pod tęczową wiśnią, pod którą Fairy Tail zbiera się co roku, by zobaczyć jej kolorowe listki. 
Gray opowiadał Juvi, że jest tą piękny widok. Położyli się, Juvia wtuliła się w tors Graya mocno go obejmując, a on gładził jej włosy i lekko ściskał ramiona. Długo patrzyli w gwiazdy i milczeli, wsłuchując się w swoje oddechy. 
Gray musiał przyznać, że pierwszy raz coś takiego czuł, atmosfera sprawiła, że naprawdę poczuł potrzebę bliskości, a teraz również się przekonał, że z charakteru nie jest taka zła jak sądził. Bywa nieco dziwaczna, ale kiedy przełamuje się lody okazuję się, że to wspaniała dziewczyna o wrażliwym sercu. Poczuł z nią więź. Silną więź, która umacniała się z każdą jego myślą o tym, że już jej nie zobaczy, jeśli nie odda jej serca. Musiał je oddać, nie mógł teraz żyć bez niej. Ale jeśli ona czuje to samo co on, to czy jej też będzie ciężko żyć bez niego? Akurat teraz, gdy on również poczuł do niej silne uczucie. Gdyby nie ta choroba zapewne nic by między nimi nie zaiskrzyło, ale z drugiej strony, gdyby nie ta choroba mogłoby im się udać. Mieliby czas, a on może by się przekonał, że to świetna dziewczyna. Może już wcześniej coś do niej czuł. Nigdy by siebie przecież nie posądził o takie szybkie zakochiwanie się w pierwszej lepszej dziewczynie, ale jednak się stało. Nigdy czegoś takiego nie czuł. Może to nie było to, jednak myślał, że to wystarczające, by ją uratować. 
- Chyba, nawet troszkę cię kocham. - powiedział po długim milczeniu, na co Juvia zamaszyście wstała.
- Serio? - Jej oczy błyskały iskierkami szczęścia. - Czy panicz Gray mówi prawdę?
- Tak, no pewnie, że tak. - Roześmiał się, przymykając jej powieki, jednak, kiedy je otworzył nie zobaczył już szczęścia na jej twarzy, była wykrzywiona w grymasie smutku. Wstał do pozycji siedzącej, zbliżając się do niej i przejechał dłonią po jej policzku. - Hej... co jest?
- Czy to znaczy, że panicz Gray będzie chciał oddać za mnie życie? - spytała, odwracając wzrok.
- No tak, na tym polega miłość.
- Nie przyjmę go! Nie przyjmę lekarstwa, jeśli zginiesz! Wolę umrzeć! - krzyknęła i parę łez spłynęło po jej twarzy. Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał jej prosto w oczy.
- To moje serce, zrobisz z nim co będziesz chciała. Albo przyjmiesz albo odrzucisz. - Nachylił się ku niej i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, by zaraz potem ponowić pieszczotę i rozkoszować się oddawanymi przez nią całusami. 
Całowali się i przytulali aż do rana, łaknąc swojej bliskości. Bojąc się jutra, bojąc się śmierci. Los lubi płatać figle i łączyć ludzi wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebuję, a równoznacznie najlepiej by było nie spotkać drugiej osoby. Odnaleźli siebie w najbardziej beznadziejnym miejscu i czasie. Odnaleźli siebie chwilę przed tym, gdy mają się rozstać i nosić to piętno do końca życia. To już dzisiaj. Dzisiaj, któregoś z nich spotka śmierć. 
~*~
Oboje znajdowali się u Porlyusicy. Gray przytulał Juvie, która łkała w jego tors. Wkrótce uzdrowicielka zawołała Graya do drugiego pokoju, lecz za nim odszedł chciał się pożegnać z osobą dla której oddaje życie. Zakochał się w jeden dzień. Jeden dzień. 
- Pamiętaj, że cię kocham, rozumiesz? - powiedział jej po raz kolejny, a ona przytaknęła i odwdzięczyła się również wyznaniem miłosnym. - Chce żeby moje poświęcenie nie poszło na marne, byś przeżyła i starała się wszystko jakoś skleić do kupy. Znajdź chłopaka, którego pokochasz mocniej ode mnie i miej z nim siódemkę dzieci. - Juvia na wzmiankę o dzieciach roześmiała się wesoło, jednak zaraz jej twarz przybrała smutnego wyrazu. 
- Juvia się postara, Gray. - Chłopak pocałował ją ostatni raz i odszedł do drugiego pokoju, gdzie czekała na niego Porlyusica.
- Zabieg jest dość trudny, a śmierć bolesna. Trzeba wyrwać serce zanim się zabije, gdyż potrzeba jego ostatniego tchnienia. Myśl teraz o Juvi.
- O niczym innym nie potrafię. 
- Wiesz, że twoje uczucie może nie być na tyle silne, by ją uratować, zakochałeś się w niej dosłownie przed chwilą... choć te pierwsze wrażenie często też bywa silne. 
- Nie ma zabawy bez ryzyka. - odparł i ustał na przeciw niej. Pomyślał o niej i jej ciepłym uśmiechu, a chwilę później poczuł jak jego serce jest wyrywane mu z piersi. 
~*~
Juvia płakała cały czas w oczekiwaniu na eliksir. Słysząc cichy jęk Graya wiedziała, że ten już nie żyję, ale nie poszła tam, by zobaczyć jego ciała. Za bardzo się bała, przerastała ją sama myśl, że już nie żyję. Paraliżowała ją. Wiedziała, że musi wypić eliskir, gdyż nie uszanowałaby życia swojego ukochanego, ale z drugiej strony czuła jakby to ona go zabijała i czuła, że nie przetrwa życia bez niego. 
Wkrótce pojawiła się Porlyusica z flakonikiem z czerwoną cieczą, czasem migała tam lodowato niebieska barwa. Obracała eliksir w dłoni.
- Co z...
- Jego ciało zostanie przetransportowane do Fairy Tail razem z wytłumaczeniami. Ty możesz już iść, zapewne masz dużo do przemyślenia, ale śpiesz się, zostało ci ledwie parę godzin.
- Dobrze, dziękuję, - szepnęła i schowała flakonik do kieszeni pośpiesznie, wychodząc.
~*~
- Ciociu i co dalej? - Wokół kobiety ubranej w ciemny płaszczyk o długich niebieskich włosach zgromadziła się cała dziecięca część gildii Fairy Tail. Wszyscy chcieli wiedzieć jaka jest dalsza część historii. 
- Jak to co? Zażyłam flakoniku. - powiedziała, uśmiechając się. - Przyjęłam jego serce, jego całą miłość i przeżyłam. Musiałam to zrobić, skoro zrezygnował dla mnie z największego daru. 
- Ach, jakie to piękne! - Zachwyciła się Melanie, córka Natsu i Lucy, która w tym roku miała już piętnaście lat. 
Reszta jej wtórowała z takim samym zapałem, w końcu Juvia zdecydowała się pozostawić dzieci same ze sobą i udać się do ich rodziców. Przy jednym stole siedzieli Lucy, Natsu, Erza i Jellal. Przysiadła się do nich, uśmiechając się.
- Znowu im to opowiadałaś? - spytała rozbawiona Lucy.
- Im się to chyba nigdy nie znudzi. - dopowiedziała Erza.
- Trzeba przyznać, że powstała z tego piękna historia miłosna. - rozmarzyła się blondynka.
- Masz rację, piękna. - Juvia uśmiechnęła się blado i utkwiła swój wzrok w jakimś dalekim punkcie, jakby właśnie przypominała sobie swoją miłość. 

~*~
Nie wiem czy to nadal można zaliczać do klimatu "mroczne", ale jako tako jest.
Przepraszam zamawiającą za wszystkie ewentualne rzeczy, których nie ma, które są, a nie powinny być itp. :)
Mam jeszcze tyle one-shotów.
Bardzo przepraszam za nieobecność.
Kocham i pozdrawiam~!

2 komentarze:

  1. Cześć!

    Jestem Roszpuncia :D. Przeczytałam i postanowiłam skomentować. Przyznam szczerze, że pomysł na szota świetny! Szczególnie ten fragment o eliksirze mi się podobał :). Śmierć Graya - dziwne, że Juvia się zgodziła... Ale z drugiej strony to był jego wybór. Chciał się dla niej poświęcić i zrobił to. W miłości nie ma nic piękniejszego, od takich cudownych, często dramatycznych w skutkach, odruchów serca. Na dodatek notka naprawdę długa. Udało Ci się wprowadzić mnie w klimat i uczucia, które towarzyszyły bohaterom, podczas całego opowiadania, za co Ci dziękuję. Owszem, od strony stylistycznej mogłaś go bardziej dopracować, ale ogółem szło się domyślić, co w danym momencie chciałaś napisać, także jest dobrze :). Czy coś jeszcze? Myślę, że Nelii vel Amandzie, spodoba się to, co napisałaś :).

    Cieplutko pozdrawiam
    I masę weny zostawiam,

    R :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpłakałam się...To było piękne.
    Ej ja płaczę ;-;
    Teraz o tym nie zapomnę,nigdy nie zapomnę.

    OdpowiedzUsuń