-->

sobota, 27 kwietnia 2013

Wypadek, który zmienił ich życie

Natuśka-chan: Pierwszy one-shot jest napisany przez mUa~!
Grimmjow: Liczę na to że się spodoba, bo, aby go napisała spędziłem wiele godzin torturując ją... Nawet nie wiecie jakie to było straszne przebywać z nią w jednym pokoju!
Że co?! >_< Dla ciebie to było straszne?! On mnie do krzesła przywiązał i wymachiwał swoim zanpaktou!
Grimmjow: Nie wyżalaj tu się! Zapraszam na one-shot, bo przecież on tego nie zrobi!
Ej!
~*~
Siedział przed jej salą i patrzył jak leży nieprzytomna na szpitalnym łóżku. Jak jakaś blondynka ciągle coś do niej mówi uśmiechając się. Przez korytarz co chwilę przechodziły pielęgniarki. Nie rozumiał dlaczego to tak się potoczyło? Dlaczego akurat wtedy musiała przechodzić przez ulicę? To zniszczyło jego życie i jej.
Oparł głowę o swoje dłonie i zaczął gapić się w podłogę. Nie rozumiał i nie chciał rozumieć swojego błędu. Tego jaki był głupi. Jeden mały wypadek pociągnął za sobą sznur ofiar i spierdolił tak wielu osobom życie.
Usłyszał trzask drzwi i odruchowo podniósł wzrok w nadziei, że to ona się wreszcie obudziła, ale nie... To była ta blondynka.
- Możesz iść -wskazała na drzwi
- Dzięki - dziewczyna poszła, a Gajeel wszedł do pomieszczenia. Usiadł na stołku i zaczął wgapiać się w twarz Levy.
To już rok
Rok od kiedy stał się ten nieszczęśliwy wypadek...
~*~
Jechał z kolegą Totomaru z imprezy. Obaj byli zdrowo pijani. To Gajeel prowadził samochód. Totomaru chciał poczekać, aż przyjedzie po nich Juvia, jednak ten się uparł i wsiadł za kierownicę, a chłopak nie chciał zostawiać przyjaciela. Był dla niego jak młodszy, głupi brat, którym musiał się zajmować. Gajeel darzył go takim samym uczuciem.
Przed oczami miał kilka białych plamek.
Zbliżali się do przejścia dla pieszych.
Jedna z tych białych plamek zakryła mu obraz pewnej drobnej dziewczyny.
Kiedy zdał sobie sprawę, że ktoś idzie na pasach, było już za późno. Jechali po prostu za szybko.
Mimo zawziętego hamowania, nie zatrzymał go.
Jej drobne ciało znalazło się na masce samochodu. Słychać było pisk zdartych opon, krzyk dziewczyny i wrzask Totomaru.
Potem działo się wszystko szybko...
Karetka zabierająca Levy. Policja aresztująca Totomaru (Chłopak wziął na siebie winę). Gajeel uznał że musi odkupić swój grzech i tak spędzał całe dnie przy łóżku Levy, modląc się aby wreszcie się obudziła.
Jednak powoli tracił nadzieję że się przebudzi. W końcu ile można...
I dzisiaj znowu z westchnieniem opuścił szpital i udał się do domu.
Następnego dnia zjawił się tam o równej siódmej. Koło jej sali kręciło się mnóstwo lekarzy.
Otworzył szerzej oczy...
Czyżby...?
Pobiegł do jakiegoś lekarza.
- Co się stało? - zapytał, a w jego duszę wstąpiła ta mała tląca się iskra, zwana nadzieją.
- Panna McGarden się obudziła!
- Mogę ją zobaczyć?
- Och! Oczywiście! Rozejść się! Słyszycie?! Jest gość do panny McGarden - lekarz zaczął się przepychać do drzwi ciągnąc za sobą Gajeela. W końcu stanęli pod drzwiami - Gratulacje! Jest pan pierwszą osobą, po za lekarzami, która ją zobaczy!
Gajeel przełknął ślinę.
Czy on, aby na pewno zasługiwał na to, by ona zobaczyła go jako pierwszą osobę po przebudzeniu?
- Wie pan... Niech najpierw powiadomi pan rodzinę i przyjaciół - powiedział chłopak i wycofał się z hałaśliwej grupy lekarzy.
Usiadł gdzieś dalej.
Przez cały dzień widział jak multum osób do niej przychodzi. W końcu pod wieczór wszyscy opuścili pokój Levy.
Wstał ze swojego miejsca i podszedł do jej drzwi.
Przez pięć minut tak stał.
Cholernie się bał. Jak ona zareaguję widząc go?
W końcu jednak jakimś cudem zapukał.
Usłyszał ciche "proszę".
Jej głos był bardzo dziewczęcy, a wręcz przesłodzony. Przez cały rok snuł podejrzenia. Jaki ma głos? W jaki sposób się wyraża? Jaka jest? Co lubi robić? To wszystko sprawiło, że w pewnym stopniu poczuł się jej bliski, tak jakby znali się parę dobrych lat.
Wszedł do środka. Widząc ją obudzoną otworzył usta. Miała duże, brązowe oczy, w których tliły się malutkie iskierki.
Dziewczyna się nieco wzdrygnęła widząc jego wygląd. Nie przypominała sobie, aby miała takiego znajomego.
- Cześć - Chłopak usiadł na łóżku.
- H-hej - Odparła zmieszana
- Jak się czujesz?
- Dobrze, chyba... - Spuściła głowę - Znamy się ? - Spojrzała na niego kątem oka.
- Można powiedzieć...
- ...?
- Bo chodzi o to - Chłopak się zawahał. Oparł swoje dłonie na kolanach spuszczając głowę w dół.
- Co?
- To przeze mnie - Jęknął
- Co przez ciebie?
- To... To przeze mnie tu leżysz...
Dziewczyna już nic nie mówiła. Chłopak przysłuchiwał się tykaniu zegara. Spojrzał się na jej twarz. Wyobrażał sobie, że zobaczy tam tam strach i nienawiść. Ale na jej twarzy gościł lekki uśmiech.
- Nie jesteś zła?
- Dlaczego?
- Jak dlaczego?
- Przecież tego nie chciałeś - Posłała do niego promienny uśmiech.
Chłopak odwrócił wzrok.
- Cholera - Jęknął zaciskając powieki - Przecież ja ci spieprzyłem życie! Jak możesz mnie nie nienawidzić !
- Jestem załamana po stracie tego roku, ale co da mi użalanie się na sobą? Teraz pozostaje mi go nadrobić pomożesz mi? - Wystawiła do niego rękę - Jestem Levy McGarden.
- Gajeel Redfox - Uścisnął lekko jej dłoń - Pomogę ci! - Także się uśmiechnął wydając z siebie głosne "Gi hi"
The End!     

1 komentarz: