-->

niedziela, 5 maja 2013

Spotkanie po latach...

Natuśka-chan: Ostatnio było Wendy x Romeo, a teraz Wendy x Doranbolt
Grimmjow: Od razu mówimy Wendy w tym opowiadaniu ma równo osiemnaście lat!
Sądzę, że się domyślą -,-
Grimmjow: No tak zapomniałem, że tylko ty jesteś tak głupia.
Jesteś okropny! Po co ty tu w ogóle jesteś?
Grimmjow: Aby cię dręczyć, czyż to nie oczywiste?
Ta... Mogłam się spodziewać... Dołuj mnie jeszcze bardziej...
Grimmjow: A no tak! Natuśka-chan jest zdołowana powrotem do szkoły.
*Zanosi się płaczem* Nie chce mi się tam iść! Ratuj!
Grimmjow: Nie ma mowy! Teraz będę mógł mieć chociaż pół dnia spokoju!
Widzicie jaki okropny...
**** 
Zawsze wygrywali i teraz znowu wygrali. Od kiedy najsilniejsi członkowie gildii Fair Tail wrócili ich gildia stała się znowu numerem jeden w Fiore. I ten magiczny turniej został przez nich wygrany. To już szósty raz z rzędu. Wendy stała się taka silna… Chciał się z nią przywitać już kiedy wróciła, ale on nie odważył się. Po zostawieniu jej na tej wyspie… Po prostu nie mógł sobie tego wybaczyć. Tak więc zawsze ten raz w roku obserwował ją. To jak staje się silna i to jak dorasta… Tak też było na tych.
Doranbolt patrzył się z zaciekawieniem jak pokonuje swojego przeciwnika. Podniebna smoczyca dawała z siebie wszystko, jednak jej przeciwnik też nie próżnował…
-Tenryuu no Houkou! –Usłyszał jej krzyk i przeciwnik znalazł się w jednej wielkiej trąbie powietrza. Zaraz potem padł, jednak dziewczyna także z wycieńczenia upadła. Wygrała, ale nie było z nią za dobrze. Oboje uczestników wyprowadzili lekarze, lecz on interesował się tylko jedną… Widział jak ją wyprowadzają jej bezradne ciało. Potem był następny pojedynek. Jednak jego myśli zaprzątała niebiesko włosa dziewczyna. W końcu miał dość tych niepewności i udał się do skrzydła leczniczego Fairy Tail. Popytał się odpowiednich osób gdzie się znajduję. Oczywiście jego status dużo mu pomógł… Skierował się pod odpowiednią salę i lekko pchnął drzwi. Zlustrował cały pokój, jednak jej w nim nie było… Pomylili się?
- Pan Doranbolt? – usłyszał za sobą ten głos zanoszący się płaczem, a po chwili poczuł uścisk w pasie. Dziewczyna się do niego tuliła co chwilę łkając. – Dobrze pana widzieć. – powiedziała Wendy, gdy tylko się od niego oderwała.
- Tak, mi także miło cię widzieć…
- Dlaczego pan…
- Mów mi po imieniu w końcu masz osiemnaście lat i jakby nie było jesteśmy znajomymi.
- Więc Doranbolt-san, dlaczego mnie nie odwiedziłeś?
Mężczyzna podrapał się po głowie.
- Bo widzisz… Nadal siebie winię za to ci się wtedy stało… Gdybym was nie zostawił…
- To już nie ważne – dziewczyna posłała do niego przyjazny uśmiech – Co było wtedy, to było wtedy, a teraz jest teraz i tym się trzeba martwić!
- Wendy… - oczy mężczyzny się zaszkliły.
- No już! Nie płacz, jesteś w końcu mężczyzną. – i znowu ten jej powalający uśmiech dający tyle nadziei
- Wendy! – powtórzył głośniej jej imię i przytulił ją do siebie – Już nigdy więcej cię nie zostawię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz