Muzyka do One Shota: KLIK
~*~
Każdy ma osobę, na której jej bardzo zależy. To ktoś z kim chcą się związać na całe życie. Z kim chcą dzielić radość, smutek i inne uczucia. Chcą sprawić, aby ta osoba była szczęśliwa, nie chcą widzieć jej łez. Chcą się z nią ożenić i założyć rodzinę.
Patrząc się w jej czekoladowe oczy na ślubnym kobiercu wierzę, że to ona właśnie jest tą jedyną. Nigdy dotąd nie miałem tak ważnej osoby. I nie chcę jej stracić.
Wkładam obrączkę na jej palec przyrzekając miłość i wierność. Uśmiecha się lekko, a po chwili robi to samo. Jej aksamitny głos rozbrzmiewa w mojej głowie i po raz kolejny czuję, że komuś na mnie zależy.
- Możecie się pocałować - Słyszę i nachylam się nad Lucy. Całuję ją delikatnie, a ona wszczepia swoje palce w moje blond włosy.
Słyszę oklaski. Za bardzo mnie to nie obchodzi i moje krążą tylko wokół tej jednej osoby. Przypominam sobie dzień poznania jej, jakby to było wczoraj...
~2 lata wcześniej
Stałem przed wejściem do szkoły. Opierałem się o mur i czekałem na Rogue. Niedługo lekcja się zacznie i przez tego idiotę się spóźnimy.
- Szybciej Natsu! - Obok mnie przebiegła blondynka i zatrzymała się skacząc z nogi na nogę i patrząc wyczekująco w stronę wejścia.
Przez bramę wszedł luzacko ten "Natsu" z założonymi rękami za głowę.
- Wyluzuj Lucy! - Wyszczerzył się, a blondynka zrobiła się aż czerwona ze złości.
- Nie "wyluzuj", tylko chodź! - Wzięła go za rękę i ciągnąc popędzili w stronę szkoły znikając mi z oczu.
Wyjrzałem zza bramy na prawą stronę i ujrzałem spokojnie idącego Rogue z wsadzonymi rękami w kieszeni.
- Siema stary! - Przywitałem się
- Cześć. - Odpowiedział sucho. Byłem do tego przyzwyczajony. Rogue już taki po prostu był.
- Chodź idziemy, jesteśmy już spóźnieni.
- Ta.
Ruszyliśmy w stronę budynku i weszliśmy głównymi drzwiami. Na korytarzu sprzątała woźna.
- Klasa 3B, gdzie ma zajęcia? - Zawołałem do niej.
Kobieta podparła się o mop. Odetchnęła.
- Klasa 3B, klasa 3B - Mruczała pod nosem - A! W klasie numer 10.
- Dziękujemy! - Poszliśmy wzdłuż korytarza licząc wszystkie klasy. W końcu natrafiliśmy na dziesiątkę. Weszliśmy bez pukania i po rozejrzeniu się po klasie poszliśmy do ostatniej ławki. Nauczyciel odprowadził nas zdziwionym wzrokiem.
- A panowie to?
- A! No tak! - Wstałem uśmiechnięty - Jestem Sting Eucliffe. Sorry za spóźnienie! - Usiadłem
Rogue przedstawił się cicho nie wstając i nie przepraszając.
- Dobrze... Mam nadzieję, że to będzie wasz ostatni raz, a wracając do lekcji organizacyjnej.
Rozejrzałem się po klasie i dostrzegłem różowo-włosego, a na pierwszej ławce siedziała blondynka "Lucy" z jakąś małą dziewczyną. Blądyna odwróciła do mnie, ale widząc, że na nią patrzą natychmiast zwróciła się znów na przód.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Wyluzuj Lucy! - Wyszczerzył się, a blondynka zrobiła się aż czerwona ze złości.
- Nie "wyluzuj", tylko chodź! - Wzięła go za rękę i ciągnąc popędzili w stronę szkoły znikając mi z oczu.
Wyjrzałem zza bramy na prawą stronę i ujrzałem spokojnie idącego Rogue z wsadzonymi rękami w kieszeni.
- Siema stary! - Przywitałem się
- Cześć. - Odpowiedział sucho. Byłem do tego przyzwyczajony. Rogue już taki po prostu był.
- Chodź idziemy, jesteśmy już spóźnieni.
- Ta.
Ruszyliśmy w stronę budynku i weszliśmy głównymi drzwiami. Na korytarzu sprzątała woźna.
- Klasa 3B, gdzie ma zajęcia? - Zawołałem do niej.
Kobieta podparła się o mop. Odetchnęła.
- Klasa 3B, klasa 3B - Mruczała pod nosem - A! W klasie numer 10.
- Dziękujemy! - Poszliśmy wzdłuż korytarza licząc wszystkie klasy. W końcu natrafiliśmy na dziesiątkę. Weszliśmy bez pukania i po rozejrzeniu się po klasie poszliśmy do ostatniej ławki. Nauczyciel odprowadził nas zdziwionym wzrokiem.
- A panowie to?
- A! No tak! - Wstałem uśmiechnięty - Jestem Sting Eucliffe. Sorry za spóźnienie! - Usiadłem
Rogue przedstawił się cicho nie wstając i nie przepraszając.
- Dobrze... Mam nadzieję, że to będzie wasz ostatni raz, a wracając do lekcji organizacyjnej.
Rozejrzałem się po klasie i dostrzegłem różowo-włosego, a na pierwszej ławce siedziała blondynka "Lucy" z jakąś małą dziewczyną. Blądyna odwróciła do mnie, ale widząc, że na nią patrzą natychmiast zwróciła się znów na przód.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
~Tydzień później
Co to ma być?!
Kiedy facetka od Chemii położyła mi przed nosem kartkę z jakimiś zadaniami wytrzeszczyłem się i wydałem z siebie jęk.
Nauczycielka odwróciła się w moją stronę.
- Co się dziwisz panie Eucliffe? Zapowiadałam ją - Rzekła, a ja jeszcze bardziej się załamałem. Być może wtedy grałem na telefonie.
Ale zjebanie.
Nie napisałem nic. Bo nic nie widziałem. Z resztą nawet jakbym uważał i tak bym dostał pałę! Nie ogarniam chemii i koniec!
Po lekcji facetka rzuciła mi tylko spojrzenie pełne dezaprobaty i kazała wystąpić mi, Natsu i Gajeelowi na środek klasy.
- Oto trzech wyrostków, którzy nie nauczyli się tylko TRZECH tematów! Lucy, Erza i Levi będziecie uczyły tych głąbów!
- Pomogę Gajeelowi - powiedziała cicho Levi cała się czerwieniąc.
- Ja biorę Natsu! - powiedziała pewnym siebie głosem Erza, a Natsu kopara opadła i wytrzeszczył oczy ze strachu.
- No nic - westchnęła Lucy i zwróciła się do mnie - Ja biorę ciebie.
Coś było w jej głosie, że gdy się do mnie odezwała dreszcz przeszył mnie od stóp do głów. Nie wiem czemu. Tak po prostu.
Na przerwie zatrzymała mnie łapiąc za rękaw bluzy i uśmiechnęła się ciepło.
- Sting, tak?
- Tak... - mruknąłem
- Kiedy umawiamy się na naukę?
- Wiesz... - podrapałem się po głowie. Gdyby to był ktoś inny jestem pewien, że od razu bym go wyśmiał. - Może jutro mam czas.
- Daj mi swój numer telefonu.
- Po co?
- Bo skoro nie wiesz czy jutro to zdzwonimy się na jakiś dzień.
- Eh, dobra to jutro u mnie - palnąłem i odszedłem od niej.
Potem poszedłem do mojej grupy. Rufus śmiał się pod nosem.
- Komuś się dostało.
- To co? I tak pewnie nie pójdzie - rzekł Rogue
Spojrzał się na mnie, a ja posłałem mu niepewny wzrok.
- Nie mów, że idziesz?
- To ostatnia klasa, warto się podciągnąć z nauki.
- Albo chcesz ją przelecieć.
- Gdybym chciał ją przelecieć to umówiłbym się z nią na randkę.
- Ale trzeba przyznać, że jest całkiem sexy - uśmiechnął się Orga
- No przyznaj się, że chcesz ją zaliczyć - drążył Rufus
- Nie stary, mogę ci powtórzyć sto razy, że...
- Dobra dajcie spokój - powiedział Rogue, który jak zawsze ma dosyć naszych kłótni. I tym razem mogę mu tylko podziękować.
Następnego dnia po lekcjach Lucy i ja szliśmy razem na przystanek. Oczywiście nic nie mówiąc. Nie odczuwałem potrzeby, aby znaleźć jakiś temat rozmowy, bo przecież nie chcę się z nią umówić ani nic... Ale mimo to czułem się skrępowany bez żadnej rozmowy, być może bardziej niż ona sama i modliłem się w duchu, aby zaczęła jakiś temat.
Jednak nic takiego nie następowało.
Doszliśmy na przystanek i czekaliśmy na autobus. Ona usiadła na ławce, a ja nadal stałem i wypatrywałem autokaru.
Po pięciu minutach podjechał i wsiedliśmy razem do środka. Usiedliśmy na wolnych miejscach.
- A więc z czym masz problemy? - No DOPIERO teraz jej się zachciało gadać!
- Ze wszystkim.
- Mówię o chemii.
- Ja też.
- Aha, ale naprawdę nic nie czaisz?
- Gdybym coś czaił to nie siedziałabyś tu ze mną.
- Fakt. W takim razie mamy dużo roboty. - Uśmiechnęła się, a ja szybko odwróciłem głowę.
Było to dla mnie dziwne zachowanie... To tak jakbym się speszył. Tylko, że nie miałem czego.
Nie myśląc już o tym więcej spojrzałem w okno i zatopiłem się w innych sprawach. Na przykład takich jak to, że teraz przeżyję kilka godzin nudnych nauk chemii. Następnym razem nie zgadzam się na takie coś.
Zauważając znajome bloki wróciłem do rzeczywistości.
Autobus się zatrzymał, a ja wstałem i podszedłem do wejścia. Po chwili mi się przypomniało o Lucy. Rozejrzałem się wokoło i w końcu patrząc się w tył zauważyłem ją śpiącą na swoim miejscu. Natychmiast do niej podbiegłem i kilka razy szturchnąłem. Nic to nie dawało, a więc ponowiłem próbę.
Drzwi autokaru się zamknęły i wóz ruszył z miejsca.
- Kurwa! - Zakląłem
Usiadłem koło blondynki, która nadal smacznie spała i szturchnąłem ją tyle, że tym razem mocniej.
- C-Co? - Otworzyła lekko oczy. - Kiedy wysiadamy?
- Na poprzednim przystanku.
Otworzyła szerzej oczy i spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Ale...
- Spałaś i nie mogłem cię dobudzić. - Wytłumaczyłem
- Przepraszam. - Mruknęła cicho cała się czerwieniąc.
- Nic się nie stało. - Odpowiedziałem natychmiast. Nie chciałem widzieć jej smutku. W ogóle nie lubię jak jakaś dziewczyna się smuci... Po prostu wtedy mięknę.
Wysiedliśmy na następnym przystanku i spacerkiem kierowaliśmy się w stronę mojego bloku. Nie było to całkiem takie złe. Lucy niepewnie opowiadała coś o sobie. Kilka razy natrafiła na wątek o Natsu, ale zawsze mówiła, że go denerwuję, jednak wyraz twarzy mówił co innego.
- Lubisz Natsu, nie?
- C-co?! - Pisnęła cała czerwona.
- Mnie nie oszukasz! - Zaśmiałem się - Wbrew pozorom i tej całej chemii nie jestem taki głupi!
Lucy odwróciła speszona wzrok.
- Jest moim przyjacielem - Mruknęła.
- No masz rację jesteście przyjaciółmi, ale długo to nie potrwa!
- Co masz na myśli?
- A mówią, że to ja jestem głupi... - Powiedziałem pod nosem, ale blondynka niestety usłyszała niemiłą uwagę i dostałem w łeb. - Ała! No dobra, dobra sorki - Widząc teraz jej minę nie byłem pewny czy to ta sama dziewczyna. - W każdym razie... Chodzi mi o to, że Natsu też cię lubi i nie będzie czekał długo w takim stanie... W końcu zrobi pierwszy krok.
- Nie wiem o czym ty mówisz.
- Kobiety... Jak zawsze nie można im przemówić do rozumu!
- I dobrze - Wydymała policzki i zrobiła obrażoną minę.
- I myślisz, że cię teraz przeproszę?
- Przydałoby się! - Odparła zła
Jej mina wyglądała komicznie. Miała zaróżowione policzki, a mina mogłaby zabijać.
- Sory. - Walnąłem powstrzymując śmiech.
- Nie wiem co cię śmieszy.
- Zaczynając od twojej miny, a kończąc na także twojej minie.
Nim się obejrzałem byliśmy pod blokiem. Weszliśmy na klatkę schodową i windą pojechaliśmy na drugie piętro, a potem przeszliśmy długim korytarzem, aż w końcu znaleźliśmy odpowiednie drzwi.
Wyjąłem z torby klucz i szybko otworzyłem drzwi wpuszczając gościa do środka. Lucy zdjęła buty i niepewnie weszła w głąb mieszkania.
Zaraz na przeciwko wejścia znajdował się mały salonik i jednocześnie sypialnia mojej mamy. Weszliśmy tam i usiedliśmy na kanapie. Zrobiłem herbatę i pijąc ją, dziewczyna tłumaczyła mi chemię.
Po lekcji facetka rzuciła mi tylko spojrzenie pełne dezaprobaty i kazała wystąpić mi, Natsu i Gajeelowi na środek klasy.
- Oto trzech wyrostków, którzy nie nauczyli się tylko TRZECH tematów! Lucy, Erza i Levi będziecie uczyły tych głąbów!
- Pomogę Gajeelowi - powiedziała cicho Levi cała się czerwieniąc.
- Ja biorę Natsu! - powiedziała pewnym siebie głosem Erza, a Natsu kopara opadła i wytrzeszczył oczy ze strachu.
- No nic - westchnęła Lucy i zwróciła się do mnie - Ja biorę ciebie.
Coś było w jej głosie, że gdy się do mnie odezwała dreszcz przeszył mnie od stóp do głów. Nie wiem czemu. Tak po prostu.
Na przerwie zatrzymała mnie łapiąc za rękaw bluzy i uśmiechnęła się ciepło.
- Sting, tak?
- Tak... - mruknąłem
- Kiedy umawiamy się na naukę?
- Wiesz... - podrapałem się po głowie. Gdyby to był ktoś inny jestem pewien, że od razu bym go wyśmiał. - Może jutro mam czas.
- Daj mi swój numer telefonu.
- Po co?
- Bo skoro nie wiesz czy jutro to zdzwonimy się na jakiś dzień.
- Eh, dobra to jutro u mnie - palnąłem i odszedłem od niej.
Potem poszedłem do mojej grupy. Rufus śmiał się pod nosem.
- Komuś się dostało.
- To co? I tak pewnie nie pójdzie - rzekł Rogue
Spojrzał się na mnie, a ja posłałem mu niepewny wzrok.
- Nie mów, że idziesz?
- To ostatnia klasa, warto się podciągnąć z nauki.
- Albo chcesz ją przelecieć.
- Gdybym chciał ją przelecieć to umówiłbym się z nią na randkę.
- Ale trzeba przyznać, że jest całkiem sexy - uśmiechnął się Orga
- No przyznaj się, że chcesz ją zaliczyć - drążył Rufus
- Nie stary, mogę ci powtórzyć sto razy, że...
- Dobra dajcie spokój - powiedział Rogue, który jak zawsze ma dosyć naszych kłótni. I tym razem mogę mu tylko podziękować.
Następnego dnia po lekcjach Lucy i ja szliśmy razem na przystanek. Oczywiście nic nie mówiąc. Nie odczuwałem potrzeby, aby znaleźć jakiś temat rozmowy, bo przecież nie chcę się z nią umówić ani nic... Ale mimo to czułem się skrępowany bez żadnej rozmowy, być może bardziej niż ona sama i modliłem się w duchu, aby zaczęła jakiś temat.
Jednak nic takiego nie następowało.
Doszliśmy na przystanek i czekaliśmy na autobus. Ona usiadła na ławce, a ja nadal stałem i wypatrywałem autokaru.
Po pięciu minutach podjechał i wsiedliśmy razem do środka. Usiedliśmy na wolnych miejscach.
- A więc z czym masz problemy? - No DOPIERO teraz jej się zachciało gadać!
- Ze wszystkim.
- Mówię o chemii.
- Ja też.
- Aha, ale naprawdę nic nie czaisz?
- Gdybym coś czaił to nie siedziałabyś tu ze mną.
- Fakt. W takim razie mamy dużo roboty. - Uśmiechnęła się, a ja szybko odwróciłem głowę.
Było to dla mnie dziwne zachowanie... To tak jakbym się speszył. Tylko, że nie miałem czego.
Nie myśląc już o tym więcej spojrzałem w okno i zatopiłem się w innych sprawach. Na przykład takich jak to, że teraz przeżyję kilka godzin nudnych nauk chemii. Następnym razem nie zgadzam się na takie coś.
Zauważając znajome bloki wróciłem do rzeczywistości.
Autobus się zatrzymał, a ja wstałem i podszedłem do wejścia. Po chwili mi się przypomniało o Lucy. Rozejrzałem się wokoło i w końcu patrząc się w tył zauważyłem ją śpiącą na swoim miejscu. Natychmiast do niej podbiegłem i kilka razy szturchnąłem. Nic to nie dawało, a więc ponowiłem próbę.
Drzwi autokaru się zamknęły i wóz ruszył z miejsca.
- Kurwa! - Zakląłem
Usiadłem koło blondynki, która nadal smacznie spała i szturchnąłem ją tyle, że tym razem mocniej.
- C-Co? - Otworzyła lekko oczy. - Kiedy wysiadamy?
- Na poprzednim przystanku.
Otworzyła szerzej oczy i spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Ale...
- Spałaś i nie mogłem cię dobudzić. - Wytłumaczyłem
- Przepraszam. - Mruknęła cicho cała się czerwieniąc.
- Nic się nie stało. - Odpowiedziałem natychmiast. Nie chciałem widzieć jej smutku. W ogóle nie lubię jak jakaś dziewczyna się smuci... Po prostu wtedy mięknę.
Wysiedliśmy na następnym przystanku i spacerkiem kierowaliśmy się w stronę mojego bloku. Nie było to całkiem takie złe. Lucy niepewnie opowiadała coś o sobie. Kilka razy natrafiła na wątek o Natsu, ale zawsze mówiła, że go denerwuję, jednak wyraz twarzy mówił co innego.
- Lubisz Natsu, nie?
- C-co?! - Pisnęła cała czerwona.
- Mnie nie oszukasz! - Zaśmiałem się - Wbrew pozorom i tej całej chemii nie jestem taki głupi!
Lucy odwróciła speszona wzrok.
- Jest moim przyjacielem - Mruknęła.
- No masz rację jesteście przyjaciółmi, ale długo to nie potrwa!
- Co masz na myśli?
- A mówią, że to ja jestem głupi... - Powiedziałem pod nosem, ale blondynka niestety usłyszała niemiłą uwagę i dostałem w łeb. - Ała! No dobra, dobra sorki - Widząc teraz jej minę nie byłem pewny czy to ta sama dziewczyna. - W każdym razie... Chodzi mi o to, że Natsu też cię lubi i nie będzie czekał długo w takim stanie... W końcu zrobi pierwszy krok.
- Nie wiem o czym ty mówisz.
- Kobiety... Jak zawsze nie można im przemówić do rozumu!
- I dobrze - Wydymała policzki i zrobiła obrażoną minę.
- I myślisz, że cię teraz przeproszę?
- Przydałoby się! - Odparła zła
Jej mina wyglądała komicznie. Miała zaróżowione policzki, a mina mogłaby zabijać.
- Sory. - Walnąłem powstrzymując śmiech.
- Nie wiem co cię śmieszy.
- Zaczynając od twojej miny, a kończąc na także twojej minie.
Nim się obejrzałem byliśmy pod blokiem. Weszliśmy na klatkę schodową i windą pojechaliśmy na drugie piętro, a potem przeszliśmy długim korytarzem, aż w końcu znaleźliśmy odpowiednie drzwi.
Wyjąłem z torby klucz i szybko otworzyłem drzwi wpuszczając gościa do środka. Lucy zdjęła buty i niepewnie weszła w głąb mieszkania.
Zaraz na przeciwko wejścia znajdował się mały salonik i jednocześnie sypialnia mojej mamy. Weszliśmy tam i usiedliśmy na kanapie. Zrobiłem herbatę i pijąc ją, dziewczyna tłumaczyła mi chemię.
~Trzy godziny później.
No i kto by pomyślał, że wreszcie ją ogarnę? No kto? Przecież ja od gimnazjum, kiedy ten przedmiot się pojawił zdawałem go na ściągach i pracach przepisanych z internetu! A jednak miej więcej umiem ten przedmiot ścisły. A dokonała tego ta blond włosa dziewczyna.
- Nie wiem co zrobić, aby ci się odwdźięczyć!
- Nic. - Uśmiechnęła się do mnie - Dobrze się bawiłam... Może jeszcze byśmy się kiedyś spotkali... Nie na naukę, ale tak sobie... Żeby pogadać... Oczywiście jak kumpel z kumpelą!
- Wiem, wiem. Na randkę to byś zaprosiła Natsu. - Odparłem z diabelskim uśmiechem
- O matko!!! Daj mi spokój!
Zachichotałem, a ona jeszcze bardziej się wkurzyła.
- Co to za krzyki? - Do pokoju weszła moja mama patrząc się to na mnie to na Lucy. - O masz gościa.
- Tak, Lucy uczyła mnie chemii.
Wytrzeszczyła oczy i spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Chemi? - Nagle zaczęła się śmiać - I co?
- Trochę to zajęło, ale w końcu zrozumiał. - Lucy uśmiechnęła się do mamy.
- Powaga? O matko! Sting ty powinieneś ją po nogach całować!
- Aha... - Odparłem zamulony - A teraz wybacz mamo, ale idę odprowadzić Lucy.
- Koniecznie! Jest już ciemno i na pewno sama nie będzie szła! Masz ją odprowadzić pod sam dom!
- Dobra, dobra. - Razem z Lucy wyszliśmy z salonu. Dziewczyna pożegnała się z moją mamą i szybko założyła buty.
Wyszliśmy i ta rozmowa była o wiele lżejsza niż wcześniejsze. Dziewczyna się do mnie przyzwyczaiła i ciągle paplała o nie interesujących mnie rzeczach. Ale nie przeszkadzało mi to... Polubiłem ją.
Odprowadziłem dziewczynę pod klatkę schodową.
- No to cześć. - Spojrzałem się w czekoladowe oczy dziewczyny. To był pierwszy raz. Jej wzrok przez cały ten czas nie napotkał mojego, aż do teraz. Nagle się zawiesiłem. Nie mogłem nic powiedzieć, ani ruszyć choćby palcem. Jakby mnie zahipnotyzowała. Nigdy jeszcze tego nie czułem. Zbliżyłem twarz do jej, aby mieć je jeszcze bliżej. Dotykałem jej nosa swoim.
- S-Sting? - Drżący głos dziewczyny natychmiast sprawił, że znów wylądowałem na ziemii.
- Tak? - Odsunąłem się na stosowną odległość.
- Nie nic. - Najwidoczniej nie miała odwagi spytać albo nie za bardzo wiedziała co się przed chwilą zdarzyło. I niech tak zostanie.
- Do jutra! - I odeszłem jak najszybciej od jej bloku kierując się w stronę domu i myśląc o niej i o jej oczach, które sprawiły, że w mojej głowie pozostała pustka i która sprawiła, że nie mogłem przestać o niej myśleć... Tak jakby jej spojrzenie sprawiło, że się w niej...
Zakochałem...
~*~
Ale miałam wenę na ten one shot xD Normalnie jak na żaden inny LOL!!! Pisałam go na historii i sądzę, że jakoś wyszedł :D
- Nie wiem co zrobić, aby ci się odwdźięczyć!
- Nic. - Uśmiechnęła się do mnie - Dobrze się bawiłam... Może jeszcze byśmy się kiedyś spotkali... Nie na naukę, ale tak sobie... Żeby pogadać... Oczywiście jak kumpel z kumpelą!
- Wiem, wiem. Na randkę to byś zaprosiła Natsu. - Odparłem z diabelskim uśmiechem
- O matko!!! Daj mi spokój!
Zachichotałem, a ona jeszcze bardziej się wkurzyła.
- Co to za krzyki? - Do pokoju weszła moja mama patrząc się to na mnie to na Lucy. - O masz gościa.
- Tak, Lucy uczyła mnie chemii.
Wytrzeszczyła oczy i spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Chemi? - Nagle zaczęła się śmiać - I co?
- Trochę to zajęło, ale w końcu zrozumiał. - Lucy uśmiechnęła się do mamy.
- Powaga? O matko! Sting ty powinieneś ją po nogach całować!
- Aha... - Odparłem zamulony - A teraz wybacz mamo, ale idę odprowadzić Lucy.
- Koniecznie! Jest już ciemno i na pewno sama nie będzie szła! Masz ją odprowadzić pod sam dom!
- Dobra, dobra. - Razem z Lucy wyszliśmy z salonu. Dziewczyna pożegnała się z moją mamą i szybko założyła buty.
Wyszliśmy i ta rozmowa była o wiele lżejsza niż wcześniejsze. Dziewczyna się do mnie przyzwyczaiła i ciągle paplała o nie interesujących mnie rzeczach. Ale nie przeszkadzało mi to... Polubiłem ją.
Odprowadziłem dziewczynę pod klatkę schodową.
- No to cześć. - Spojrzałem się w czekoladowe oczy dziewczyny. To był pierwszy raz. Jej wzrok przez cały ten czas nie napotkał mojego, aż do teraz. Nagle się zawiesiłem. Nie mogłem nic powiedzieć, ani ruszyć choćby palcem. Jakby mnie zahipnotyzowała. Nigdy jeszcze tego nie czułem. Zbliżyłem twarz do jej, aby mieć je jeszcze bliżej. Dotykałem jej nosa swoim.
- S-Sting? - Drżący głos dziewczyny natychmiast sprawił, że znów wylądowałem na ziemii.
- Tak? - Odsunąłem się na stosowną odległość.
- Nie nic. - Najwidoczniej nie miała odwagi spytać albo nie za bardzo wiedziała co się przed chwilą zdarzyło. I niech tak zostanie.
- Do jutra! - I odeszłem jak najszybciej od jej bloku kierując się w stronę domu i myśląc o niej i o jej oczach, które sprawiły, że w mojej głowie pozostała pustka i która sprawiła, że nie mogłem przestać o niej myśleć... Tak jakby jej spojrzenie sprawiło, że się w niej...
Zakochałem...
~*~
Ale miałam wenę na ten one shot xD Normalnie jak na żaden inny LOL!!! Pisałam go na historii i sądzę, że jakoś wyszedł :D
Grimmjow: Oj, Natusio, Natusio co ty robisz? Na lekcjach się uczy i uważa, a nie piszę opowiadania!
Weź ty mnie nie pouczaj -_- Nie moja wina, że zanudza, ale do rzeczy!
Zamówienie
zostało zamówione przez Anonima i ku jego uciesze i wszystkich fanów
pary Sting x Lucy napiszę kilka części tego oto oneshota ^^
Grimmjow: Napisała też, że napiszę drugą część Gajeel x Levi "Wypadek, który zmienił ich życie", ale póki co nic takiego nie pisała...
Sza ~!!! To nie ja, to mars >.<
Grimmjow: Aha -_-
~Edit
Grimmjow: Ta durna istota zapomniała zareklamować bloga. Oto link: KLIK Blog jest o jednopartówkach z anime/mangi i jeszcze z amerykańskich kreskówek i czegoś tam jeszcze... Zapraszam~!
Jak zawsze świetnie =D Wiem, że nie do mnie powinien należeć pierwszy koment, ale nie mogłam się powstrzymać. To jest boskie! Czekam na następną część. Pa.
OdpowiedzUsuńO rany !
OdpowiedzUsuńGenialne !
Poważnie, cuuuuuuudeńko !
Powaliłaś mnie z tym całowaniem po stopach xd
Ciekawe czy będzie 18+....:D
Ale jak nie, to chociaż dodaj ostrą scenkę !
PS. Polecam tego bloga u mnie, aby mieć szybszy dostęp do twojego opowiadania :D
I nawet nie wiesz jak się cieszę że to będzie w kilku częściach !!
Pozdrawiam :3
Genialny, genialny i jeszcze raz genialny *w*
OdpowiedzUsuńSuper ci wyszedł :D
DeoDei~