-->

piątek, 15 listopada 2013

"A little pain"

W kawiarence " Ogon wróżki " siedziała piątka dziewczyn, w tym jedna pracowniczka tej kawiarenki. Jedna z tych dziewczyn, Erza trzymała w swoich dłoniach pięć papierków.
- Spójrzcie co mój tata dla mnie załatwił! - Wykrzyknęła, a wszystkim dziewczynom oczy zabłysły.
- O matko! - Pisnęła Lucy - To bilety na koncert Raijinshu!
- Erza, ale masz szczęście! Kogo zabierasz? - Spytała Lisanna
- Jak to kogo? Was!
Wszystkie dziewczyny wybuchły piskiem, a zaraz potem odbyła się rozmowa co włożą i z jakim członkiem zespołu będą miały jakieś romantyczne akcję.
- Freed! Zdecydowanie Freed! - Powiedziała Mirajane, chwilę później jakiś klient ją zawołał, a więc musiała iść.
- Wszyscy są ładni, ale ja mam Gajeela... - Mruknęła Levi.
- Ja mam Jellala i jakoś mam z nich swojego ulubieńca! Laxus jest boski!
- Też wielbię Laxusa! - Pisnęła Lucy - Czemu nie ma takich facetów?
- Ja tam jestem jedną z tych nielicznych, którzy lubią Bickslowa~! - Powiedziała Lisanna

~*~

Następnego dnia spotkały się przed tą samą kawiarnią. Były jak na razie tylko Levy, Lucy i Erza. Lisanna pomagała Mirajane się przebrać. Każda z dziewczyn pod płaszczem miała szałowy strój. Lucy miała lekko czerwoną bluzkę bez ramiączek, do pępka, spódniczkę w malutką kratkę, także czerwoną, przepięła ją brązowym paskiem do tego czerwone zakolanówki. Jej włosy były rozpuszczone. Erza miała na sobie czarne, krótkie spodenki prawie odkrywające tyłek, białą luźną bluzkę do pępka, a na nią czarną, rozpiętą bluzę, także do pępka. Swoje szkarłatne włosy pozostawiła rozpuszczone. I Levi założyła białe rybaczki z czerwonym paskiem, do tego żółty stanik z niebieskim bolerkiem i żółtą bandanę w czerwone kropki, jak zawsze wpiętą w jej włosy. 
Chwilę później dołączyły do nich Lis i Mira. Młodsza Strauss miała na sobie filetową koszulę, z czarnym krawatem w białe wzorki, falbaniastą spódnicę wyglądającą tak samo jak krawat i paskowane zakolanówki w kolorach czarnych i fioletowych. Mirajane za to założyła coś ze swojego dawnego stylu. Uczesała się jak dawniej i założyła ciemno fioletową bluzkę i fioletową spódniczkę.
- Idziemy? - Spytała Erza
- Jasne! - Odpowiedziały chórem ruszając w stronę pociągu. Nie czekały zbyt długo. Usiadły na wolnych miejscach. Wkrótce wysiedli na odpowiednim przystanku kierując się do nocnego klubu, gdzie grała koncert ich ulubiona kapela. Dzięki Erzie i Mirze przecisnęli się na początek i tam zdjęły płaszcze. Tak naprawdę nie wyróżniały się wyglądem od innych dziewczyn, ale trzeba było przyznać, że wyglądały lepiej niż one.
Wkrótce na scenę wyszedł zespół, po za jednym członkiem, chyba najważniejszym... Evergreen, ich wokalistką.
Do mikrofonu podszedł Laxus, przewodniczący grupy.
- Nasza wokalistka odeszła i dlatego pozwólcie, że dzisiaj gramy koncert bez niej... - Mruknął i dał znak zespołowi, żeby się ustawili.
Już po minucie po całej sali rozległy się dźwięki ich ekstra muzyki.

~*~

Po koncercie każdy był wniebowzięty. Nawet bez swojej wokalistki ten zespół bez wątpienia dawał czadu. Wszyscy już wychodzili, one także, jednak Mirajane pociągnęła ich w stronę sceny.
- Miruś~! Gdzie ty idziesz? - Zawołała do niej Lucy
- Do zespołu - Mrugnęła do nich.
Dziewczyny dały się prowadzić, aż za kulisy, gdzie siedzieli zmęczeni chłopcy po koncercie.
- A wy kto? - Spytał Freed
- Jesteśmy waszymi fankami - Powiedziała "nieśmiało" Mira patrząc się na niego czarująco.
- Nie wolno ty wchodzić fanom... - Już miał zaczynać swój wykład, kiedy...
- Odpuść Freed! Są ładne, zróbmy wyjątek! - Wyszczerzył się Bickslow. - A skoro już tu jesteście i jesteście ładne, to czy któraś z was jest uzdolniona muzycznie?
- Miruś, ty jesteś uzdolniona muzycznie! - Zawołała Lis
- Tak, ale ja mam pracę i gram zupełnie inną muzykę. - Powiedziała nieźle zawiedziona.
- Lu-chan! - Wykrzyknęła Levy - Ty grasz na takiej samej gitarze i masz dobry głos!
- Ach Levi-chan! - Blondynka złapała się za policzki, prawdą było to, że od kiedy tylko usłyszała nuty tego zespołu, od razu zafascynowała ją muzyka. Zaczęła grać tą samą gitarą co oni, a śpiew rozwinęła na bardzo wysoki poziom, dorównujący nawet poziomowi Evergreen.
- W takim razie dajesz księżniczko! - Bickslow usiadł zza bębny, a Freed założył gitarę, Laxus nieco niechętnie, ale także to zrobił.
Lucy niepewnie podeszła do mikrofonu.
- Znasz słowa? - Spytał Laxus
- Tak... - Mruknęła i Laxus policzył do trzech, a zaraz potem, najpierw Freed zaczął grać na swojej gitarze, a potem doszli Laxus i Bickslow.
Lucy czekała na odpowiedni moment, w końcu poczuła, to. Zamknęła oczy, by wczuć się i otworzyła usta czując cisnące się w usta znajome słowa, które trenowała od tak wielu lat.

(Muzyka: KLIK )

When I was darkness out the town 
Furueteru kuchibiru Heya na katasumi de I cry 
Mogake ba mogaku hodo Tsukisasaru kono kizu 
Yaburareta yakusoku hurt me 

Nobody can save me 
Kami-sama hitotsu dake 
Tomadosaku you na my love 

I need your love 
I’m a broken rose 
Machi no kanashii your song 
ibasho nai kodoku na my love 

I need your love 
Like a broken rose 
Oh baby help me from frozen pain 
It's my life save me just from it.

I wanna need your love… 
I’m like a broken rose 
I wanna need your love… 

When you were with me at that time 
Anata no kage o oikakete Hadashi de kakenukete stop me 
Tozaseba tozasu hodo motsureteku kono ai 
Yuruyaka ni yasashiku kiss me 

Nobody can save me 
Kogoeru bara no you ni 
Yasashiku nemuritai my tears 

I need your love 
Like a broken rose 
Kare ochiru kanashimi my soul 
Kuzureochiru kodoku na little girl 

I need your love 
Like a broken rose 
Oh baby help me from frozen pain 
It's my life save me just from it. 

I wanna need your love… 
I’m like a broken rose 
I wanna need your love… 

I need your love 
Like a broken rose 
Machi no kanashii your song 
ibasho nai kodoku na my love 

I need your love 
Like a broken rose 
Oh baby help me from frozen pain 
It's my life save me just from it.

I wanna need your love… 
I was a broken rose 
I wanna need your love…

To już koniec. Bicklsow i Freed zagrali ostatnie nuty i cała trójka spojrzała się na nią z podziwem. Nawet Laxus, jednak zaraz wyraz twarzy podziwu zniknął i znów stał się obojętny.
- Dobra, zostajesz przyjęta, jutro próba tutaj o czternastej.
Rozpromieniona Lucy nie mogła się powstrzymać od uśmiechu.
- Naprawdę? O matko! Bardzo dziękuję!
- Dobra, a teraz się zmywaj.
Wszystkie dziewczyny wyszły, każda piszczała z radości.
- Lucy będzie teraz nas wpuszczać za darmo na koncerty! - Zażartowała Erza
- Teraz każda może mieć jednego z członków - Rozmarzyła się Mira
- Łącznie z tobą Lucy - Lisanna puściła oczko do przyjaciółki, na co ta się zarumieniła. No tak... Teraz będzie mogła spędzać całe dnie z Laxusem! Może nawet coś z tego wyjdzie!

~*~

Następnego dnia była już pod klubem, aż pół godziny przed. Wstała bardzo wcześnie i uszykowała się za wcześnie i wyszła za wcześnie! To wszystko wina tego, że była potwornie podekscytowana! Już chciała tam wejść, chociaż z jednej strony, była tak zdenerwowana, że bała się, że popełni jakąś gafę. Na próbie, albo przy Laxusie! Jedynie rozmawiała z nim przez zdjęcie w komputerze, tyle że to ona wymyślała jego odpowiedzi... I zawsze kończyło się to "ślubem". I teraz ma szansę, aby jej marzenia się urzeczywistniły. 
- Już tu jesteś? - Prawie pisnęła na dźwięki tego głosu. Odwróciła się. Tak jak myślała. To był Laxus!
- T-tak... Pomyliły mi się godziny.
Mruknął coś pod nosem i wszedł do klubu. Kierowała się za nim długim korytarzem, aż w końcu weszli do pomieszczenia, w którym wczoraj grali koncert.
Dzisiaj wydawało się takie opustoszałe, że nie mogła uwierzyć, że to tutaj wczoraj się tak dobrze bawiła. Laxus wszedł na scenę i zaczął wszystko ustawiać. Dziewczyna nadal stała przed wejściem, niepewna tego co ma zrobić.
- Jestem baby (czyt, bejbi)! - Do pomieszczenia "wparował" Bickslow i zaraz zaczął rozpakowywać swoje rzeczy, w których skład wchodziły jakieś zabaweczki. Podbiegł na scenę i tam zaczął je rozrzucać.
- Idioto co ty robisz?! - Wrzasnął Laxus - Co mówiłem o tych lalkach?!
- To moje dzieciaczki! - Odparł niewinnie Bickslow, chwilę później jego "dzieciaczki" lądowały w koszu. - Ty bezduszny szatanie! - I stanął nad koszem opłakując swoją stratę, najwidoczniej nie przyszło mu na myśl, że moje je wyjąć... (-.- dop,aut o.O dop. Grimm.)
Laxus wrócił do swojej pracy, a Bickslow znudzony opłakiwaniem usiadł zza bębny i zaczął sobie postukiwać pałeczkami. Wkrótce przyszedł Freed grzecznie witając się z każdym, łącznie z Lucy. Zaczął nastrajać swoją gitarę. Robił to koło Lucy.
- I jak? - Spytał
- Co "jak"?
- Jak pierwsze wrażenie w zespole?
- Jest fajnie.
- To dobrze.
- Przygotujcie się! Za pięć minut zaczynamy! - Krzyknął Laxus ze sceny.

~*~

Próba przebiegła całkiem dobrze. Czasem powtarzali utwory, ale to była głównie wina Bickslowa, który zawsze coś odwalił. 
Wszyscy członkowie postanowili iść na pizze. W knajpce zamówili Mega pizze z pieczarkami, szynką i salami. Z sosem czosnkowym i tysiąca wysp. Po jednej stronie od okna siedziała Lucy, obok niej Laxus, a na przeciwko nich Bickslow przy oknie i Freed naprzeciwko Drayera. Wielu ludzi się na nich gapiło i widać było, że są tutaj głównym obiektem zainteresowań. Chłopaków to niespecjalnie wzruszało, za to Lucy czuła się jak gwiazda. Rozmowa niespecjalnie się kleiła, co świadczyło o tym, że chłopaki nie często rozmawiają, pewnie Evergreen znajdowała dla nich jakiś temat. W końcu to kobieta. Lucy poczuła, że także musi coś powiedzieć.
- Emmm, czemu wasza wokalistka od was odeszła?
- Problemy osobiste - Odpowiedział natychmiastowo Laxus - Po prostu jej się nie układało.
- Aha... - Nie chciała być wścibska i dlatego nie ciągnęła tematu. - A kiedy i gdzie gramy następny koncert?
- Dobre pytanie... - Mruknął Bickslow - Trzeba w końcu skontaktować się z naszym menażerem. 
- Może go teraz zaprosimy? - Zaproponował Freed
- Jak zawsze ma pewnie ważniejsze obowiązki. - Wtrącił  Laxus.
- Przepraszam, że przerywam, ale kim jest wasz menażer?
- Po pierwsze teraz to także twój menażer, a po drugie jest to kobieta o... 
- Chłopaki! - Usłyszeli radosny wrzask kobiety, która natychmiastowo podbiegła do nich, wpychając się na miejsce obok Laxusa. Widać było, że jest poważnie wstawiona. 
- O wilku mowa. - Mruknął Freed, a Lucy od razu zrozumiała, że to jest ich menażer.
- Cano, mamy nowego członka! - Wyszczerzył się Bickslow
- Naprawdę? Już znaleźliście, kogoś na miejsce Ever? - Spojrzała się na Lucy. 
Blondynka wstała i skłoniła się lekko.
- Miło mi cię poznać. 
Cana się roześmiała i przez Laxusa przeszła w środek.
- Matko, jaka słodka - Przytuliła ją do piersi, a Lucy się zarumieniła. - Czyż nie jest słodka? No, nie! Ona jest słodziutka! - Kleiła Lucy do siebie, aż w końcu chłopacy zaczęli się poważnie bać o zdrowie blondynki. 
- Cana, nie to, że coś mówię, ale puść ją, póki ona jeszcze żyję... - Odezwał się Freed
- Zamknij się! Ja ją tylko przytulam! - Śmiała się na cały głos. W końcu, kiedy ją puściła zaczęła głównie z nią rozmawiać. O wszystkim. O zespole, jej przeszłości, jak zaczęła grać i też o jakichś niepotrzebnych bzdetach. 
- A jak ci się podoba w zespole? 
- Nigdy nie czułam się bardziej szczęśliwa. - Odparła z uśmiechem. Bickslow wytknął z uśmiechem język, Freed uśmiechnął się lekko i nawet kąciki Laxusa się leciutko podniosły. 
I w tak miłej atmosferze coraz bardziej oswajali się z Lucy i coraz częściej wtrącali się do rozmów między nią, a Caną. 

~*~

Kiedy przyszła ze spotkania była jedną z tych osób, które chciały fruwać. Dosłownie. 
Rzuciła się na łóżku zbierając do kupy dzisiejsze przeżycia. Śmiała się pod nosem, zupełnie tak jakby palia trawkę. A ciekawe czy któryś z nich ćpa? A jakby już ćpał to ciekawe dlaczego? I ciekawe czy, któryś z nich...? 
O matko Lucy, daj se na wstrzymanie!, skarciła się w myślach. 
Nawet jeśli by ćpali to jako no prawie jedyna kobieta w zespole powinna temu zaradzić. 
I w ogóle chciała jakoś być przydatna zespołowi... Może napiszę jakąś piosenkę. 
Natychmiast wstała z łóżka i zajrzała do swojej tzw "Szuflady pomysłów" Gdzie trzymała wszystkie swoje opowiadania i teksty piosenek. Wyjęła jeden na którym długo pracowała. " A little pain " . To była jej najbardziej udana piosenka. Przeczytała ją od góry do dołu i zabrała się za poprawki.

~*~

Dzisiaj znowu miała być próba, tym razem już nie była tak podekscytowana, ale chciała być wcześniej, aby przygotować się do piosenki.
Była pod klubem. Wczoraj otrzymała od zespołu klucze, więc mogła bez problemu wejść. Jednak drzwi były otwarte co oznaczało, że ktoś jest w środku. Idąc korytarzem słyszała z ich sali dźwięki muzyki, które z każdym krokiem stawały się głośniejsze. Czyżby już zaczęli próbę?
Uchyliła lekko drzwi i przez dość dużą szparę ujrzała Freed grającego na gitarze. Nie minęła chwila, a do tego doszedł śpiew, a z komputera leciała nagrana wcześniej melodia.
(Muzyka: KLIK )

Such a lonely day
And it’s mine
The most loneliest day of my life

Such a lonely day
Should be banned
It’s a day that I can't stand

The most loneliest day of my life
The most loneliest day of my life

Such a lonely day
Shouldn’t exist
It's a day that I’ll never miss

Such a lonely day
And it’s mine
The most loneliest day of my life

And if you go,
I wanna go with you
And if you die,
I wanna die with you
Take your hand and walk away

The most loneliest day of my life
The most loneliest day of my life
The most loneliest day of my life

Such a lonely day
And it’s mine
It’s a day that I’m glad I survived


Po skoczeniu Lucy niepewnie weszła do środka. Freed nie zauważył jej i po prostu wkładał gitarę do futerału.
- Fajna piosenka. - Powiedziała w końcu Lucy starając się pokazać swoją obecność.
Chłopak odwrócił się w jej stronę zdziwiony.
- Byłaś tutaj?
- Tak, jak zaczynałeś grać, to akurat przyszłam no i...  nie chciałam ci przerywać. - Odparła nieśmiało
Freed uśmiechnął się pod nosem. 
- Czemu jeszcze nigdy jej nie pokazałeś? - Spytała
- Są to moje własne teksty, które po prostu nie zostały zaakceptowane przez Cane, gdyż nie pasowałby do dziewczyny. Tak bynajmniej powiedziała. 
- To czemu ty jej nie zaśpiewasz?
Wzruszył ramionami.
- Ja gram na gitarze, moje miejsce jest tutaj. - Wskazał na miejsce, które zajmował podczas koncertu. 
- Ja uważam... że ta piosenka była naprawdę dobra.
Uśmiechnął się do niej ciepło i zeskoczył ze sceny by do niej podejść i zmierzwić jej włosy.
- Dziękuję.
Lucy także się uśmiechnęła. 
- A czemu przyszłaś tak wcześnie? - Spytał
- Och! No tak... Napisałam nową piosenkę i chciałam ją przećwiczyć. 
- No nie, próbujesz mnie wygryźć z posady tekściarza? - Spytał żartobliwie.
- W żadnym wypadku! Ja chciałam być przydatna zespołowi. 
- Już jesteś! W każdym razie... pokaż te swoje wypociny. - Razem usiedli na scenie i Lucy wyjęła z torby tekst. Pokazała zapisaną kartkę. Freed uważnie czytał treść jak i nuty. Studiował wszystko po kolei. W końcu wziął gitarę na kolana i i jeszcze raz spojrzał na kartkę, w końcu spróbował paru nutek.
- Spoko. Mam to. Teraz zaśpiewaj. - Mruknął zaczynając grać. Lucy niepewnie zaczęła. 


~*~

Wkrótce przyszli Laxus i Bickslow. Freed podał im teksty piosenki i nuty. 
- Lucy sama ją napisała. - Powiedział - Zróbmy to dla niej i zagrajmy ją porządnie. 
- A co z Caną? Nie będzie się czepiała? - Spytał Bickslow. 
- Sądzę, że nie... Tekst pasuję do zespołu jak i dziewczyny, a po za tym lubi Lucy, a więc raczej nie będzie nic miała. 
- Skoro tak mówisz...
Laxus zlustrował tekst i spojrzał się na blondynkę. Uśmiechnął się. Lekko. To był nic nie znaczący uśmiech, możliwe, że nawet nie wiedział, że się pojawił na jego twarzy, a sprawił Lucy tyle radości.
- Dobra robota! - Powiedział podchodząc do niej i mierzwiąc jej włosy. Jej policzki przybrały kolor dorodnego pomidora i schyliła lekko głowę, aby je ukryć.
- To nic takiego - Mruknęła. 
Wszyscy zaraz zapoznali się z nutami i w zaskakującą szybkim tempie powiedzieli Lucy, żeby już się ustawiała. Najpierw jak zawsze zaczynał Freed. I już chwilę później Lucy zaczęła śpiewać. 
 (Muzyka: KLIK )

Travel to the moon
Kimi wa nemuri, yume wo toku
Dare mo inai
hoshi no hikari Ayatsuri nagara

Tsuyoku naru tame
Wasureta egao
Kitto futari nara, torimodosu

Kizuite
I'm here waiting for you
Ima to wa chigau mirai ga atte mo
I'm here waiting for you
Sakebi tsuzukete
Kitto kokoro wa tsunagu ito wo tagutteru
Ano koro no watashi me wo samasu you ni
No need to cry

Travel in silence,
Te wo nobaseba, fureru no ni
Kimi wa tooi
sore wa omoide no naka no koto

Koe ga kikoeru,
Me wo tojireba
Chiisa na itami sae itoshikute

Mitsumete
I'm here waiting for you
Kaze ni fukare hitori mayotte mo
I'm here waiting for you
Sora wo miagete
Zutto kokoro wa te wo hirogete mamotteru
Ano koro no kimi ga furikaeru made
No need to cry

Feel something Wide open ears
Feel nothing Disarm the dream tickler
Listen closely In the constant moment
Listen closely

You will find me Let the blood flow
Where it's quiet Through all the spaces
Listen closely Of the universe
Listen closely

Kizuite
I'm here waiting for you
Ima to wa chigau mirai ga atte mo
I'm here waiting for you
Sakebi tsuzukete
Kitto kokoro wa tsunagu ito wo tagutteru
Ano koro no watashi me wo samasu you ni
No need to cry 


Zabrzmiały ostatnie akordy i Lucy odetchnęła. Odwróciła się i spojrzała się na chłopaków przygotowujących się do następnego utworu. Lubiła ich wszystkich. Zwłaszcza Laxusa. Freed okazał się dobrym przyjacielem, a Cana to wspaniała kobieta. Nadal jednak była tylko z Bickslowem na "cześć". Jednak tak już chyba musi być. W końcu do niego trudno się dostać.
- Księżniczko! Gotowa? - Wyjął swój język. 
Tylko czemu on musi nazywać ją "księżniczką"? Pomyślała jednak, że chyba ma z nim dobre kontakty. Uśmiechnęła się do niego i także pokazała mu język.
- Gotowa!
Bickslow wyszczerzył się i zaczął grać.

~*~

Wracała razem z Freed. Dawno z nikim tak się jej dobrze nie gadało! Rozmawiali o wszystkim! O muzyce, zespole, jej życiu, jego życiu i życiu członków zespołu. 
- Uciekłem z domu. Moja matka brała prochy, a ojciec to pijak. Nie było mi za dobrze i dlatego nie mogłem już tego wytrzymać. Po prostu uciekłem. Szwendałem się, aż napotkałem Laxusa. Byłem pierwszą osobą, której zaufał. Powiedział mi, że uciekł od dziadka... Nie mówił czemu. Potem spotkaliśmy Bickslowa. Nie mów nikomu, ale gość zwiał z psychiatryka. Sama widzisz, że nie jest normalny, ale szkodliwy też nie jest. No i w końcu Evergreen. Poznaliśmy ją, kiedy chciała namówić Laxusa na płatny seks w barze. Była wtedy dziwką. Jakoś się tak stało, że wyjawiła nam tamtego wieczoru, że jej matka jest w długach i musi jej pomóc. Zżyliśmy się ze sobą i postanowiliśmy założyć zespół. 
- A co z Caną?
- Pewnego wieczoru, w tym samym barze organizowała zawody w picu. Laxus wziął w tym udział. Jednak ta kobieta wygrała. - Uśmiechnął się pod nosem. - Wtedy oprócz alkoholu ona także zawróciła mu w głowie. 
Na te słowa o mało co nie zemdlała. 
- Laxus i Cana są razem? - Spytała czując niedotlenienie. 
- Można powiedzieć... - Mruknął. Widząc jej stan zmartwił się. - Wszystko w porządku?
Zamrugała chwilę oczami i wbiła wzrok w ziemię szukając w głowie jakiejś sensownej wymówki. 
- Bo... Mało spałam przez tą piosenkę i trochę mi niedobrze. - Uśmiechnęła się słabo 
- O biedaczysko. - Objął ją ramieniem. - Chodź szybko, odprowadzę cię do domu.
- Dziękuję. - Odparła - A powiedz mi Freed, czemu Evergreen odeszła? - Chciała pokierować rozmowę na inny tor.
- Bo widzisz... Jej matka postanowiła wyjechać za granicę. Dostała niepowtarzalną szansę, a Eva po prostu nie chciała jej zostawiać. 
- Rozumiem. - Odparła.
Dalej rozmawiali już na wesołe tematy. Jednak Lucy przez cały czas nie mogła przestać myśleć o Laxusie i o tym, że on jest z Caną. Była cholernie zazdrosna! I przez całą rozmowę nie czuła już się tak orzeźwiona.
W końcu doatrli pod jej dom.
- To tutaj.
- Wypasiona chata. - Popatrzył z podziwem na 600 m kwadratowych domu, jej dzieciństwa. Źródła radości i cierpienia. 
- Mówiłam ci, że tata jest bogaty, ale wiesz... Wolałabym, żebyśmy klepali biedę niż mieli takie relację jakie są teraz. - Mruknęła chodź na chwilę zapominając o Laxusie. 
- Zawsze masz nas. - Powiedział i podszedł do niej bliżej unosząc jej podbródek ku górze. Pocałował ją lekko w policzek. - Teraz jesteś częścią naszej rodziny. - Spojrzał na nią z czułością i już po chwili zauważyła jego oddalające się plecy. 

~*~

Ćwiczyli jeszcze tydzień, aż w końcu nadszedł dzień ich występu. Lucy bardzo się stresowała. Jednak była również szczęśliwa z jej pierwszego konecrtu. Z drugiej strony nadal pamiętała co powiedział jej Freed. Zaprosiła swoje cztery przyjaciółki. Dwie oczywiście przyszły z chłopakami, a dwie z nich chyba czekały, aż Lucy zeswata ich z członkami zespołu. Były to bowiem siostry Strauss. Jedna zakochana w Freedzie, a druga zafascynowana Bickslowem. Obum dziewczynom współczuła, bo oboje chłopacy jak na razie nie interesowali się dziewczynami, ale jak się postarają to może... Dla chcącego nie ma nic trudnego. 
W końcu była ta chwila. Wszyscy się zebrali i kurtyna została odsłonięta. Lucy pociły się ręce. Spojrzała się w tył na chłopaków. Freed posłał jej motywujące spojrzenia, Bickslow wystawił w zabawny sposób język, a Laxus... Laxus znów się do nie uśmiechnął. Zaraz do niej podszedł i szepnął do niej, aby się odsunęła. Tak też zrobiła. 
- Uwaga! - Powiedział - Mamy nową wokalistkę! Przywitajcie ją ciepło. Lucy! - Odwrócił się do niej z uśmiechem. Odwzajemniła uśmiech i podeszła do mikrofonu. 
- Emm, więc... Mam nadzieję, że przypadnę wam do gustu. 
Najpierw zagrali "Rose" (I piosenka), a potem "A little Pain" (III piosenka). I jeszcze wiele innych, kiedy mieli już kończyć. Lucy jeszcze dopadła się do mikrofonu. 
- Chciałam jeszcze poprosić Freed, naszego gitarzystę o zaśpiewanie swojej piosenki. - Podeszła do niego zdejmując z niego gitarę i z uśmiechem popchnęła go lekko w kierunku sceny. Zaczęła grać. Sama. Wszyscy członkowie zespołu patrzyli się na nią ze zdziwieniem. 
Freed jak na razie patrzył się na nią zdziwiony, jednak kiedy dziewczyna uśmiechnęła się do niego szeroko. Nabrał pewności siebie i zaczął śpiewać. Lonely Day. (II Piosenka) 

~*~

Po zejściu ze sceny każdy był tak zachwycony, że już zapomniał o tym co tam się działo. 
Każdy miał się wkrótce rozejść, a jutro zaplanowali sobie imprezę, aby uczcić pierwszy występ Lucy. 
Dziewczyna czekała do samego końca patrząc zza kurtyny jak publiczność się rozchodzi. To było dla niej magiczne. Z innego świata. 
Freed i Bickslow już dawno poszli. Cana także. Jedynie Laxus został. To była dla niej okazja. Wiedziała, że jest pewnie w ich pokoju. Wypożyczali go, żeby na przykład zostawić tam jakieś rzeczy lub po prostu posiedzieć i pomyśleć nad tekstami piosenek.
Usłyszała jęk. Zdziwiona weszła do pokoju w którym panował porządek. Jedynie z łazienki słychać było jakieś straszne jęczenie. Jakby ktoś cierpiał. 
Podeszła powoli do drzwi i uchyliła je lekko. 
Widok ją przeraził. 
Laxus leżał nad podłodze. Na jego otwartej dłoni spoczywała strzykawka.
Podbiegła do niego.
Spojrzał na nią pustym wzrokiem.
- Lucy... - Mruknął 
- Co ty...? - Przeniosła wzrok na strzykawkę. - Ćpałeś? - Spytała słabym głosem. Jej oczy się zaszkliły. Osunęła się na jego klatę. - Czemu?
On delikatnie pogłaskał ją po głowie.
- To jest zajebiste. - Uśmiechnął się. Lecz dziwnie. W jego uśmiechu nie było widać tej radości co zawsze - Już nic nie czuję. Lucy... To jest zajebiste. - Powtórzył.
- Od kiedy...?
Ale on nie zamierzał odpowiadać. Wtedy dla niego nie było ważne co ona mówi. 

~*~

Wracali razem do domu. Nie wiedziała czemu akurat dzisiaj musiało być tak wietrznie. Policzki zrobiły się czerwone, a palce od stóp jak i rąk powoli i boleśnie odmarzały. Do tego jeszcze pomagała iść Laxusowi. Powiedział jedynie gdzie mieszka. Byli już blisko. Szary blok był tuż przed nimi. Poprosiła go jeszcze o kod, a on z trudem oderwał się od niej i oparł się o ścianę. Wystukał kod. Spojrzał się na nią.
- Cześć. - Mruknął i wszedł na klatkę nie czekając na jej odpowiedź lub jakikolwiek ruch.  
Jeszcze chwilę stała pod jego blokiem, aż w końcu zawiedziona poszła do domu.

~*~ 

Nigdy by się nie spodziewała, że jej idol będzie ćpał. Ona naprawdę go pokochała. I martwiła się. Cholernie się martwiła. Ale on jej nie potrzebował. On ma Cane. 
Idąc na próbę starała się wyglądać spokojnie. Oczywiście jak na razie w sali był tylko Freed. Uśmiechnął się do nie. Odwzajemniła gest i przytuliła się do niego. 
- Cześć.
- Jak po koncercie?
- Dobrze... - Nie. Nie jest dobrze.
- Coś nie tak? - Spytał już widząc, że zachowuję się inaczej.
- Wszystko w porządku... - Mruknęła. - Tylko trochę się nie wyspałam po tym koncercie. - Wiedziała, że Freed nie jest głupi i ta sama wymówka na niego nie zadziała. I chyba tak też było. Patrzył na nią badawczym wzrokiem. Już miał coś powiedzieć, kiedy do sali wparował Bickslow.
- Siema baby ! - Wrzasnął i zaraz rzucił wszystkie rzeczy i podbiegł radośnie do Lucy biorąc w ramiona i tuląc do siebie. - Jak pierwszy koncert księżniczko? - Puścił ją.
- Bardzo dobrze. - Powiedziała uśmiechając się.
Wkrótce przyszedł Laxus. Wyglądał jak zawsze. Czy możliwe, że wcześniej też ćpał?
Nie Lucy!, skarciła się w myślach, To nie twoja sprawa!
I tak zaczęli grać. Bez słowa. Odwracała się dyskretnie do niego, ale on był zajęty swoją gitarą. I myślami. 


~*~

Wieczorem spotkali się całą trójką przed knajpką, do której zaraz wyszli. Laxusa i Cany jeszcze nie było. Wkrótce brunetka także przyszła. Usiadła cicho mówiąc "Cześć". Nie była taka jak zawsze. Coś się stało i to było widać.
- Cano, co się stało? - Spytał Freed
- Ten idiota. - Mruknęła i wzięła od chłopaka drinka, z którego upiła łyk. - Nie słucha mnie.
- A dokładnie? - Dopytywał się.
- On... jest uzależniony od heroiny i nie chcę iść na leczenie. On... ma jeszcze szansę, a chce ją zmarnować. Co za idiota. - Przygryzła wargę.
- I tylko o to chodzi? 
Spojrzała się na niego wściekła.
- Jak to "Tylko o to" ?
- Bo o to się zawsze kłócicie... 
- Ale... - Wzięła głęboki oddech. - Dzisiaj mu powiedziałam, że jeśli jeszcze raz sobie wstrzyknie. To koniec. 
Wszyscy wyglądali na zdziwionych. Kelnerka w tym czasie przyniosła im gorącą pizze i dwie butelki sake.
- Wróżko! - Zawołał Bickslow - Napijmy się!
Cana uśmiechnęła się smutno i spojrzała się na Lucy.
- Ty też się ze mną napij kochanie.
- Co...? Eto, ja... 
- Zrób to dla mnie. - Polała jej z uśmiechem.
W sumie. Ma coś do stracenia?

Po godzinie wszyscy byli już zdrowo pijani. Dziewczyny oparte o siebie spały. Freed zadzwonił telefon. Zdziwiony i pijany odebrał nawet nie odchodząc od stołu. 
- Halo?
Momentalnie jego twarz spoważniała i w jednej chwili jakby wytrzeźwiał słysząc to co ktoś mówi mu w słuchawce. Cana i Lucy obudziły się i spojrzały się na siebie pytająco. 
Jego twarz zbladła. Wstał.
- Co się stało? - Spytała brunetka
- Laxus... - Mruknął przestraszony. - Nie żyję.

~*~

Atmosfera w samochodzie była mocno napięta. Cana patrzyła w okno ze szklanymi oczami. Lucy za to cicho łkała. Freed, który kierował wozem. Patrzył się na drogę, próbując się tylko na niej skupić. Bickslow siedział ze spuszczoną głową. W końcu dotarli pod klub, gdzie jeszcze niedawno mieli próbę. Cała podróż wydawała się trwać wieczność. 
Wysiedli i szybkim krokiem skierowali się w stronę budynku. Weszli. Wokół kręcili się policjanci i różni umundurowani ludzie. Przed klubem stało kilka radiowozów i karetka, w której zapakowane było ciało. 
Freed, który jako jedyny jeszcze zachowywał jasność umysłu. Podszedł do pierwszego, lepszego policjanta.
- Co się stało? - Spytał roztrzęsiony. Owy policjant okazał się tym, który prowadzi tą sprawę.
- Jesteście jego przyjaciółmi? - Spytał pokazując im stary dowód Laxusa.
- Tak... - Odparł Bickslow. - Co się do cholery stało? - Wydawał się zachowywać jak normalny człowiek, jakby jego problemy psychiczne nagle ustąpiły. 
- Zakładamy, że połknął duże ilości Imipraminy, leku psychotropowego i popił także dużą ilością whisky. To go niemal od razu zabiło. Chciał popełnić samobójstwo, wiecie coś o tym?
Cana załamała upadając ciężko na ziemię i szlochając i wyjąc z żalu. 
Lucy natychmiastowo do niej podbiegła sama zanosząc się płaczem. Freed zacisnął zęby, a Bickslow ukrył się za maską obojętności.


~*~

Pogrzeb.
To na co Lucy nie chciała przychodzić, a jednak musiała. Zgodnie z prośbą Laxusa, kiedy ksiądz skończył cały zespół ustawił instrumenty i zagrał ich wszystkie piosenki. Wszyscy nawet nie ośmielili się czegoś powiedzieć. Jednak tak naprawdę oprócz fanów byli tylko oni. Nikogo bliskiego. Był jeszcze dziadek, który nie wyglądał na ich fana. Niski i już siwy. Po ich pożegnalnym koncercie Lucy podeszła do niego.
- Dzień dobry. - Przywitała się smętnie
- Nie taki dobry, dziecko. - Odparł.
- Pan... Był pan spokrewniony z Laxusem?
Minęła chwila, w której dziadek zrobił wielki wdech i wydech.
- Jestem... Byłem jego dziadkiem.
Blondynka otworzyła oczy ze zdziwienia. Dziadek zaczął odchodzić. Chciała coś powiedzieć.
- Pani Heartfillia? - Przed nią wyrósł komisarz Natsu, ten sam o wtedy wieczorem. - Pan Drayer zostawił dla waszego zespołu kartkę. - Podał jej papierek. - Proszę się trzymać.
- Dziękuję - Odparła zaskoczona. Oddaliła się od policjanta i poszła w stronę zespołu. Tam pokazała im kartkę.

" Cano.
Kocham Cię. I nawet teraz pamiętam, te wszystkie nasze wspólne chwilę. Byłaś i będziesz tą jedyną. Wiem. Wszystko spieprzyłem. Kocham Cię. 

Freed.
Teraz to ty będziesz liderem zespołu. Opiekuj się wszystkim i bądź lepszy ode mnie. Ja byłem egoistą i dostrzegałem tylko swoje problemy. Wiedz, że byłeś dla mnie niczym brat. Opiekuj się Lucy.

Bickslow.
Jesteś zdrowo jebnięty i wierzę, że taki zostaniesz. Mimo to znajdź swoją dziewczyną, taką jak dla mnie Cana i spędź z nią resztę życia. 

I Lucy...
Koch Dziękuję.

Wszyscy.
Zespół ma istnieć! 

Laxus"

Wszystkim leciały łzy. Na tą jedną kartkę, którą wkrótce wyrzucili, aby nie stać w miejscu. Lucy to jedno słowo wystarczyło by poczuć się usatysfakcjonowaną. 
Kocham cię!, pomyślała. 
Tamtego dnia pamiętała tylko, że Freed ją przytulał i sam płakał tak samo jak ona. Być może między nimi już wtedy rozwinęło się pewne uczucie, które zapoczątkowało w ich życiu nowy rozdział. 


The End

No i co wy na to? 
Podoba wam się?
Ja mam nadzieję, bo długo go pisajałam ~! Jak będziecie chcieli to mogłabym zrobić drugą część na podstawie tego opo opowiadającą losy Lucy i Freed. (Po tym polubiłam ten paring *Q*) Może jeszcze zrobię coś o Bicklow i Canie (Nie chcę ich paringować -_-) Ale to jeśli wyrazicie swoje chęci ;) Wstawiam po za kolejką bo nie chcę mi się czekać ;D A wgl to zamówienie dla Ricki :D Mam nadzieję, że ci się spodoba :*   
 

3 komentarze:

  1. Bosz... To było takie piękne... Aż brak słów. Jesteś kochana. Lepiej bym sama tego nie wymyśliła. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! To opowiadanie jest boskie! Dostarczyłaś tyle emocji i wrażeń. Pod koniec to się nawet rozpłakałam... Bardzo mi się spodobał ten one-shot. On aż sie prosi o dalszą kontynuację, chciałbym zobaczyć dalsze losy Lucy i Freed'a. Chyba już zaczynam lubić ten paring. =P Jeszcze raz dziękuję i życzę dużo weny, cierpliwości i czasu. Całuski :* i do następnego razu =D (jak możecie to zapraszam na swojego blog'a)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś beeeee. .... płacze przez ciebie; -; już myślałam że będzie tak pięknie a tu dupa. Dobra no to tak rozdział genialny, super i wgl ide czytać dalej. Ari chan

    OdpowiedzUsuń
  3. Już czekam na kontynuację! Jakąkolwiek - Twoje pomysły są tak dobre, że cokolwiek napiszesz i tak będę jarać się tym jak Natsu przed walką! Freed i Lucy... no, jeśli polubiłaś ten paring i planujesz rozwinąć ten temat, to czy mogłabym oczekiwać na ciąg dalszy??
    (POWIEDZ ŻE TAK! :D)

    OdpowiedzUsuń