A oto pierwszy mój one - shot na tym blogu specjalnie dla Ricki i Yuki. Mam wieelką nadzieję, że to co tu wybazgrałam się spodoba ^^ Zapraszam do czytania i oczywiście pozostawienia po sobie komentarza z opinią :3
Wielki, zielony las otaczał ją z każdej strony. Świeży zapach ściółki unosił się w powietrzu idealnie komponując się z wesołym świergotem ptaków. Tu było tak cicho i spokojnie, tu wreszcie mogła być sobą. Takie otoczenie lubiła. Choć kochała swoją gildię, to powoli zaczynały jej działać na nerwy ciągłe wrzaski, bijatyki i hulanki do rana. Chciała być po prostu w miejscu, w którym mogłaby odpocząć.
-W takim razie dziś pójdę w drugą stronę – szepnęła do siebie z uśmiechem i jednym, płynnym ruchem założyła blond włosy za ucho.
Nagle jednak dziewczynę oślepiło złociste światło, które pojawiło się na niebie. Przesłoniła dłonią oczy i spojrzała w górę. Była to jasna plama, która wyglądała trochę jak spadająca gwiazda, lecz była znacznie większa i z zawrotną prędkością zbliżała się do ziemi.
-Co do… - powiedziała zdziwiona Lucy, w tym samym momencie orientując się, że wielkie COŚ leci wprost na nią. Nie potrafiła się ruszyć, uciec, ani krzyczeć. Mogła jedynie patrzeć na ten oślepiający blask. Gdy od zderzenia dzieliły ją tylko sekundy lekko przymknęła oczy i przygotowała się na mocny cios. Nic takiego jednak nie nadeszło. Coś lekkiego obiło się o jej pierś, a później upadło u jej stóp. Bała się jednak otwierać oczy. Czyżby ta kula jeszcze do niej nie doleciała? W końcu wiedziona ciekawością uchyliła powieki i aż zakryła usta dłonią, by nie krzyknąć. Pod jej nogami leżał chłopak… nie… Anioł. Z zakrwawionymi skrzydłami i chudymi ramionami. Intuicja podpowiadała jej, że powinna na wszelki wypadek sięgnąć po klucze, lecz zignorowała ją. Mimo wszystko był… taki piękny. Klęczał, opierając dłonie na ziemi. Czarne włosy przesłaniały mu twarz. Lucy powoli klęknęła przy nim.
-Przepraszam, ale czy… czy mogę Ci jakoś pomóc?
Wtedy podniósł na nią wzrok. Nie tylko jego skrzydła były zakrwawione. Twarz poznaczona była ranami i brudem, a jego oczy wyrażały jedynie cierpienie.
-Pomóż mi – szepnął błagalnie. – Pomóż mi tam wrócić.
Próbował się podnieść, lecz oklapłe skrzydła nie pozwalały mu wstać. Usiadł na powrót i schował twarz w dłoniach. Lucy miała tak wielką chęć, by go pocieszyć, przytulić. Zrobił to za nią. Gdy wyciągnęła rękę, by złapać go za rękę on przysunął się do niej i wtulił w jej brzuch. Przez chwilę siedzieli w ciszy, którą Lucy wykorzystała na zastanowienie się. Czy to sen? Jeśli tak to nie chce, by się kończył. Chce znać zakończenie tej historii.
-Kim jesteś? – Wyszeptała w pewnym momencie wpatrując się w niewidzialny punkt znajdujący się przed nią.
-Ja? – Zapytał odwracając się i kładąc głowę na jej kolanach. W jego czarnych źrenicach dokładnie widać było niebieskie niebo, w które stronę zwrócił teraz tęskne spojrzenie. – Jestem Aniołem. A raczej byłem…
-Więc… jesteś Upadłym Aniołem? – spytała z ciekawością, jednak od razu tego pożałowała, bo chłopak skrzywił się na jej słowa. – Dlaczego? Co się stało?
Przez chwilę patrzyli na siebie ze spokojem. Nic nie zagłuszało ciszy panującej między nimi. Lucy spojrzała w jego oczy, które charakteryzowały się czarną pustką. Głębią bez końca. Jakby utracił coś, czego już nigdy nie odzyska. Jakby już nigdy nie miał zaznać szczęścia. Teraz zrozumiała, że ona ma go tak wiele. Ma przyjaciół, którzy kochają ją ponad życie, ma dom… W tej chwili zapragnęła oddać swoje szczęście nieznajomemu, byle tylko na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nic nie mówiąc przytuliła go tylko mocniej do siebie.
-Tam na górze – odpowiedział po chwili wahania i spojrzał w niebo – panują pewne zasady, których nie można łamać. Chyba się domyślasz, że zrobiłem coś czego nie powinienem. Największy grzech. I zostałem ukarany.
Blondwłosa przez chwilę walczyła ze sobą lecz ciekawość zwyciężyła.
-Czy… czy możesz mi powiedzieć co to za grzech? – Zapytała szeptem.
-Widzisz… każda osoba na Ziemi ma swojego Anioła Stróża. Nieważne, czy jest to osoba zwykła, czy posługująca się magią. Czuwa on nad nią i pomaga w trudnych chwilach. Ja pilnowałem pewnej dziewczyny. I tu zaczyna się mój grzech. Bo zrobiłem coś czego zrobić nie mogłem… Ja… zakochałem się w niej.
W oczach chłopaka znów ukazały się łzy, ale nie przestawał mówić. Całkowicie otworzył swoje serce przed dziewczyną.
-Ale nie żałuję, wiesz? Bo była taka piękna…
Nagle Lucy poczuła dziwne uczucie rozsadzające ją od środka. Ze strachem stwierdziła, że jest zazdrosna o dziewczynę, o której opowiada Anioł. Chciała dowiedzieć się kim ona jest. Nie rozumiała swoich uczuć. Czy można zakochać się od pierwszego wejrzenia? Czemu serce tak mocno uderzało ją w pierś, gdy widziała przed sobą tego chłopaka? Czemu czuła, jakby na zawsze mogła się zatracić w jego oczach?
-I miała takie piękne czekoladowe oczy, a jej blond włosy były tak miękkie, gdy ich dotykałem. A jej zapach mógłbym czuć już przez całe życie, ale niestety… - przerwał swoją wypowiedź i szybkim ruchem podniósł się z kolan dziewczyny, tak że znalazł się naprzeciwko niej. Zmarszczył brwi i ze zdziwieniem spojrzał jej w oczy.
-Lucy? – Zapytał z nadzieją.
Zdążyła tylko ujrzeć szeroki uśmiech na jego twarzy, a już za chwilę trzymana była w silnych ramionach chłopaka.
-Znalazłem cię – szepnął, a w jego oczach dostrzec można było iskierki szczęścia. – Wiedziałem, że cię odnajdę.
-Taa… wpadłeś na mnie i to dosłownie – odpowiedziała lekko naburmuszona lecz w głębi serca miała ochotę skakać ze szczęścia. To musiał być sen… Przecież takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. Jednak, jeśli był to sen to musiał być bardzo rzeczywisty. Stał tu przed nią. Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny, czarnowłosy… jej ideał.
-Zaniosę do domu moją księżniczkę – rzekł w pewnym momencie, całkowicie nie zwracając uwagi na jej niezadowoloną minę. Nie miała nic przeciwko, więc w milczeniu zaniósł ją pod drzwi mieszkania. Wiedział, gdzie się ono znajduje – w końcu był z nią od urodzenia, mimo że nie zdawała sobie z tego sprawy.
Delikatnie postawił ją na ziemi, lecz gdy tylko się wyprostował, z jego skrzydeł wypadł kolejny pęk śnieżnobiałych piór. Skrzywił się z bólu.
-Idziemy do gildii – zarządziła Lucy z miną nieznoszącą sprzeciwu. – Wendy się tobą zajmie.
Spojrzał na nią z wdzięcznością, i gdy ruszyła przed siebie zatrzymał ją lekko przytulając ją od tyłu.
-Jesteś taka kochana – szepnął czule, owiewając jej szyję swym słodkim oddechem. Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi, choć czuła, że w jej brzuchu zalęgło się stado motyli, które łaskoczą ją od środka swoimi kolorowymi skrzydłami. Złapała go za rękę i razem ruszyli w stronę gildii Fairy Tail napawając się swoją obecnością. Gdy tylko doszli do drzwi, dziewczyna przestrzegła go, by zaraz po ich otworzeniu na wszelki wypadek się schylił. Na szczęście skorzystał z jej rady, gdyż zaraz nad jego głową przeleciało ciężkie, drewniane krzesło. Po wejściu przybyszy do gildii wszelkie rozmowy ucichły. Nikt się nie śmiał, nikt nie rozmawiał, nikt nie pił. Każdego zainteresował nieznajomy stojący w progu ich „domu” oraz jego dwa skrzydła żałośnie odstające z pleców.
-To jest mój przyjaciel – przerwała ciszę Lucy – ma na imię… ee… - przerwała uświadamiając sobie, że nawet nie zna jego imienia. Spojrzała w jego stronę szukając pomocy.
-Rogue – przedstawił się chłopak, a na jego ustach wykwitł lekki, blady śmiech. Nie wiedział jak zareaguje gildia na jego przybycie. W końcu tak bardzo różnił się od wszystkich… Jakie więc było jego zaskoczenie, gdy nagle wszyscy po kolei ze śmiechem zaczęli wstawać i witać go z otwartymi ramionami. Wreszcie poczuł się… akceptowany.
Po paru godzinach rozmów, zabaw i opowiadania o sobie, chłopak stwierdził, że ogarnia go zmęczenie. Czuł się już o niebo lepiej, ze względu na leczniczą moc Wendy. Spojrzał na Lucy, która siedziała przy barze razem z Mirą i lekko kiwnął głową. Od razu zrozumiała co ma na myśli, szybko pożegnała się z przyjaciółką i ruszyła do wyjścia. Znów przemierzyli całą drogę trzymając się za ręce i rzucając w swoją stronę zalotne uśmiechy. Dla Lucy oczywiste było, że Rogue zamieszka z nią. Nie było innego wyjścia. Gdy dotarli do mieszkania zmierzch dawno już ogarnął ulice Fiore. Dziewczyna od razu po wejściu do mieszkania wskoczyła do wanny z gorącą wodą razem ze swoimi przemyśleniami. Czy ona wcześniej była szczęśliwa? Czym było jej wcześniejsze szczęście w porównaniu do tego? Ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem. Od kiedy to stała się taką buntowniczką? Nagle poznała jakiegoś chłopaka, zakochała się, a teraz postanowiła, że zamieszka on razem z nią. I to wszystko w jednym dniu! Nie marnując cennego czasu i ciepłej wody wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i ubrała w zwiewną, białą halkę, w której zazwyczaj spała. Światła w całym domu były pogaszone lecz dobrze znała drogę do kuchni.
-Może Rogue jest głodny? – Zapytała siebie w myślach. – W końcu nie jadł nic w gildii i od samego rana…
Kiedy po omacku szła w stronę kuchni, nagle ktoś zagrodził jej drogę i przycisnął ją do ściany.
-Jednak dzisiaj mam ochotę na coś słodkiego – szepnął Rogue i oparł się o ścianę obiema rękami, tak że jej twarz znajdowała się między nimi, a ich twarze dzieliło kilka marnych centymetrów. Powoli i z czułością wpił się w jej wargi równocześnie obejmując ją w talii. Po krótkiej chwili zdziwienia jego zachłannością, Lucy z przyjemnością zaczęła oddawać namiętne pocałunki. Kiedy na chwilę się od niej odsunął jego oczy wyrażały miłość i wielkie pragnienie.
-Tyle czekałem… - szepnął, a w jego głosie bardzo wyraźnie słychać było radość. W końcu ją miał.
Nie odrywając się od siebie i nadal obdarowując czułymi pocałunkami zrobili jeden krok w bok, a potem kolejne, aż natrafili na drzwi do sypialni. Rogue jedną wolną ręką zaczął szarpać się z klamką, by otworzyć drzwi. Wpadli do niego i zahaczając nogami o mały dywanik wylądowali idealnie na łóżku. Chłopak oderwał się w końcu od jej miękkich ust i zaczął zjeżdżać coraz niżej muskając wargami jej smukłą szyję. W pewnym momencie odsunął przeszkadzające ramiączko jej białej halki. Tym razem językiem powoli przejeżdżał od ramienia do szyi, a słysząc jej pomruki zadowolenia, aż uśmiechnął się w duchu. Po chwili podniosła się do pozycji siedzącej i oplotła go w pasie nogami, tak że znalazł się między nimi. Tym razem to dziewczyna przejęła inicjatywę wkładając mu rękę pod koszulę i gładząc po umięśnionym brzuchu. Chcąc ułatwić jej zadanie ściągnął koszulkę przez głowę i już za chwilę mogła rozkoszować się widokiem jego rozgrzanego ciała. Przylgnęła do niego i zaczęła obdarowywać go krótkimi pocałunkami w okolicach szyi i torsu, czasami zaś podnosiła się i lekko przygryzała łatki jego uszu. Za każdym razem, podczas tych czułości jego plecy dopadał przyjemny dreszcz. Nie tracąc czasu zsunął drugie ramiączko halki, która powoli zaczęła zsuwać się w dół. Po chwili Lucy pomogła jej i kolejna część garderoby znalazła się na podłodze. Rogue w tym czasie też pozbył się jednej części z ubrania jaką były spodnie. Przez chwilę patrzyli na siebie, a ich pragnienie wypisane było na twarzach. Nieznajomi sobie. A już tak zakochani. Chłopak nie czekając dłużej rzucił się na Lucy jak dzikie zwierze. Chwilę siłował się z zapięciem jej stanika, ale zaraz odrzucił go w kąt pokoju. Jego oczom ukazały się pokaźnych rozmiarów piersi dziewczyny. Nie czekając na zbędne pozwolenia zaczął miętosić je w rękach, ssać i podgryzać, powodując kolejną falę jęków zadowolenia. Przy okazji gładził ręką wewnętrzną stronę jej ud powoli dobierając się do koronkowych majtek. Bez wahania pozbyli się ostatnich ubrań, które mieli na sobie i teraz już całkiem nadzy na powrót do siebie przylgnęli. Z zamkniętymi oczami na oślep szukali swoich ust. Pragnęła go z całych sił. Pragnęła, by znalazł się jeszcze bliżej. A on pragnął jej tak samo. Wreszcie spełnił prośbę, która wręcz rozsadzała jej ciało. Znalazł się w niej z taką szybkością, ze aż krzyknęła zdziwiona. Za chwilę jednak zaskoczenie ustąpiło fali rozkoszy i zadowolenia. Delektowali się tą chwilą, ich ruchy były miarowe, lecz za chwilę zaczęły stawać się coraz szybsze. Łóżko ruszało się w przód i w tył jakby za chwilę miało się rozpaść. Pokój wypełniały jego trzaski oraz krzyki i jęki dziewczyny. Poczuli, że zaraz oboje osiągną szczyt. W końcu zmęczeni lecz szczęśliwi opadli obok siebie z nadal przyspieszonymi oddechami. Wtulili się w siebie jak najmocniej potrafili.
-Kocham cię, Lucy – szepnął jej do ucha chłopak.
-Ja też cię kocham, Rogue – odpowiedziała wzruszona i pomyślała, że na takiego kogoś mogłaby czekać całą wieczność.
-Tam na górze – odpowiedział po chwili wahania i spojrzał w niebo – panują pewne zasady, których nie można łamać. Chyba się domyślasz, że zrobiłem coś czego nie powinienem. Największy grzech. I zostałem ukarany.
Blondwłosa przez chwilę walczyła ze sobą lecz ciekawość zwyciężyła.
-Czy… czy możesz mi powiedzieć co to za grzech? – Zapytała szeptem.
-Widzisz… każda osoba na Ziemi ma swojego Anioła Stróża. Nieważne, czy jest to osoba zwykła, czy posługująca się magią. Czuwa on nad nią i pomaga w trudnych chwilach. Ja pilnowałem pewnej dziewczyny. I tu zaczyna się mój grzech. Bo zrobiłem coś czego zrobić nie mogłem… Ja… zakochałem się w niej.
W oczach chłopaka znów ukazały się łzy, ale nie przestawał mówić. Całkowicie otworzył swoje serce przed dziewczyną.
-Ale nie żałuję, wiesz? Bo była taka piękna…
Nagle Lucy poczuła dziwne uczucie rozsadzające ją od środka. Ze strachem stwierdziła, że jest zazdrosna o dziewczynę, o której opowiada Anioł. Chciała dowiedzieć się kim ona jest. Nie rozumiała swoich uczuć. Czy można zakochać się od pierwszego wejrzenia? Czemu serce tak mocno uderzało ją w pierś, gdy widziała przed sobą tego chłopaka? Czemu czuła, jakby na zawsze mogła się zatracić w jego oczach?
-I miała takie piękne czekoladowe oczy, a jej blond włosy były tak miękkie, gdy ich dotykałem. A jej zapach mógłbym czuć już przez całe życie, ale niestety… - przerwał swoją wypowiedź i szybkim ruchem podniósł się z kolan dziewczyny, tak że znalazł się naprzeciwko niej. Zmarszczył brwi i ze zdziwieniem spojrzał jej w oczy.
-Lucy? – Zapytał z nadzieją.
Zdążyła tylko ujrzeć szeroki uśmiech na jego twarzy, a już za chwilę trzymana była w silnych ramionach chłopaka.
-Znalazłem cię – szepnął, a w jego oczach dostrzec można było iskierki szczęścia. – Wiedziałem, że cię odnajdę.
-Taa… wpadłeś na mnie i to dosłownie – odpowiedziała lekko naburmuszona lecz w głębi serca miała ochotę skakać ze szczęścia. To musiał być sen… Przecież takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. Jednak, jeśli był to sen to musiał być bardzo rzeczywisty. Stał tu przed nią. Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny, czarnowłosy… jej ideał.
-Zaniosę do domu moją księżniczkę – rzekł w pewnym momencie, całkowicie nie zwracając uwagi na jej niezadowoloną minę. Nie miała nic przeciwko, więc w milczeniu zaniósł ją pod drzwi mieszkania. Wiedział, gdzie się ono znajduje – w końcu był z nią od urodzenia, mimo że nie zdawała sobie z tego sprawy.
Delikatnie postawił ją na ziemi, lecz gdy tylko się wyprostował, z jego skrzydeł wypadł kolejny pęk śnieżnobiałych piór. Skrzywił się z bólu.
-Idziemy do gildii – zarządziła Lucy z miną nieznoszącą sprzeciwu. – Wendy się tobą zajmie.
Spojrzał na nią z wdzięcznością, i gdy ruszyła przed siebie zatrzymał ją lekko przytulając ją od tyłu.
-Jesteś taka kochana – szepnął czule, owiewając jej szyję swym słodkim oddechem. Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi, choć czuła, że w jej brzuchu zalęgło się stado motyli, które łaskoczą ją od środka swoimi kolorowymi skrzydłami. Złapała go za rękę i razem ruszyli w stronę gildii Fairy Tail napawając się swoją obecnością. Gdy tylko doszli do drzwi, dziewczyna przestrzegła go, by zaraz po ich otworzeniu na wszelki wypadek się schylił. Na szczęście skorzystał z jej rady, gdyż zaraz nad jego głową przeleciało ciężkie, drewniane krzesło. Po wejściu przybyszy do gildii wszelkie rozmowy ucichły. Nikt się nie śmiał, nikt nie rozmawiał, nikt nie pił. Każdego zainteresował nieznajomy stojący w progu ich „domu” oraz jego dwa skrzydła żałośnie odstające z pleców.
-To jest mój przyjaciel – przerwała ciszę Lucy – ma na imię… ee… - przerwała uświadamiając sobie, że nawet nie zna jego imienia. Spojrzała w jego stronę szukając pomocy.
-Rogue – przedstawił się chłopak, a na jego ustach wykwitł lekki, blady śmiech. Nie wiedział jak zareaguje gildia na jego przybycie. W końcu tak bardzo różnił się od wszystkich… Jakie więc było jego zaskoczenie, gdy nagle wszyscy po kolei ze śmiechem zaczęli wstawać i witać go z otwartymi ramionami. Wreszcie poczuł się… akceptowany.
Po paru godzinach rozmów, zabaw i opowiadania o sobie, chłopak stwierdził, że ogarnia go zmęczenie. Czuł się już o niebo lepiej, ze względu na leczniczą moc Wendy. Spojrzał na Lucy, która siedziała przy barze razem z Mirą i lekko kiwnął głową. Od razu zrozumiała co ma na myśli, szybko pożegnała się z przyjaciółką i ruszyła do wyjścia. Znów przemierzyli całą drogę trzymając się za ręce i rzucając w swoją stronę zalotne uśmiechy. Dla Lucy oczywiste było, że Rogue zamieszka z nią. Nie było innego wyjścia. Gdy dotarli do mieszkania zmierzch dawno już ogarnął ulice Fiore. Dziewczyna od razu po wejściu do mieszkania wskoczyła do wanny z gorącą wodą razem ze swoimi przemyśleniami. Czy ona wcześniej była szczęśliwa? Czym było jej wcześniejsze szczęście w porównaniu do tego? Ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem. Od kiedy to stała się taką buntowniczką? Nagle poznała jakiegoś chłopaka, zakochała się, a teraz postanowiła, że zamieszka on razem z nią. I to wszystko w jednym dniu! Nie marnując cennego czasu i ciepłej wody wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i ubrała w zwiewną, białą halkę, w której zazwyczaj spała. Światła w całym domu były pogaszone lecz dobrze znała drogę do kuchni.
-Może Rogue jest głodny? – Zapytała siebie w myślach. – W końcu nie jadł nic w gildii i od samego rana…
Kiedy po omacku szła w stronę kuchni, nagle ktoś zagrodził jej drogę i przycisnął ją do ściany.
-Jednak dzisiaj mam ochotę na coś słodkiego – szepnął Rogue i oparł się o ścianę obiema rękami, tak że jej twarz znajdowała się między nimi, a ich twarze dzieliło kilka marnych centymetrów. Powoli i z czułością wpił się w jej wargi równocześnie obejmując ją w talii. Po krótkiej chwili zdziwienia jego zachłannością, Lucy z przyjemnością zaczęła oddawać namiętne pocałunki. Kiedy na chwilę się od niej odsunął jego oczy wyrażały miłość i wielkie pragnienie.
-Tyle czekałem… - szepnął, a w jego głosie bardzo wyraźnie słychać było radość. W końcu ją miał.
Nie odrywając się od siebie i nadal obdarowując czułymi pocałunkami zrobili jeden krok w bok, a potem kolejne, aż natrafili na drzwi do sypialni. Rogue jedną wolną ręką zaczął szarpać się z klamką, by otworzyć drzwi. Wpadli do niego i zahaczając nogami o mały dywanik wylądowali idealnie na łóżku. Chłopak oderwał się w końcu od jej miękkich ust i zaczął zjeżdżać coraz niżej muskając wargami jej smukłą szyję. W pewnym momencie odsunął przeszkadzające ramiączko jej białej halki. Tym razem językiem powoli przejeżdżał od ramienia do szyi, a słysząc jej pomruki zadowolenia, aż uśmiechnął się w duchu. Po chwili podniosła się do pozycji siedzącej i oplotła go w pasie nogami, tak że znalazł się między nimi. Tym razem to dziewczyna przejęła inicjatywę wkładając mu rękę pod koszulę i gładząc po umięśnionym brzuchu. Chcąc ułatwić jej zadanie ściągnął koszulkę przez głowę i już za chwilę mogła rozkoszować się widokiem jego rozgrzanego ciała. Przylgnęła do niego i zaczęła obdarowywać go krótkimi pocałunkami w okolicach szyi i torsu, czasami zaś podnosiła się i lekko przygryzała łatki jego uszu. Za każdym razem, podczas tych czułości jego plecy dopadał przyjemny dreszcz. Nie tracąc czasu zsunął drugie ramiączko halki, która powoli zaczęła zsuwać się w dół. Po chwili Lucy pomogła jej i kolejna część garderoby znalazła się na podłodze. Rogue w tym czasie też pozbył się jednej części z ubrania jaką były spodnie. Przez chwilę patrzyli na siebie, a ich pragnienie wypisane było na twarzach. Nieznajomi sobie. A już tak zakochani. Chłopak nie czekając dłużej rzucił się na Lucy jak dzikie zwierze. Chwilę siłował się z zapięciem jej stanika, ale zaraz odrzucił go w kąt pokoju. Jego oczom ukazały się pokaźnych rozmiarów piersi dziewczyny. Nie czekając na zbędne pozwolenia zaczął miętosić je w rękach, ssać i podgryzać, powodując kolejną falę jęków zadowolenia. Przy okazji gładził ręką wewnętrzną stronę jej ud powoli dobierając się do koronkowych majtek. Bez wahania pozbyli się ostatnich ubrań, które mieli na sobie i teraz już całkiem nadzy na powrót do siebie przylgnęli. Z zamkniętymi oczami na oślep szukali swoich ust. Pragnęła go z całych sił. Pragnęła, by znalazł się jeszcze bliżej. A on pragnął jej tak samo. Wreszcie spełnił prośbę, która wręcz rozsadzała jej ciało. Znalazł się w niej z taką szybkością, ze aż krzyknęła zdziwiona. Za chwilę jednak zaskoczenie ustąpiło fali rozkoszy i zadowolenia. Delektowali się tą chwilą, ich ruchy były miarowe, lecz za chwilę zaczęły stawać się coraz szybsze. Łóżko ruszało się w przód i w tył jakby za chwilę miało się rozpaść. Pokój wypełniały jego trzaski oraz krzyki i jęki dziewczyny. Poczuli, że zaraz oboje osiągną szczyt. W końcu zmęczeni lecz szczęśliwi opadli obok siebie z nadal przyspieszonymi oddechami. Wtulili się w siebie jak najmocniej potrafili.
-Kocham cię, Lucy – szepnął jej do ucha chłopak.
-Ja też cię kocham, Rogue – odpowiedziała wzruszona i pomyślała, że na takiego kogoś mogłaby czekać całą wieczność.
Szybka Lucy xDDDD
OdpowiedzUsuńCóż... trochę się jej nie dziwię xD Gdyby na mnie spadł z nieba Rogue.. Ugh! Muszę się ogarnąć!
Ej, pomijając fakt, ze to wszystko było dla mnie za szybko(chociaż aniołek znał ją już tyle lat xD) to było cudowne :D
No i oczywiście hentai (delikatny jak na Ciebie xD) musiał być!
Jakże by inaczej xDDD
A mi oczywiście się on podobał xDD
Doszłam(Gihi xD) do wniosku, że mogłabym takie rozdziały czytać codziennie :P
No! Pierwszy raz się spotykam z takim paringiem (oczywiście - wiesz to xD) i wyszedł Ci on cudownie ;3 *składa pokłon*
Wybacz, ale mój komentarz dobiega końca, dzisiaj nie masz co liczyć na więcej xD
Do zobaczenia~ *w*
Emh...umm...etto...
OdpowiedzUsuńToshiro : *rumieni się*
Stwierdzam, że jestem zboczuchem >.<
Rogal x Lucyna Sercefillia >.< awwwww
Kaori chce więcej. Żeby napisać tak wspaniały parring... Jeszcze dotyczący tej pary, która w anime i mandze nie zwraca na siebie uwagi >.<
Jesteś genialna!!! *ścisza głos* i Twój hentai też...
Toshiro : *rumieni się*
A ten w jakiś trans zapadł... Tyle lat żyje,a hentaia się wstydzi przeczytać...
Ojeej, dziękuję, nie spodziewałam się, że aż tak to może się spodobać :D
UsuńDzięki takim słowom, aż się chce pisać! ;*
Ricki: Sorry, ze tak późno.
OdpowiedzUsuńYuki: Własnie. Przepraszamy. Trochę za bardzo zajęłyśmy sie swoim opowiadaniem naszych przygód, że nie miałyśmy czasu nawet tu zajrzeć.
Ricki: No, ale jesteśmy. Co do opowiadania to spełniłaś nasze oczekiwania, aż za dobrze!
Yuki: Z czego jesteśmy bardzo zadowolone.
Ricki: A ten hentai świetny.
Yuki: Bosz... Brak mi słów...
Ricki: A ta znowu go czyta... Już, któryś raz z kolei... Cholerny zboczuch!
Yuki: Kogo nazywasz zboczuchem, hę ? Przecież to ty przeczytałaś to z paręnaście razy!
Ricki: Ja ? Nie, nie coś ci się pomyliło.. No dobra poddaję się...
Yuki: Juhu! Wygrałam! No dobra, pozostało tylko jeszcze jedno. Życzyć tobie i pozostałym autorkom...
Ricki: Wszystkiego najlepszego...
Ricki i Yuki: W 2014 roku!
Dziękuję, pisanie tego to była sama przyjemność ;*
Usuń