Akademia Wróżek Czarnej Wstęgi była znana jako liceum, do którego uczęszczali uczniowie wyjęci spod prawa, ci sprawiający problemy wychowawcze oraz inne typy spod ciemnej gwiazdy. Szkoła ta, według ankiety przeprowadzonej w regionie Kanto w Tokio ( gdzie mieściło się liceum ), była uznawana za zalążek przestępstwa i występku. Słowem, nikt normalny nie chciałby tam trafić. Wśród uczniów chodziły legendy, że w szkole są podobno jacyś nauczyciele, chociaż prócz dyrektorki nikt się nigdy nie pokazywał. Jeszcze dziwniejszym było zjawisko jakichkolwiek testów, na których większość dostawała zero punktów; niektórzy ( bardzo nieliczni ) mieli najlepszy wynik wynoszący dwadzieścia pięć punktów na sto.
W bramie stanęła wysoka, na oko szesnastoletnia dziewczyna o długich blond włosach. Ubrana była w czarny mundurek i krótkie spodenki. Na plecach trzymała równie ciemną teczkę, chociaż teraz zastanawiała się, po co w ogóle ją wzięła. Podeszła do szklanej tablicy z wywieszonymi informacjami na temat klas. Po kilku minutach studiowania, nic nie zrozumiała. Chciała się kogoś zapytać o drogę, jednak plac zupełnie opustoszał. Apel już dawno się zaczął, a ona była bardzo spóźniona. Bez większego wyjścia pobiegła na ślepo korytarzem.
***
- Witam was na rozpoczęciu roku, drodzy uczniowie...- powiedziała nieśmiało młoda dziewczyna z różowymi włosami, ubrana w białą, dużo zasłaniającą sukienkę. Mikrofon był ustawiony na maksymalną głośność, a mimo to wszyscy musieli bardzo wytężyć słuch.- Ministerstwo Edukacji postanowiło przydzielić nam nowych nauczycieli, którzy będą was uczyć w tym roku.- Kobieta wskazała na siedzących za nią ludzi. Po sali rozległ się cichy szept.
- Idiotyzm- stwierdziła niska dziewczyna, krzyżując ręce na piersi. Miała ona średniej długości niebieskie włosy, upięte w wysoki, boczny kucyk. Ubrana była w tradycyjny mundurek Akademii, czyli białą koszulę, czarny bezrękawnik oraz tego samego koloru krótką spódniczkę. Dziewczyna nazywała się Levy Mcgarden. W liceum znana była jako Informatorka. Posiadała dużą wiedzę na każdy temat i niesamowitą inteligencję oraz " wtyki " w różnych miejscach i podejrzane kontakty z innymi ludźmi.
- Cóż, z tym muszę się zgodzić. Einsteinów z nas nie zrobią.- Chłopak siedzący obok Levy kiwnął głową. Miał rozczochrane, granatowe włosy. Zamiast tradycyjnego mundurka ubrany był w białą, na wpół rozpiętą koszulę oraz czarne spodnie. Gray Fullbuster był kobieciarzem; nie było dziewczyny, która oparłaby się jego wdziękom ( nie liczymy oczywiście jego przyjaciółek ).
- Ugh! Kiedy skończy się ten apel?!- warknął lekko podenerwowany Gajeel Redfox, spoglądając co chwilę na ekran komórki. Miał on czarne włosy i bordowe oczy. Był dilerem narkotyków i innych nie do końca legalnych substancji.- Klient czeka na mnie przed szkołą, muszę się spieszyć!
- Uspokój się, Gajeel. Wiesz, że dla Aries to ważna sprawa- syknęła Levy, mierząc chłopaka groźnym spojrzeniem. Czarnowłosy wywrócił oczami. Mcgarden i on byli przybranym rodzeństwem. Tak naprawdę nienawidzili się nawzajem i nie znosili swojego towarzystwa, ale szło się przyzwyczaić. Jedynym problemem był fakt, że niegdyś chodzili ze sobą, a trzeba przyznać, że była to groźna mieszanka.
- Ej, zakochani- przerwała im kobieta siedząca nieopodal.- Może tak przyspieszymy trochę to show?
Nazywała się Wendy Marvell, miała niebieskie, długie włosy i niesamowicie duże piersi, które eksponowała za każdą nadarzającą się okazją. Uchodziła za dziwkę lub prostytutkę.
- Och tak! Dokopmy komuś!- zaproponował wesoło Natsu Dragneel, podnosząc się z krzesła. Miał on różowe włosy i ciemne oczy. Dodatkiem do mundurka był jeszcze szalik jego zmarłego ojca. Natsu uchodził za największego małoletniego brutala, dzikusa i chuligana. Uwielbiał znęcanie się nad słabszymi i wszelkiego rodzaju bójki.
- Siedź na miejscu, idioto!- uciszyła go brązowowłosa, kopiąc chłopaka po głowie. Nazywała się Cana Alberona. Nie była aż tak zdemoralizowana jak reszta paczki, ale nie należała też do najświętszych. Lubiła sobie porządnie wypić i chętnie uprawiała hazard. Niegdyś została zgwałcona, przez co zamierzała popełnić samobójstwo, ale od śmierci uratował ją jej przyjaciel, a alkohol pomógł poradzić sobie z życiem.- Zgadzam się z Wendy.
- Nie trzeba od razu robić zamieszania, ludzie. Po prostu dajmy Aries znać- zaprzeczyła twardo Levy, wskazując na blondynka siedzącego obok brązowowłosej. Cana spojrzała na mężczyznę po swojej lewej stronie. Westchnęła. Blondyn nosił imię Laxus Dreyar i był przyjacielem Alberony. Najmniej zdemoralizowany z całej grupy. Lubił spać i kraść, co nie było przestępstwem najwyższej wagi. Cana jednym szybkim ruchem zrzuciła go z krzesła, co zwróciło uwagę dyrektorki Aries. Różowowłosa szybko zorientowała się w sytuacji.
- To chyba wszystko. Nauczycieli poznacie na lekcjach zapoznawczych. Można się rozejść- zakończyła, patrząc znacząco na Levy. Niebieskowłosa uśmiechnęła się, co niechcący zauważył Gajeel. Już dawno nie widział u niej takiego wyrazu twarzy.
Po kilku minutach sala gimnastyczna zupełnie opustoszała. Zostało tylko parę osób, które zajmowały się sprzątaniem po apelu. Do tego dumnego zadania wyznaczono Gray'a i jeszcze jedną dziewczynę, która chyba nie zamierzała się pojawić.
- Ej, Buster... myślisz, że jaka jest ta dziewczyna, co nie przyszła?- spytał Gajeel, siedząc na parkiecie. Czekał na Levy, która poszła porozmawiać z dyrektorką i pogratulować jej świetnego przemówienia.
- Na pewno jest leniwa- stwierdził bez wahania chłopak, rzucając miotłę przyjacielowi. Redfox spojrzał na niego zdziwiony.- Pomóż mi, jak ci się nudzi.
- Chciałbyś!- zawołał rozbawiony czarnowłosy, odkładając przedmiot.- Prędzej księżyc wybuchnie, aniżeli ja zacznę sprzątać!- Gajeel roześmiał się.- A tak w ogóle, jak ona się nazywała?
- Lucy Heartfilia- odpowiedział po chwili Gray, siadając obok Redfoxa. Odkręcił butelkę z wodą, wylewając całą zawartość na siebie.
- Nie znam- stwierdził po chwili czarnowłosy. Gray podejrzewał, kim może być ta osoba.
***
Było już po dwudziestej. Wszystkie placówki edukacyjne i nauczające zostały zamknięte. Uczniowie wrócili do domów bądź bez celu pałętali się po ulicach Tokio. Zadowoleni pracownicy budynków szkolnych opuścili już swoje miejsca pracy.
- Świetnie- szepnął do siebie Gray, chodząc po parkiecie sali gimnastycznej. Nowy woźny zamknął szkołę, nie sprawdzając uprzednio wszystkich pomieszczeń. Na dodatek wyłączył ogrzewanie, przez co w budynku zrobiło się cholernie zimno. Fullbuster mógł do kogoś zadzwonić, jednak dziwnym trafem padła mu komórka. Chcąc czy nie chcąc, granatowowłosy był uwięziony tutaj aż do ósmej rano. Nałożył na siebie kurtkę, którą przyniósł z szatni, po czym usiadł w najciemniejszym kącie w pomieszczeniu. Zamknął oczy, próbując przeczekać te kilka godzin w " krainie Morfeusza ". Nie przejmując się usłyszanymi już wcześniej krokami gdzieś w budynku szkolnym, usnął.
***
Blondwłosa dziewczyna biegła nieznanymi korytarzami, mijając kolejne sale lekcyjne. Było około dwudziestej trzeciej, a ona samotnie błąkała się po opuszczonej szkole. Nienawidziła takich miejsc. W życiu widziała wiele horrorów i doskonale wiedziała, jak się takie przygody kończą. Na pewno nie należały one do najprzyjemniejszych.
W końcu dotarła do bocznych schodów, które najprawdopodobniej prowadziły do sali gimnastycznej i pomniejszych pomieszczeń ze sprzętami sportowymi. Nie czekając długo, zeszła na dół. Po kilku minutach była już przed drzwiami, które szybko otworzyła, wchodząc do środka. Zamknęła je za to bardzo powoli, starając się zbytnio nie hałasować.
Ostrożnie przemieściła się na środek sali gimnastycznej, uważnie rozglądając się dookoła. Uspokoiła się dopiero po kilku minutach, kiedy nie zauważyła nic podejrzanego.
- Kim ty jesteś, co?
Dziewczyna podskoczyła ze strachu, przyjmując pozycję bojową. Nie wiedziała, z której strony pochodzi tajemniczy głos.
- Jestem Lucy. A ty?- zapytała z wahaniem, nie tracąc czujności.
- Jestem duchem tej sali gimnastycznej, a dokładnie panem woźnym. Kiedyś jakiś gówniarz zrzucił coś ciężkiego z trybun. Los chciał mojej śmierci, jak widać. W każdym razie, nie żyję- odpowiedziano znudzonym głosem.
- No... to trochę taka głupia śmierć- stwierdziła Lucy, po dłuższym zastanowieniu.
- Nie tobie to osądzać, smarkulo! Powiedz mi, czy jesteś dziewicą?
- A co to ma do rzeczy?
- Od twojej odpowiedzi zależy, w jaki sposób zginiesz. No wiesz, takich rzeczy nie wiedzieć!- Duch był najwyraźniej oburzony.- I ty się nazywasz fanką horrorów?!
- Ale ja nie chcę umierać!- powiedziała dziewczyna, stanowczo zaprzeczając. Strach jakoś minął, ustępując miejsca zdenerwowaniu.- I skąd wiesz, że lubię horrory?
- Nie chcę się chwalić, ale byłem też jasnowidzem!- odpowiedziała dumnie istota.- A to, że nie chcesz umierać, mnie nie obchodzi! To nie jest koncert życzeń! Odpowiedz na moje pytanie, mam jeszcze robotę w sklepie z bielizną!
- Skoro jesteś jasnowidzem, to sam sobie odpowiedz.- Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze.
- W dupę do kwadratu!- zaklął duch, wzdychając. Słychać było, że jest troszkę zniecierpliwiony.- A, wszystko jedno! Dziewica czy nie, to czas gwałtu!- zawołał radośnie. Blondynka usłyszała hałas, dopiero potem szybkie kroki. Odwróciła się, widząc kogoś z prześcieradłem na głowie. Zamachnęła się, po czym uderzyła ofiarę, kiedy była dość blisko. Istota upadła na ziemię, wydając przy tym okrzyk bólu. Z głowy osobnika spadło prześcieradło, ukazując jego granatowe włosy i ciemne oczy. Dziewczyna zbliżyła się do mężczyzny, który masował się po obolałym policzku.
- Co ty robisz, wariatko?!- krzyknął z wyrzutem, podnosząc się z ziemi.
- To ty jesteś tym duchem?- spytała z powątpiewaniem, przyglądając się Grayowi.
- A czy ja ci, do cholery, wyglądam na jakiegoś nieżywego gościa?!- wykrzyknął, pokazując swój czerwony policzek. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- No to czemu biegłeś w moją stronę?- spytała podejrzliwie, mierząc chłopaka ostrym spojrzeniem.
- Eh?
- Najpierw gadał ze mną duch, a potem pojawiłeś się ty- wytłumaczyła powoli Lucy, uznając Fullbustera za przygłupa. Chłopaka to niesamowicie zdenerwowało.
- Chciałem cię tylko nastraszyć, wariatko... hm?- Gray wyglądał, jakby coś sobie przypomniał.- Czy ty nie jesteś Lucy Heartfilia, siostra Meilin Heartfili?
- A, no tak. Ty to pewnie Gray Fullbuster, co?- odpowiedziała bez uczuciowo blondynka, krzyżując ręce na piersi. Granatowowłosy uśmiechnął się pod nosem. Niegdyś Gray porzucił Meilin, co strasznie rozwścieczyło Lucy. W zemście dziewczyna zaczęła prowadzić jego związki do rozpadu, czego chłopak nie mógł wytrzymać na dłuższą metę. Blondynka zaproponowała mu pewien układ- on i ona musieli chodzić ze sobą przez cztery długie miesiące. Fullbusterowi wydawało się to proste, jednak wtedy nie znał jeszcze trudnego charakteru dziewczyny. Mimo początkowych sporów i męczarni, odnaleźli wspólne tematy ( których mieli bardzo dużo ) i często ze sobą przebywali. Kiedy cztery miesiące dobiegły końca ( a czas ten minął bardzo szybko ), kontakt się urwał. Zachowywali się obco, jakby nigdy nie mieli ze sobą nic wspólnego. Kiedy Gray zrozumiał, że brakuje mu Lucy i jej pięknego śmiechu, niespodziewanie wyjechała. Nie zdążył się z nią nawet pożegnać. W końcu zrozumiał, że w jego sercu pojawiło się nowe uczucie, którego nigdy wcześniej nie doznał. Było jednak za późno.
- Nie udawaj, że nie cieszysz się na mój widok.- Gray uśmiechnął się szarmancko, na co dziewczyna spłonęła rumieńcem.
- Może trochę...- przyznała cicho, spuszczając głowę. Fullbuster zbliżył się do blondynki.
- Pocałuj mnie- wyszeptał jej do ucha. Lucy natychmiast się odsunęła, patrząc podejrzliwie na chłopaka. Granatowowłosy zaśmiał się- Tak mi wtedy powiedziałaś, pamiętasz? Wtedy, w sali gimnastycznej, w gimnazjum. Wracają wspomnienia...- powiedział rozmarzony chłopak, spoglądając na okno położone nieco wyżej. Doskonale było widać księżyc.
- To było dawno i zrobiłam to tylko na potrzeby naszej umowy!- zaprzeczyła szybko Lucy, mówiąc trochę pewniej. Gray westchnął. Najwyraźniej ona tego jeszcze nie zrozumiała. Myślał, że jest trochę mądrzejsza.
- Dobra, niech ci będzie.- Fullbuster wzruszył zrezygnowany ramionami.- Ale chcąc czy nie chcąc, musimy tu zostać- powiedział znudzony, udając się na swoje poprzednie miejsce, które mieściło się przy kaloryferze. Usiadł przy " piecyku ", po czym narzucił na siebie wielką kurtkę. Spojrzał wyczekująco na Lucy, poklepując miejsce obok siebie. Z lekkim wahaniem dziewczyna usiadła obok chłopaka, obejmując swoje zmarznięte kolana.
- Szlag... czemu musiałam tu z tobą utknąć?- wyszeptała, zamykając oczy. Było jej zimno, ale nie odważyła się poprosić o pomoc Fullbustera.- Ciepło ci? Przynajmniej tobie...- powiedziała z wyrzutem.
- Ano ciepło, ciepło... ale nie dość- powiedział Gray, wpatrując się w jakiś niewidzialny punkt. Lucy spojrzała na niego zdziwiona.- Czegoś tutaj brakuje. Nawet wiem czego. Ale nie wiem, czy to coś w końcu mnie poprosi o schronienie.
Blondynka spuściła głowę, uśmiechając się pod nosem. Brakowało jej tej złośliwości, a jednocześnie troski. Tak bardzo za nim tęskniła.
- Czy mogłabym... czy mogłabym znaleźć się z tobą pod tym płaszczem?- spytała po chwili, niesamowicie się czerwieniąc. Gray podniósł do góry prawą część kurtki, nie spoglądając ani razu na dziewczynę. To trochę ją zraniło, ale wiedziała też, czym jest to spowodowane. Lucy westchnęła.- Oboje się tak nie ogrzejemy. Płaszcz nie jest dostatecznie duży. Chciałabym też, abyś na mnie spojrzał.
- Więc co proponujesz?-spytał, nie odrywając wzroku od koszyka z piłkami do koszykówki. Blondynka usiadła na niego okrakiem. Lekko podniosła się do góry, aby spojrzeć mu w oczy. Chłopak, chcąc czy nie chcąc, był bardzo zaskoczony. Nigdy nie wykonywała tak odważnych ruchów. To on zawsze musiał przejmować inicjatywę. Po chwili dziewczyna usiadła na jego nogach, wtulając się w tors chłopaka. Gray otulił ją kurtką, tym samym obejmując jej talię. Trwali w tej pozycji przez kilka minut, które ciągnęły się w nieskończoność. Oboje myśleli nad rozmową, którą powinni przeprowadzić jak najszybciej.
- Wiesz, że nikomu nie ufam, prawda?- spytała cicho Lucy. Gray kiwnął głową.- Ludzie już zbyt wiele razy mnie zdradzili. Nawet moja rodzona siostra, którą usiłowała bronić przed złem tego świata. Moi przyjaciele, którzy odwrócili się ode mnie, kiedy miałam problemy i byłam prześladowana w szkole. Kiedy zaufałam moim przybranym rodzicom, oni odstawili mnie do sierocińca, co również było zdradą. Straciłam zaufanie przez chłopaka, który niegdyś mnie wykorzystał i porzucił, traktując jak jakąś dziwkę. Mimo wszystkiego, co mówię, nadal szukam osoby, która mnie nie zdradzi; która pomoże, niezależnie od okoliczności; która będzie dla mnie wsparciem.- Lucy umilkła. Wyswobodziła się z uścisku Graya, po czym wstała, ocierając łzy. Była odwrócona tyłem. Nie chciała, aby ktoś zobaczył jak płacze. Chłopak spojrzał na nią smutno.
- Czy znalazłaś taką osobę?
- Nie.
- Czy masz na myśli kogoś konkretnego?
- Nie.
- Czy chcesz, aby ktoś konkretny stał się taką osobą?
- Nie.
Fullbuster spuścił głowę. Wiedział, że kiedyś zapyta ją o tę jedną, ważną rzecz zarówno dla niego, jak i dla niej. Zawsze chciał się do niej zbliżyć jako chłopak, ktoś dla niej ważny. Chciał trzymać ją w swoich ramionach i całować, aby tylko była szczęśliwa. Chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie tak, aby wylądowała do niego odwrócona tyłem, po czym objął ją w talii.
- Dużo nad tym myślałem- szepnął jej do ucha.- Myślałem nad tym, jak cię o to zapytać, ale teraz już wiem- tu na chwilę umilkł, zastanawiając się nad swoją wypowiedzią.- Czy mogę zostać osobą, której będziesz ufać?
Lucy była w szoku. Nigdy nie spodziewałaby się na taki ruch ze strony ukochanego, mimo iż miała na to nikłą nadzieję. W głębi duszy bardzo się cieszyła, ale miała również dużo wątpliwości co do jego lojalności.
- Jesteś kobieciarzem i dobrze o tym wiemy. Jak niby chcesz sprawić, abym ci zaufała?
- Chciałbym abyś została moją dziewczyną. I proszę cię, zapomnij o tym, co złego zrobiłem w przeszłości- szepnął ledwo słyszalnie, spuszczając głowę. Lucy wiedziała, że Gray bardzo żałuje swoich przeszłych czynów. Podjęła już decyzję, ale nadal nie wiedziała, czy jest ona słuszna. Cóż, najwyżej zostanie zdradzona jak zwykle. Trzeba zaryzykować.
- Pamiętasz, co powiedziałam ci tamtego dnia na sali gimnastycznej?- spytała po chwili. Gray uśmiechnął się pod nosem.
- Tak.
- Czy wtedy to zrobiłeś?
- Nie, bo przerwała nam jakaś babka.
- Miałam ci za złe niewykonanie tej prośby.- Lucy westchnęła.- Ale teraz możesz to odpokutować.
Granatowowłosy roześmiał się, obejmując blondynkę nieco mocniej. Obrócił lekko głowę dziewczyny w prawą stronę, po czym złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Heartfilia szybko go odwzajemniła i już chwilę potem zakochani trwali w tym stanie przez kilka minut, które ciągnęły się w nieskończoność...
Lol, Wendy dziwka O.o Lol, Cana zgwałcona O.o Lol, Gajeel i Levy przybrane rodzeństwo O.o
OdpowiedzUsuńLol, Gray jako duch-gwałciciel O.o
Toshiro : Reakcja za 3... 2... 1...
Hahahahaha xDDDDDD xDDDD Jebłam xD Ja pierdolę xD Przepraszam, że tak przeklinam, no ale kurwa nie mogę xD Uwielbiam Cię, Tanoshiku! Następnym razem zamawiam coś u Ciebie, bo ten one-shot ocieka zajebistością xD
AVE TANOSHIKU! xD
~Kaori Mikashi and Toshiro :3
Tak naprawdę to tylko namiastka absurdu, na jaki mnie stać xD Chciałam, żeby dyrektorem był Gandalf, ale to by była lekka przesada ^ ^" Uwielbiam parodie! Możecie je zamawiać, pisząc " absolutna parodia! "- ale nie narzekajcie...
UsuńGandalf? Ja piórkuje! Musisz to wykorzystać!
UsuńA opowiadanie genialne ! XD