-->

czwartek, 27 marca 2014

Lacus x Cana dla Mira-chan

One shot na zamówienie Miry-chan ;) Nie potrzeba znajomości one-shota "A little Pain", by zrozumieć treść.
~*~
~Rok przed wydarzeniami z one-shota "A little Pain"

Całe Rajinshu siedziało przy stole w ich ulubionej knajpce. Freed miał przed sobą kieliszek z Whiskey tak samo jak Laxus i Bickslow, jedynie Ever trzymała w ręku kieliszek z martini, które pod wpływem jej dynamicznych ruchów niebezpiecznie się chwiało. 
- Widzieliście twarze tych ludzi? - piszczała, na co pozostała trójka tylko wymieniła po sobie porozumiewawcze spojrzenia. - Byli zachwyceni naszym występem!
- Tak, tak... - mruknął Laxus.
- Yeah! - wykrzyknął Bickslow.
- Jednak skoro teraz zaczynamy być już tak sławni to chyba potrzebny nam menedżer... - zauważył trafnie Freed, który jako jedyny miał głowę na karku. A bynajmniej w tej chwili.
- Menedżer? - zdziwił się Laxus. - Ja już wam nie wystarczę?
- Nie o to mi chodzi. - poprawił się natychmiast. - Uważam, że chyba jednak go potrzebujemy. Po prostu dla świętego spokoju. Po co mamy się zamartwiać występami i innymi takimi? - Upił łyk Whiskey i z powrotem odstawił kieliszek.
- Tak! Tak! - wtórowała Ever. - Jeśli będziemy mieli menedżera to będzie widać, że jesteśmy tacy popularni!
Chłopcy wywrócili oczami, słysząc słowa ich koleżanki. No poza Bickslowem, który nadal szczerzył się jak głupi.
- A więc zdrowie! - zawołał Freed i wszyscy stuknęli kieliszkami.
~*~
Kiedy Ever razem z zespołem stanęła przed klubem, w którym to rozpoczynała swoją karierę jako prostytutka poczuła niemiłe ukłucie w sercu. To miejsce kojarzyło się jej także z dołączeniem do Rajinshu, a więc jednocześnie budziło w niej iskierkę ciepła.
Już dawno zapadł zmrok, ulice były mokre, gdyż przez cały dzień padało, a powietrze było zimne i lekkie. Ever spojrzała w górę, a cała trójka chłopców poszła w jej ślady. Na niebie świeciły miliony gwiazd, a pośród nich największe światło dawał księżyc, wyglądający jak rogalik.
- Czy nie sądzicie, że jest tak jak tamtej nocy? - spytała rozmarzona, cały czas przypominając, sobie moment ich poznania.
- Nie.
- Ani trochę...
- Chodźmy do klubu!
Nim się spostrzegła chłopacy kompletnie olali jej sentymenty i już maszerowali w stronę budynku. Dogoniła ich, jednak krzycząc co chwile obraźliwie uwagi pod ich adresem. Oczywiście ochroniarze spojrzeli na nią krzywo, gdy tak nadal wrzeszczała wyzwiska na chłopaków, ale wpuścili ją.
Klub wyglądał jak każdy inny. Nie był ani lepszy ani gorszy. Ludzie tańczyli ciasno obok siebie, a DJ na scenie puszczał Techno, przy którym każdy świetnie się bawił. Wokół migały różnokolorowe światła, przez co trudno było się połapać w całym otoczeniu. Przez tłum tańczących szybko dostrzegli barek i tam też się udali. Wszyscy usiedli na stolikach.
Laxus spojrzał się w lewą stronę, gdzie siedziała piękna kobieta o długich, falowanych brąz włosach sięgającym jej do połowy pleców. Miała na sobie czarny stanik i białe rozpięte bolerko, brązowe rurki oraz czarne buty na wysokim obcasie. Kusy strój ukazywał jej ponętne kształty, a kobieta wcale nie była speszona tym, że wzrok większości mężczyzn w klubie, którzy akurat przysiadali się, by odpocząć od ciągłego tańca, spoczywał na jej smukłej sylwetce. Popijała kieliszki sake z facetem, który obok niej siedział. Gość był już okropnie pijany, jednak po kobiecie wcale nie było tego widać. Wkrótce jej "partner" padł, a ona uśmiechnęła się zwycięsko. Kątem oka spojrzała w stronę Laxusa i posłała mu uwodzicielski uśmiech.
- Ty też przystojniaczku?
Zamrugał oczami, po czym spojrzał na nią jak na wariatkę, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Co "ja też"?
- Chcesz urządzić sobie ze mną konkurs na picie? - Uśmiechnęła się szeroko, na co on tylko zrobił zdziwioną minę. Mimo wszystko ta kobieta mu zaimponowała. Żeby tak hardo wyzywać go na pojedynek! Uśmiechnął się pod nosem, po czym zdjął swoją skórzaną kurtkę i rzucił ją w stronę Freeda, który tylko spojrzał na niego oburzony.
- Możemy zaczynać. - powiedział spokojnie, a kobieta zawołała barmana. Ten tylko uśmiechnął się widząc, że znalazła swój kolejny cel i posłał pobłażliwe spojrzenie Laxusowi.
Przed nimi zostały postawione po jednej butelce. Oboje ściskali je w ręku, czekając, aż kelner da znak by zaczęli. Patrzyli zawzięcie to na siebie to na szklane naczynie, w którym znajduję się alkohol, który zaraz zapewne trafi gdzie indziej.
- Na miejsca... - przeciągał patrząc to na nią to na Laxus'a. - Gotowi... - Uniósł ręce ku górze, by po chwili je opuścić i krzyknąć - Pić!
~*~
Nie było mowy by wygrał. Oczywiście padł jak reszta mężczyzn, choć trzeba przyznać, że brunetka po potyczce z nim była również nieźle wstawiona. Jej policzki stały się różowe, a ona sama paplała coś pod nosem niebezpiecznie kołysząc się na stołku.
Ever i Bickslow właśnie wyprowadzili Laxusa, natomiast Freed postanowił pomóc tajemniczej kobiecie w powrocie do domu. 
- Gdzie mieszkasz? - spytał.
Spojrzała na niego zamroczonymi przez alkohol, brązowymi, dużymi oczami. 
- He? Chyba nie powinnam mówić tego obcemu mężczyźnie? - Uśmiechnęła się zalotnie, na co Freed tylko wywrócił oczami.
- Sądzę, że raczej w pełni obcym nie jestem. Zabiorę cię do domu.
- Nie musisz tego robić. - powiedziała opierając się o stół i pstrykając w stronę kelnera, który spojrzał na nią z troską, niosąc kolejną butelkę sake.
- Sądzę, że muszę. Nie pozwolę zostać pijanej kobiecie samej w takim barze- tak by powiedział facet, który z tobą pił.
Brunetka głośno westchnęła. 
- A niech już ci będzie!
- Czy mogę więc spytać o twoje imię? Laxus na pewno będzie chciał je znać. - Uśmiechnął się przyjaźnie po raz pierwszy w jej stronę.
- Cana Alberona. A Laxus to pewnie facet, który by powiedział, że nie pozwoli pijane kobiecie zostać samej w barze, czy coś takiego?
- Dokładnie.
~*~
Od tamtego zdarzenia minął równo miesiąc. Freed odprowadził kobietę i to ostatni raz, kiedy któryś z członków zespołu ją widział. Laxus był nieco przybity myślą, że jednak jego znajoma już nie pojawi się w jego życiu, gdyż jakby nie było bardzo mu się spodobała. Oczywiście nie dał po sobie tego poznać i nikt po za Freed'em tego nie podejrzewał. 
Siedzieli własnie w barze i rozmawiali na temat jakichś nowych koncertów. Wszyscy byli nieco podenerwowani, przez ogólny natłok spraw w ich życiu, a już najbardziej Laxus, który miał na głowie załatwianie tego wszystkiego! 
Masował skronie i przysłuchiwał się co mówi reszta grupy. Nie za bardzo to do niego docierało. Miał już dość. On chciał po prostu odpocząć. 
- To ty! - Na dźwięk tego głosu automatycznie podniósł głowę i zwrócił ją w kierunku osoby, która to powiedziała. Tuż obok ich stolika stała Cana. Uśmiechnięta od ucha do ucha i pięknie umalowana. Ubrana oczywiście w dżinsy, granatowy top do brzucha i białą kurtkę. Laxus zamrugał chwilę oczami. To była bez wątpienia ona. 
- Wreszcie cię znalazłam! - krzyknęła uradowana. - Masz ochotę na jakieś spotkanie sam na sam? - Puściła do niego oczko, na co tylko nieznacznie się uśmiechnął. 
- Chyba się skuszę. - Wstał i razem z kobietą szybkim krokiem pomaszerował do wyjścia, by oczywiście odpocząć od tych trajkocących nad uchem ludzi. 
Na dworze było dość chłodno, gwiazdy ozdobiły całe niebo, a księżyc wyglądający jak rogalik słabo oświetlał noc. Ulice oświetlały liczne latarnie, okoliczne sklepy i kolorowe szyldy. 
- To gdzie idziemy? - spytał Laxus z lekkim uśmiechem.
- Ty jesteś mężczyzną, więc to raczej ty powinieneś to wiedzieć.
- Ale to ty mnie zaprosiłaś na randkę. - powiedział, jednak zaraz westchnął. - Z resztą... Chodź!
Machnął ręką na znak, by poszła za nim. Ruszyli wprost na parking kawiarenki, z której przed chwilą wyszli. Stanęli obok brązowego fiata. Wyjął kluczyki i przyciskiem otworzył samochód. Oboje wsiedli i Laxus zaraz włożył kluczyki do stacyjki, by po chwili odpalić silnik. Wyjechali z parkingu i wjechali na ulice.
- Gdzie jedziemy? - spytała.
- Zobaczysz.
- Czy teraz nie brzmisz jak pozer? - powiedziała, a uśmiech sam wstąpił mu na twarz
- Możliwe, że tak to zabrzmiało. - powiedział i westchnął. - Jedziemy do...
- Nie! - przerwała mu z uśmiechem. - Niech to zostanie tajemnicą.
Zaśmiał się cicho.
Właśnie wyjechali z zabudowanej części miasta, nawet kiedy było ciemno można było zauważyć malujące się wokół łąki. Droga nagle zaczęła się robić wyboista, a dziury umiejscowione były na każdym kroku, przez co samochód dobrowolnie chwiał lekko Laxusem i Caną. W końcu Drayer stanął i wyłączył silnik. Tuż przed nimi znajdował się drewniany mostek, umiejscowiony nad malutką rzeczką. Wysiadł i to samo zrobiła Cana. Jako pierwsza weszła na mostek, opierając się plecami o balustradę, a tuż za nią wszedł Laxus również opierając się o balustradę, lecz przodem.
- No no, ale z ciebie romantyk. - powiedziała z figlarskim uśmiechem, na co on tylko lekko się uśmiechnął.
- Prawda?
- Zabierasz tu każdą dziewczynę, czy ja jestem wyjątkowa? 
- Nie zabrałem tu nigdy nikogo, na swój sposób możesz czuć się nieco wyróżniona.
- Ojej, nigdy nikogo?
- Nie to żeby co, ale to zwykłe miejsce, które jako pierwsze wpadło mi do głowy, znalazłem je kiedyś przejeżdżając pobliską drogą, na chwilę się zatrzymałem, a potem ruszyłem, a teraz pomyślałem, że moglibyśmy tutaj przyjechać.
- Jeju, może czyny to ty masz w romantyka, ale gadkę już nie. Wiesz jak dziewczynie popsuć samopoczucie. 
Nie odpowiedział. Nie czuł się jakoś zobowiązany do rozmowy z tą kobietą. Chciał z nią spędzić trochę czasu, lecz nie musiałaby to być jakaś gadka, może to być po prostu cisza. 
Wgapiał się w księżyc tak, że nawet nie zauważył, ze Cana ciągle mu się przygląda. Wkrótce również przekręciła się, tym razem przodem opierając się o balustradę i również spojrzała w księżyc.
- O czym myślisz? - spytała nagle. To pytanie go naprawdę zdziwiło. Spojrzał na nią, a w oczach można było dostrzec przebłyski zaskoczenia. Spodziewał się na jej buzi ujrzeć figlarski uśmiech, lecz zobaczył poważny wyraz twarzy.
- O wielu rzeczach, trudno powiedzieć. A ty? - spytał chyba pierwszy raz, chcąc przedłużyć rozmowę.
- Też o wielu rzeczach, ale głównie o moim ojcu.
- Co z nim nie tak?
- To, że nie wie, że jestem jego córką. - Uśmiechnęła się smutno.
- Jak to?
- To dość długa historia, w każdym razie... znamy się i jesteśmy przyjaciółmi, problem w tym, że nie wiem jak mu powiedzieć, że jestem jego córką. Bo co mu powiem? "Słuchaj, Gildats, jesteś moim ojcem, będziemy żyli tak jak wcześniej, spoko?"?
Laxus świdrował ją swoim spojrzeniem, lecz nic nie powiedział, tylko ją przytulił. Kobieta mocno wtuliła się w jego tors.
- Uciekłem od swojego dziadka. - powiedział w końcu po długiej ciszy, kiedy stali do siebie wtuleni. - Mojego opiekuna. Mój ojciec zrobił to samo i nie mogłem się pogodzić z jego stratą. Ta dziadyga, sama go wygnała, bo zagrażał jego "interesom" czy cokolwiek on tam robił. Tak czy tak nie podobało mi się to i zwiałem, od tego czasu żyję sobie z zespołem. - powiedział.
Cana zacisnęła dłonie na jego kurtce, po czym zluzowała uścisk.
- Powinniśmy wracać. - powiedział i oderwał się od kobiety, maszerując do samochodu.
Cana jeszcze chwilę stała na pomoście.
- Laxus! - powiedziała, na co ten odwrócił tylko głowę w jej stronę. - Obiecaj mi, że jeszcze raz mnie tu zabierzesz.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
- Obiecuję. - powiedział tylko, po czym razem wsiedli do samochodu.
~*~
Od tamtego momentu Laxus i Cana coraz częściej się spotykali. Stali się sobie bardzo bliscy, czuli coś czego nie czuli nigdy wcześniej. Uczucie to bowiem nazywano miłością, a oni tyle razy chcieli to sobie wyznać. Z każdym dniem uczucie to potęgowało się, zwłaszcza wtedy, kiedy Cana oświadczyła, iż będzie ich menadżerem. Spędzali ze sobą cały swój czas, aż w końcu pewnego wieczoru, kiedy Alberona nocowała u blondyna, stało się to.
- Laxus! Patrz leci fajny film! - zawołała brunetka, siedząc wygodnie na kanapie. Tuż obok niej usiadł Drayer i spojrzał na ekran telewizora.
- Co to?
- "Trzy metry nad Niebem".
- Chyba żartujesz? Nie mam zamiaru tego oglądać!
- No proszę! Słyszałam, że to świetny film, daj mi go obejrzeć! - Zrobiła maślane oczka, a Laxusowi, więcej nie potrzeba było.
- No dobra, niech ci będzie. - Westchnął zrezygnowany, po czym zatopił się w filmie.
Był naprawdę nudny, lecz Canie się podobał, więc nic nie mówiąc, oglądał go dalej. 
- Chciałabym też takie coś przeżyć. - powiedziała, widząc na ekranie całującą się parę, a Laxus spojrzał na nią z leciutkim uśmiechem, po czym zbliżył swoją twarz do jej. Kobieta odwróciła głowę w jego stronę i teraz stykali się nosami.
- Ty też możesz. - powiedział Laxus, gładząc kciukiem jej policzek.
Cana uśmiechnęła się.
- Naprawdę? Udowodnij. 
Wpił się w jej usta. Nie za mocno, lecz był to musiała przyznać namiętny pocałunek. Powoli włożył jej język do ust. Poczuła rozlewającą się fale radości, z resztą tak samo jak on. To było jak sen. Przylgnęli do siebie najbliżej jak tylko mogli, pragnąc swojej bliskości. 
Laxus wziął ją na ręce, a ona oplotła go nogami. Zaniósł ją do sypialni, by tam dokończyć ich zabawę.
~*~
Laxus i Cana teraz byli razem naprawdę, oboje niesamowicie się ze sobą zżyli, lecz kobieta wkrótce odkryła, że jej ukochany ma potworne uzależnienie.
Heroina.
Tylko przez to cholerstwo ciągle się kłócili, ona kazała mu przestać, lecz ten swoje. Nie miała pojęcia co z tym zrobić.
Minął rok, a Evergreen odeszła z zespoły, a zastąpiła ją nowa, sympatyczna wokalistka Lucy. Cana ją polubiła, właśnie odbywało się przyjęcie z okazji pierwszego występu blondynki, a Alberona oczywiście jak zawsze pokłóciła się ze swoim ukochanym, tym razem powiedziała mu, że albo się ogarnie, albo z nimi koniec, po czym odjechała na imprezę. Tam napiła się razem z Lucy.
- Znów o to samo? - zapytał z rozbawieniem Freed.
Ale jej nie było do śmiechu. Upiła się i powoli zasypiała na ramieniu blondynki, kiedy nagle zadzwonił telefon gitarzysty. Odebrał, a jego twarz momentalnie pobladła. 
- Co się stało? - spytała przerażona Cana. Nie wiedziała co się z nią dzieję. Jej ręce zaczęły się trząść, a ona poczuła jak serce prawie zamiera.
- Laxus... on... - Nie słuchała go dalej. Nie miała pojęcia jak to się stało. Nagle poczuła pustkę. Ogromną pustkę zżerającą ją od środka, jeszcze gorszą od tej, kiedy zawsze żegnała się z Laxusem i czuła tęsknotę. Teraz po prostu umierała. Coś ją rozrywało od środka, mocno, boleśnie. Nie chciało przestać. To były katusze. Czuła jakby minęło kilka lat, lecz kiedy Bickslow powoli zaczął ją podnosić i prowadzić do samochodu Freeda zdała sobie sprawę, iż minęło zaledwie kilka sekund, a po jej policzkach strumieniami płyną łzy.
Nagle chciała biec. Chciała biec do Laxusa. Bickslow trzymał ją mocno, a ona zaczęła się drzeć i wyrywać.
- Puść mnie! Muszę do niego iść! - krzyczała żałośnie, próbując uwolnić się od silnych ramion perkusisty. 
- Już tam jedziemy!
Nie widziała nic, po za zniekształconym światem, przez jej łzy. Chwilę jeszcze się wyrywała, aż w końcu opadła z sił. Bicklsow zaprowadził ją na tylne siedzenie, gdzie cichutko łkała Lucy. 
Ruszyli, a ona z kamienną twarzą wpatrywała się w okno. Na jej policzkach widniały świeże ślady od łez, a ona poczuła, że jej świat się rozpadł. Wszystko prysło. Jej wszystkie radosne chwile z nim, wszystko co planowali, co już było spełnione. To wszystko zniknęło. Czuła się żałośnie. Miała ochotę wić się po ziemi, krzyczeć, płakać, byleby tylko pozbyć się tego przeszywającego jej serce bólu.
Droga dłużyła jej się niemiłosiernie. Wkrótce dotarli, a tam ujrzeli tylko nakreśloną na podłodze posturę Laxusa, który pewnie jeszcze niedawno tam leżał i policjantów kręcących się wokół. Cana upadła na kolana.Zaczęła płakać. Niczym małe dziecko. Freed przytulił Lucy, natomiast Bickslow ukrył się za maską obojętności. Chciała się znaleźć gdzie indziej, byleby tylko nie tutaj. Tam na mostku, gdzie wiatr muskałby jej skórę niczym tamtej nocy, czy wtedy może poczułaby się tak jakby Laxus nadal był obok niej, a może to zdawałoby się jeszcze bardziej bolesne...?
THE END

~*~
Na początek. Ogromne, wielkie, monstrualne 
PRZEPRASZAM !
Nie mogę sobie tego wybaczyć, jak długo musiałaś czekać na tak słaby one-shot ;___;
Wybacz, proszę.
Mam nadzieję, że nie gniewasz się za tą długość czasu na napisanie, a reszty zamawiającym u mnie również ogromne PRZEPRASZAM !
One-shoty postaram się szybko napisać!
To tyle i żegnam!

2 komentarze:

  1. Jeju... Nawet jeśli przeczuwałam jak to się skończy to rozryczałam się normalnie. Ale one-shot wyszedł genialnie. Mam pytanie, mówiłaś, że zrobisz ewentualnie zakończenie "A little Pain" i chciałabym się dowiedzieć czy to uczynisz, bo jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy po jego śmierci i czy Lucy będzie z Freedem czy nie. no ale to od ciebie zależy. Życzę weny i pozdrawiam. Mata ne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko ogarnę wszystkie moje zamówienia to oczywiście wezmę się za jego kontynuację ^_^ Czy Lu będzie z Freedem, hmmmm zobaczymy ;)
      Dziękuję za miłe słówka i pozdrawiam :*

      Usuń