-->

niedziela, 30 listopada 2014

Natsu x Levy +18 dla Sinister

~*~

- Biorę te zlecenie-odparła stanowczo niebiesko-włosa, po czym przesunęła kartkę w stronę najstarszej Strauss.
- Dobrze...-Spojrzała na nią zdziwiona- Idziesz sama ?
Kiwnęła głową. Wzięła kartkę i złożyła ją na pół, po czym schowała na małej kieszonki sukienki.
Powoli kierowała się w stronę wyjścia, gdy na swojej drodze ujrzała Natsu i Gajeela. Dość mocno pochłonięci rozmową nawet jej nie zauważyli. Była odrobinę zawiedziona....Ale może i lepiej, że jej nie zauważyli...

~*~

Lekko zamyślony wbił wzrok w drewnianą podłogę gildii. Ku jego zdziwieniu, jakiś metr od niego leżała kartka.
Podniósł ją, po czy zaczął czytać jej zawartość.
- Zlecenie...-szepnął. I tak właściwe nie miał co robić. Gajeel miał swoje sprawy do załatwienia...Jego drużyna, Lucy, Erza i lodówa wybrali się na misję...a Happy...a  Happy
- Gdzie jest Happy?!-Zaczął się rozglądać po całej gildii, ale nigdzie nie było śladu po bardzo nie widocznym, niebieskim, gadającym, latającym kocie...- Pewnie znowu lata za Charlom...
Czy właśnie zaczął gadać sam do siebie...?!
Stanowczym krokiem podbiegł do lady, przy której stała Mira i rzekł.
- Chciałabym wykonać te misję-podał jej pogięty papier.
- Yhmm, wydaje mi się, że ktoś wziął te zlecenie...a tak to Levy-odparła.
- Co...-odparł zawiedziony.
- Zapytaj może weźmie cie ze sobą-odparła, po czym posłała mu szeroki uśmiech. Wolała by niebiesko-włosa, nie chodziła sama na misję...a jeśli będzie z nią Natsu, powinna czuć się bezpieczniej o nią albo wręcz przeciwnie...
- Dobry pomysł !-Szybko wybiegł z gildii w poszukiwaniu dziewczyny. Wybiegając jeszcze posłał Mirze wdzięczny uśmiech.

~*~

Musiała dostać się do pewnej wsi, nie daleko Magnolii. To kilka godzin marszu...Więc wolała się przejść.
Poprawiła plecak wiszący na jej prawym ramieniu, po czym wbiła wzrok w ziemie.
Była centrum miasta, więc jeszcze musi trochę przejść.
- Levy!-Usłyszała głos za sobą. Odkręciła się.- Wreszcie cie znalazłem...-odparł.
- O co chodzi Natsu ?-spytała lekko zniecierpliwiona, spieszyło jej się trochę...
Przed nią wysunął swoją dłoń, po czym odkrył zmiętoloną kartkę papieru. Na początku nie wiedziała o co chodzi, ale potem uświadomiła sobie, że to musi być jej zlecenie...
- Przybiegłeś tu, by oddać mi te kartkę, tak-Spojrzała na niego poirytowana.
- Oczywiście, że nie-odparł szybko.- Przybiegłem tu, by zapytać, czy mogę wybrać się z tobą na tę misję ?
- Nie-odparła krótko.
Spojrzała na niego, wiedziała, że spodziewał się innej odpowiedzi.
- Proszę Levy...
- Natsu, nie-odparła, po czym zaczęła iść przed siebie. Wiedziała, że okropnie potraktowała Salamandra, ale gdyby nie powiedziała otwarcie, to by nie zrozumiał.
- Levy McGarden-zaczął- Weź mnie ze sobą na te misję, proszę.-odparł.
Odkręciła się w jego stronę. Spojrzała na niego. Miała już powiedzieć wielkie "NIE". Gdy zauważyła, że on klęczy przed nią. Wpatruję się w nią błagalnymi oczami. Nadal chciała powiedzieć, nie. Jednak zobaczyła tłum gapiów patrzący się w ich stronę.
- Natsu, wstań, ludzie patrzą-odparła, po czym zaczęła się gorączkowo rozglądać, co i raz jej spojrzenie lądowało na różowo-włosego.
Nienawidziła, gdy ktoś na nią gapił. Zrezygnowana odparła.
- No dobra- Westchnęła.- Ale jeśli jeszcze raz odpalisz taką scenkę, to zabiję.
- Tak!-Wstał, po czym posłał jej szeroki, zwycięski uśmiech.

~*~

Szli  około dwóch godzin, a przez ten czas wymienili kilkoma zdaniami, dosłownie. Chciał nawinąć  jakiś temat do rozmowy...
- Levy, czemu tak ci zależy na tym zleceniu ?-spytał wreszcie.
- Z powodu spraw osobistych...
- Jestem twoim przyjacielem-odparł krótko. Podrapał się lekko zakłopotany po głowie.- Jeśli chcesz się wygadać, to...
- Natsu, nie trzeba-Przerwała mu.- Jeśli mamy rozmawiać, proszę zmień temat...
Przytaknął. Miała rację.
Zaczęli, rozmawiać o dzieciństwie. O wspólnych zabawach. O misjach, o tym co się wydarzyło, przez tyle lat.
Nie zauważyli nawet kiedy zapadł zmierzch. Zaczęło robić się ciemno.
- Genialna pora na straszne historię-odparł.
- Natsu Dragneel,nawet nie próbuj-odparła szybko i stanowczo.
- Ja nic nie próbuje-odparł, po czym się uśmiechnął.
- Rozłóżmy to taki mini obóz-Zaproponowała.- A ty rozpal ognisko-Zwróciła się w stronę chłopaka, ale go nie było...
Nie przejmowała się tym. Zdjęła plecak, po czym wyjęła z niego śpiwór. Zapomniała namiotu...Spojrzała na niebo, bezchmurne. Gwiazdy przepięknie świeciły. Na szczęście...
Położyła się na śpiworze, po czy utkwiła swój wzrok w gwiazdach. Z zamyśleń, wyrwał ją szmer. Podniosła się, lekko przerażona...
- Natsu, jeśli to ty...to nie ręczę za siebie...
Odpowiedziała jej cisza.
I znowu ten szmer, był coraz głośniejszy. Wstała.
To nie mógł być Dragneel...Powoli zaczęła iść w stronę od głosu.
Ucichło. Zatrzymała się. Poczuła czyjś oddech na karku. Szybko się odkręciła i uderzyła napastnika z całych sił. Runął na ziemię.
- Auł!-wrzasnął, dobrze znany jej głos- Za co to było ?!
- Yhmmm, było się tak nie skradać...-odparła wymijająco.- Masz drewno ?
- Tak
- To chodźmy-Po chwili wrócili, do wyznaczonego miejsca. Ognisko już płonęło. Usiadła na śpiworze, a Natsu obok niej.
Po chwili ognisko zgasło.
- Co się dzieje...-odparł zaskoczony chłopak.
Było strasznie ciemno, nawet gwiazdy i księżyc nie dawały mocnego świstała tak jak zawsze.
Nastu, znów podpalił ognisko, ale na twarzy miał bardzo nie udaną maskę. Zaśmiała się.
- O co ci chodzi...mam coś na twarzy-Uśmiechnął się, po czym zdjął maskę. Zbliżył się do niej. I zaczął wpatrywać się w jej czekoladowe oczy. Musnął jej usta swoimi.
Lekko zaskoczona wpatrywała się w niego.
Widząc, że nie protestuję, złożył na jej ustach pocałunek.
Po chwili się całowali, jednak Levy stwierdziła, że to nie właściwe, jest tak blisko z jej przyjaciółką...Oderwała się od niego.
Spojrzał na nią smutnymi oczami, po czym wstał i położył po przeciwnej stronie ogniska.
- Natsu-szepnęła.- Przepraszam...
Przez cały czas myślała o chwili, gdy ją pocałował...To nie dało jej spać...Po długich rozmyśleniach, wreszcie zmorzył ją sen. Zasnęła.

~*~

Zapukała do drzwi domu, osoby wyznaczającej zlecenie. Była lekko zdenerwowana.
Otworzyła im młoda kobieta.
- Dzień dobry, my w sprawie zlecenia czy jest pan MacGarden ?
- Och proszę-odparła, po czym zaprosiła ich do środka- Nie wybaczcie pan MacGarden wyjechał w ważnej sprawie, ale jeśli chodzi o zlecenie, mam pieniądze pozostawione przez niego.
- Rozumiem-odparła lekko smutno- Powie pani nam trochę o tej księdze ?
- Więc nie jest zbyt duża,ale pan MacGaren bardzo sobie ją ceni, lecz pewnego dnia została skradziona, przez opryszków wędrujących w tych lasach.
- Dobrze, to nam wystarczy-odparł Natsu- Chodźmy !

~*~

- Poszło naprawdę szybko-Stwierdził różowo-włosy, trzymając skórzaną księgę w dłoni.
- Chciałam zauważyć, że szukaliśmy ich z pięć godzin, to nazywasz szybkością ?-spytała
- Yyy tak.
Przewróciła oczami, po czym westchnęła.
- Oddajmy te księgę i wracajmy-odparła, po czym zaczęła iść w stronę domku.
Mieli tam zalewie do niego 15 minut marszu.
Kto by pomyślał, że banda idiotów ukradnie książkę, a potem będzie przesiadywać, koło okradzionego domu...
Od wczoraj jej relację z Natsu się pogorszyły...Nie rozmawiali, nawet  nie patrzyli na siebie...
Co ją lekko dobijało, Była przyzwyczajona, do jego uśmiechu, tryskającej energii, a teraz wobec jej jest gorzki...? Tak to mogła ująć...
Szybko dotarli do domu. Natsu wręczył księgę kobiecie, która podzieliła miedzy nich swoje pieniądze. Chciała już wracać, gdy ona rzekła.
- Może przenocujecie, tu. Robi się ciemno, a noc mam być naprawdę chłodna-Zaproponowała.
Chciała odmówić, ale przypomniała jej scena z różowo-włosym w centrum Magnolii, więc wolała nie ryzykować.
- Na pewno byś my mogli ?
- Oczywiście-zaczęła- Tylko musielibyście spać w jednej sypialni, ale są tam dwa osobne łóżka-odparła, prowadząc ich po schodach na pierwsze piętro domu. Zatrzymała się i wskazała im drzwi po jej prawej dłoni, a następnie łazienkę, która znajdowała się na końcu korytarza, po jej lewej stronie.
- Pójdę się wykapać-Stwierdziła, po czym pomaszerowała w stronę łazienki.
Zamknęła drzwi za sobą, po czym szybkim ruchem zdjęła ubranie.I wskoczyła pod prysznic. Odkręciła ciepłą wodę. Najpierw małe kropelki spływały po jej ciele, a następnie strumień.
 Czuła jak bród jej życia spływa, odprężyła się. Spojrzała na kilka ręczników złożonych w kosteczkę. Wzięła jeden. Wytarła się. Po czym założyła znowu sukienki. Wyszła z łazienki. Pokierowała się w stronę pokoju, wskazanego wcześniej przez kobietę. Otworzyła drzwi.
 - Levy
Odkręciła się w stronę chłopaka. Jego głos znała na pamięć...myślała, że śpi.
- Tak
- Czy ty wzięłaś te zlecenie myśląc, że pan  MacGarden, to twój ojciec...?
Zamurowało ją. Skąd, czy było to po niej, aż tak widać.
- Nie...wydaję ci się...
- Nie kłam-odparł lekko ponosząc głos.- Czy tak myślałaś ?
- Tak, nigdy nie poznałam swojego ojca, ale mam po nim swoje nazwisko, więc myślałam...
Natsu wstał, po czym usiadł obok niej.
- Czemu nie mogłaś być ze mną szczera ?-spytał.- Nie ufasz mi ?
- N-nie, tak po prostu wyszło.
Pocałował ją, znowu. Tym razem nie potrafiła odmówić, odrzucić go.
Przygwoździł ją swoim ciężarem. Opadła na łóżko, a on na nią. Nie przestawał jej całować.Aż wreszcie, jego dłoń powędrowała pod jej sukienkie. Lekko podwijając ją do góry. Jego druga dłoń powędrowała do jej lewego uda i zaczęła jej głodzić. Przeszedł ją dreszcz.
On czekał na jej pozwolenie...Wreszcie sama zdjęła ubranie, pozostając w bieliźnie.
Spojrzała na niego, po czym dobrała się do jego podkoszulki i szybko ją zdjęła. Zobaczyła dobrze umięśniony tors chłopaka.
On powędrował do jej stanika i szybko go zdjął. Napawając się widokiem jej piersi. Ucałował jej prawą pierś,po czym zjechał niżej. Całował jej brzuch, zjechał jeszcze niżej. Jego spojrzenie utkwiło w niej.
Kiwnęła głową. Bielizna, wylądowała na podłodze.
Ona szybko pozbawiła chłopaka spodenek, a za razem bokserek.
Chłopak bez ostrzeżenia wszedł w nią. Jęknęła cicho. Zaczął się w niej poruszać, powoli i delikatnie. Po chwili delikatność znikła zaczął robić szybkie ruchy i bardzo mocne. Przy czym dziewczyna nawet nie mogła powstrzymać jęków, wydobywających się z jej ust. Było już jej dobrze, przyzwyczajała się. Rozkosz rozchodziła się po jej ciele. Po chwili poczuła, że to już kocówka. Chłopak wszedł w nią ostatni raz, po czym z niej wyszedł. Oboje opadli na łóżko, walcząc o oddech. - Levy, jeśli będzie trzeba, żebyś była szczęśliwa...Pójdę na koniec świat w poszukiwaniu twojego ojca-odparł, po czym zaczął delikatnie gładzić jej twarz.
- Nie trzeba, bo już jestem szczęśliwa...  





Koniec

*************************************************
Podobało się mam nadzieję, że tak. Jeśli chodzi o uwagi, piszcie w komentarzach :)
Ale zimno dziś...:/
Trochę dałam życiorysu Levy, który wymyśliłam ^ ^

3 komentarze: