Święta nadchodzą, więc specjalnie dla Hiro one-shot świąteczny. Mam nadzieję, że się spodoba.
Jest tutaj dosyć dużo paringów, nie potrafiłam się powstrzymać.
***
Mirajane zerknęła do świątecznego katalogu i zaczęła przeglądać promocje na jakieś nowoczesne bajery, które nie podobały jej się ani trochę. Nie wiedziała w ogóle, po co ludzie to robią. Chodzą do sklepów, z zachwytem oglądają świąteczne wystawy, cieszą się jak nienormalni ze śniegu, przyozdabiają dom. Westchnęła, rzuciła gazetkę gdzieś w kąt i włączyła telewizor. Na każdym kanale to samo. Jak nie świąteczne reklamy i te wkurzające piosenki, to jakiś inny film o Świętym Mikołaju albo Wigilii.
- Wigilia nadchodzi! Chcesz czuć się dobrze i równie świetnie wyglądać? Nie ma problemu! Kup nasz szampon już dziś i pochwal się rodzinie!
Mirajane zmarszczyła brwi. Nawet płyn do włosów ma własną reklamę świąteczną. Świat schodzi na psy.
- Najlepszego, siostra! - wykrzyknęła Lisanna i przytuliła Mirajane od tyłu. Strasza Strauss jęknęła, ale nie zamierzała się wyrywać. Uścisk jej siostry był okropnie i boleśnie mocny, bo Lisanna uprawiała kiedyś wrestling. - Jak się dzisiaj czujesz?
- Równie dobrze co na pogrzebie dziadka rok temu - odpowiedziała Mira, kiedy młodsza Strauss uwolniła ją ze swojego stalowego uścisku.
- Ach, jakaś ty zabawna! - wykrzyknęła Lisanna, ze słodkim uśmiechem uderzając swoją starszą siostrę w głowę. Mirajane spadła z kanapy pod wpływem tak mocnego ciosu i przez kilka sekund trzymała się za bolące miejsce. - Coś się stało, Mira?
- N-nie, wszystko w porządku - wyjąkała przerażona Mirajane. Starała się wyglądać naturalnie, więc wstała z podłogi i wróciła na kanapę z gorszym nastroju niż zwykle. Wzięła pilot do ręki i z niewiarygodną szybkością zaczęła przełączać kanały.
- Nie mieszaj do świąt dziadka. On bardzo lubił święta!
- Tak właściwie, to sam przyznał, że ich nienawidzi - odparła Mira, przypominając sobie ostatnie słowa ich krewnego. Napisał nawet w testamencie, że przekazuje nienawiść do tego święta swoim wnukom i dzieciom.
- Naprawdę? Nic takiego nie pamiętam - stwierdziła Lisanna z przerażającą miną. Wciąż się uśmiechała, ale jej dłonie zacisnęły się w pięści, co młodsza Strauss wyraźnie pokazała swojej siostrze.
- Aaa... faktycznie, musiało mi się coś pomylić! - powiedziała szybko Mirajane, aby uniknąć kolejnego świątecznego pobicia. Lisanna kiwnęła głową, pochwaliła swoją siostrę, że potrafi się przyznać do błędu i opuściła salon.
- Ej, ej, ona jest naprawdę straszna - mruknęła pod nosem Mira, kiedy Lisanna wyszła. Zaklęła pod nosem. Co roku była zmuszana do celebrowania tego święta i miała już dość, ale z taką siostrą przy boku nie widziała żadnego rozsądnego wyjścia.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Mirajane spojrzała zdziwiona na zegar. Była dopiero ósma rano. Kto przychodziłby o tej porze w odwiedziny? Starsza Strauss wstała i podeszła do drzwi, po czym otworzyła je.Dziewczynie zrzedła mina. No tak, kogo innego mogłaby się spodziewać w święta o tej nieludzkiej godzinie?
- Mirajane! Wigilia! Choinka! Jedzenie! - zawołała zdyszana Juvia z zapałem w oczach. Loxer była cała czerwona na twarzy i najwyraźniej zmęczona, bo ciężko oddychała. Mira zmarszczyła brwi i już miała zamknąć drzwi, gdy Juvia brutalnie wepchnęła się do środka. - Nie chciałaś mnie wpuścić, co?! Jesteś okrutna, okrutna! Są święta, bądź bardziej ludzka! - wykrzyknęła oburzona Juvia, leżąc na podłodze. Mira westchnęła i zamknęła drzwi.
W tym czasie Loxer zdążyła już wstać, zdjąć kurtkę oraz buty i rzucić je na podłogę. Wielką torbę, którą ze sobą wzięła, położyła obok kanapy i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Mogłabyś posprzątać - zwróciła uwagę Mira, nie zamierzając schylać się po rozrzucone rzeczy Juvii. Dziewczyna prychnęła
- Niezależna kobieta nie musi sprzątać! - powiedziała dumnie Juvia, przyjmując zwycięską pozę.
- Zaczynasz mnie denerwować.
- Tak czy inaczej, gdzie jest choinka? - spytała Loxer, wskazując na miejsce, w którym obowiązkowo według niej miało stać drzewko.
- Jeszcze nie kupiłyśmy - odpowiedziała Mirajane i mimo swoich wcześniejszych postanowień podniosła ubrania Juvii. Nie spodziewała się, że taka mała kurtka może pomieścić tyle ilości wody. Strauss westchnęła na widok mokrej podłogi, na której się potem poślizgnęła. Przeklęła pod nosem Juvię i jej pomysły, po czym próbowała wstać.
- Ale dzisiaj jest wigilia! No wiecie co... - skomentowała z rozczarowaniem Loxer i pokręciła z politowaniem głową. Mira zaczynała być naprawdę zirytowana. - Na szczęście wszystkich, przyniosłam własną choinkę! - wykrzyknęła z dumą Juvia i uniosła kciuk do góry. Podeszła do okna, otworzyła je, po czym zaczęła wnosić drzewko do środka.
- Ej, czekaj! Jesteś w ciąży, ja to zrobię!
- Niezależna kobieta! - powiedziała Juvia, nie zwracając uwagi na zestresowaną i przerażoną Mirę. Robiła swoje, bo sobie tak postanowiła.
Mira westchnęła, ale nie skomentowała. Po dłuższych problemach z ubraniami Juvii, położyła je po prostu na kaloryferze i usiadła na kanapie.
Loxer zdążyła już wtargać choinkę do środka i ustawić ją na odpowiednim miejscu. Przy okazji wniosła do domu mnóstwo śniegu, który szybko się topił, ale Juvii to najwyraźniej nie przeszkadzało. Zaczęła wieszać ozdoby i inne dziwne rzeczy tak, że choinka wyglądała co najmniej koszmarnie, ale Mirajane nie chciała się już kłócić.
Chwilę później przyszła Lisanna z tacą ciasteczek, które położyła na stoliku do kawy.
- Miło cię widzieć, Juvia - przywitała się dziewczyna, zapraszając ją gestem ręki na kanapę. Loxer uśmiechnęła się uradowana, po czym zajęła miejsce obok Miry. - Około godziny dwudziestej przyjdzie Lucy, Levy oraz Erza. Trzeba ustalić, kto komu kupuje prezent.
- Nominuję Mirę na prezent dla Erzy! - powiedziała natychmiast uradowana Loxer, wpychając sobie do ust kilka ciastek. Starsza Strauss spojrzała na Juvię z niedowierzaniem. Lisanna najwyraźniej popierała pomysł Loxer, co bardzo nie spodobało się starszej Strauss. Od kilku już lat, wręcz od ich pierwszego spotkania w firmie, Mira i Erza nienawidziły się najbardziej na świecie. Dogryzały sobie, walczyły, uwielbiały patrzeć na niepowodzenia i nieszczęścia swojej rywalki. Co roku wszyscy chcieli je pogodzić, niestety z marnym skutkiem. Mira czuła się zdradzona. Chyba mogła mieć jakiegoś człowieka, za którym nie przepada? Nie musi uśmiechać się do wszystkich i się im podlizywać. Nie jest tym typem człowieka.
- Ile razy mam wam powtarzać...
- Świetnie! A więc Mira i Erza. Tylko kup jej coś porządnego, dobra? Są święta - zwróciła jej uwagę Lisanna, po czym zapisała coś w swoim notesie. - Ja i Levy...
- Czekaj, czekaj, Lisa! W zeszłym roku przygotowywałaś prezent dla Levy. Teraz moja kolej - przerwała jej Juvia z oburzeniem na twarzy. Młodsza Strauss spojrzała zaskoczona na Loxer, po czym zastanowiła się przez chwilę. Mina jej zrzedła, ale uśmiechnęła się krzywo.
- Naprawdę? Ach tak, możliwe. Masz rację. Więc ja i Levy... - kontynuowała Lisanna, ignorując wcześniejszą uwagę Juvii.
- Ej, ej, słuchałaś mnie? - na czole Loxer zaczęła pulsować żyłka. Wyrwała młodszej Strauss notatnik z ręki i wpisała tam parę rzeczy. - W tym roku kupujesz prezent dla Lucy - zadecydowała, nie chcąc słuchać żadnego sprzeciwu. Oddała notatnik Lisannie i z dumą wzięła następne ciastko, którym zakrztusiła się po kilku sekundach. Wstała z kanapy i pobiegła do kuchni po szklankę wody.
- Widzisz? Mnie też tak zmuszacie. Okropne uczucie, co? - powiedziała Mira, uśmiechając się z mściwą satysfakcją. Zerknęła na Lisannę, która wpatrywała się pusto w notatnik i zapisane tam imiona. Mirajane westchnęła, po czym wróciła do przełączania kanałów.
Lisanna była w związku z Natsu, którego kochała Lucy. Kiedyś wyznała mu swoje uczucia, ale on je odrzucił, a kilka miesięcy później zaczął chodzić z młodszą Staruss. Lucy poczuła się skrzywdzona i zraniona, ale nie powiedziała nic. Już wcześniej przyjaźniła się z Lisanną, ale ta nie wiedziała o miłości skrywanej przez przyjaciółkę. Dowiedziała się dopiero rok później o jej nieszczęściu i nie wiedziała, co ma zrobić. Lucy zakazała jej zrywania z Natsu, bo jeśli Lisanna nie będzie szczęśliwa, ona też nie. Strauss wiedziała, że Heartfilia cierpi, ale usłuchała jej i została z Dragneelem. Wciąż jednak miała poczucie winy i nie potrafiła być szczęśliwa.
- Co jej dasz na święta? - spytała Mirajane, ciągle tępo wpatrując się w telewizję. Właśnie leciał jakiś program o tym, jak należy odpowiednio pakować prezenty. Potem przełączyła na Telezakupy, gdzie facet usiłował sprzedać choinkę oraz jakiś ładny świecznik.
- Sama nie wiem... - odpowiedziała cicho Lisanna, zastanawiając się nad czymś odpowiednim. Nagle zadzwonił telefon. Młodsza Strauss wstała z kanapy i podeszła do dzwoniącego przedmiotu, po czym podniosła słuchawkę.
- Halo? - powiedziała Lisanna. Stała przez chwilę w ciszy i słuchała, co Natsu miał jej do powiedzenia. Kiedy skończył, dziewczyna zamarła. Nie potrafiła powiedzieć ani słowa. Nie mogła się ruszyć. - Rozumiem - powiedziała w końcu. - Pomożesz mi z prezentem dla Lucy? Tak myślę, że będziesz potrzebny... Jasne... Dzięki za telefon... Nie, nic się nie stało... Zadzwonię do ciebie tak za pół godziny to omówimy szczegóły... Dzięki za wszystko. Na razie, Natsu.
Lisanna odłożyła słuchawkę. Stała przez kilka minut w miejscu ze spuszczoną głową i smutnym uśmiechem. Tak to się musiało skończyć. Nie żałowała niczego, nie miała też czegoś w rodzaju depresji czy załamania nerwowego, po prostu była zaskoczona. Tyle.
- Natsu dzwonił? Czego chciał? - spytała Mirajane z zerowym zainteresowaniem. Po prostu zawsze pytała, chociaż nie miała ochoty słuchać. Takie przyzwyczajenie, robiła to automatycznie.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć - odparła sucho Lisanna, po czym spojrzała na choinkę. Skrzywiła się. Drzewo było koszmarne. Juvia naprawdę lubiła ten cały świąteczny kicz.
- Och, och, moja siostra dorasta! - skomentowała złośliwie Mira, za co dostała w głowę talerzem. Dziewczyna złapała się za bolące miejsce, a z oczu poleciały jej łzy. Spojrzała na swoją młodszą siostrę z wyrzutem i oburzeniem. - Czemu zawsze w głowę, ty cholerna sadystko?!
- Może mózg ci się przestawi na odpowiednie obroty! - odpowiedziała Lisanna z przerażającym wyrazem twarzy. Mira skuliła się jeszcze bardziej i wróciła do oglądania telewizji. Czemu Lisa nie mogła się już wyprowadzić?! Miała dość tej przemocy. Powinna iść na policję.
- A gdzie jest Juvia? - spytała spokojniejsza już Lisanna, rozglądając się po pomieszczeniu. Spojrzała z przerażeniem na Mirę, która przeniosła swój wzrok na siostrę. Zmarszczyła brwi. - Nie mów, że coś jej się stało...
Dziewczyny poderwały się z miejsce i biegiem ruszyły ku kuchni. Na ziemi leżała Juvia, która ciężko oddychała i trzymała się za brzuch.
- RODZISZ?! - krzyknęła Mirajane z przerażeniem w oczach. Lisanna złapała się za głowę i zaczęła się modlić.
- NIEZALEŻNA KOBIETA - odkrzyknęła Juvia, krzycząc z bólu. - URODZĘ TUTAJ!
- NIE, NIE URODZISZ! - zadecydowała Mira, uderzając Lisannę w głowę. Młodsza Strauss się opamiętała, oczywiście zdążyła jeszcze zadać mocniejszy cios swojej siostrze. - JEDZIEMY DO SZPITALA!
Mirajane i Lisanna wzięły Loxer pod ręce i zaniosły ją do samochodu. Młodsza Strauss zajęła miejsce przy Juvii, głaszcząc ją po głowie. Loxer ciągle krzyczała i mówiła coś o nienawiści do lekarzy, ale nikt jej nie słuchał. Mira ruszyła z piskiem opon.
Mira i Lisanna czekały przed salą, gdzie odbywał się poród Juvii. Młodsza z sióstr chodziła tam i z powrotem okropnie zestresowana, pytając co chwilę pielęgniarki, kiedy to wszystko się skończy. Starsza Strauss siedziała na plastikowym krześle, spoglądając co chwilę na zegarek. Była już dziesiąta rano, a one miały jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Prezenty, sprzątanie, gotowanie.
W końcu lekarz odbierający poród wyszedł spocony i zdjął maskę. Odetchnął z ulgą.
- I jak? Wszystko dobrze? Dziecko zdrowe? - spytała przerażona Lisanna, podbiegając do mężczyzny. Lekarz uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Bliźniaki dwujajowe. Chłopiec i dziewczynka. Są zdrowe, waga odpowiednia, wielkość też - odpowiedział mężczyzna, niezwykle zadowolony. Uwielbiał, kiedy dzieci rodziły się w ten szczególny dzień. Miał taką naturę. A bliźniaki wigilijne? To dopiero nowość! - Mogą panie wejść.
- Dziękujemy - podziękowała uradowana Lisa i zaciągnęła siostrę do środka. Juvia leżała wykończona, trzymając w ramionach swoje dzieci. Mira otworzyła szerzej oczy i podeszła bliżej. Nachyliła się nad jednym z bliźniąt i uśmiechnęła się do niego. Spojrzała na Loxer, która była dumna z siebie, jak i zarówno ze swoich dzieci.
- A Gray? - spytała Mira. Juvia spochmurniała, kręcąc głową ze smutkiem. Spuściła wzrok i zamilkła. - Zadzwonić po niego?
- Nie. Nie było go wtedy, nie chcę, aby był tu teraz - odpowiedziała oschle Juvia, przytulając swoje dzieci. Lisanna westchnęła i pokręciła głową z politowaniem.
- One muszą mieć ojca - stwierdziła młodsza Strauss. Loxer spiorunowała ją wzrokiem, ale po chwili złagodniała, uśmiechnęła się przepraszająco i pokręciła głową. Mira i Lisanna pożegnały się, obiecując, że odwiedzą ją jeszcze na następny dzień, gdy będzie miała więcej siły.
Kiedy opuściły szpital, Mira wyciągnęła komórkę i wykręciła numer.
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Cześć, Gray. To ja, Mira - przedstawiła się starsza Strauss. Lisanna spojrzała na nią zaskoczona. Nie spodziewała się tego po niej.
- Ach, wesołych świąt.
- I nawzajem. Ale dzwonię w innej sprawie - wytłumaczyła Mira już chłodniej. - Juvia właśnie urodziła.
Po drugiej stronie słuchawki nastała cisza
- Dzięki za informację - odezwał się w końcu, po czym się rozłączył. Wściekła Mira próbowała się do niego jeszcze dodzwonić, ale Fullbuster nie odbierał komórki. Prychnęła i schowała telefon do kieszeni. Nie mogła uwierzyć, że można się tak zachowywać.
- Nie - odpowiedziała natychmiast Erza, kiedy Levy spytała, czy przygotuje prezent dla Miry. Mcgarden spochmurniała, spojrzała z wyrzutem na Scarlet i zmarszczyła brwi. - Nie chcę się z nią w jakikolwiek sposób bratać.
- Są święta. To czas, kiedy ludzie sobie wybaczają! - powiedziała oburzona Levy, która była już trochę zirytowana. Erza zawsze robiła cyrki. Jakby nie mogła ten jeden, cholerny raz w roku zrobić to, o co ją prosiła.
- Święta są co roku. Poza tym, to głupie, że ludzie akurat wtedy muszą się godzić, jakby to było co najmniej wymagane. Lubię święta i ten cały kicz, ale bez przesady.
- Czemu się tak opierasz?! - krzyknęła Levy, na co kilku ludzi spojrzało na nią jak na wariatkę. Mcgarden próbowała się uspokoić, więc wzięła kilka głębokich wdechów. Napiła się kawy i westchnęła. - No proszę, zrób to. Tylko ten jeden raz. Już nigdy nie będę cię zmuszać.
- Obiecujesz? - spytała Erza z wahaniem po chwili milczenia. Levy przytaknęła. Scarlet westchnęła i się zgodziła. Mcgarden przytuliła ją najmocniej jak potrafiła.
Kilka sekund potem rozległ się dźwięk przychodzącego sms'a. Levy wyjęła komórkę z kieszeni i odczytała wiadomość. Aż krzyknęła z zaskoczenia. Erza spojrzała na nią z dezaprobatą, po czym z zerowym zainteresowaniem spytała, o co chodzi.
- Juvia urodziła! - wykrzyknęła uradowana Levy, ciesząc się jak małe dziecko. Erza z niedowierzaniem przeczytała treść sms'a, uśmiechając się pod nosem. Nie do wiary. Przecież Juvia miała urodzić w późniejszym terminie. Miła niespodzianka.
- Juvia urodziła?! - krzyknął zaskoczony chłopak zza dziewczyn. Przestraszona Levy odwróciła się, a Scarlet tylko zerknęła na przybysza. Był to Lyon wraz z Chelią, która właśnie rozmawiała przez telefon i najwyraźniej się z kimś o coś wykłócała.
- Też miło cię widzieć, Lyon - powiedziała złośliwie Erza, biorąc łyk kawy.
- Gray wie? - spytał Lyon cały podekscytowany. Scarlet i Mcgarden spojrzały na siebie, po czym się zastanowiły.
- Myślę, że tak. Założę się, że Mira najpierw zadzwoniła do niego - powiedziała Levy, na co Lyon tylko westchnął. Pewnie im odmówił. Dziwił mu się. Juvia była piękną, dobrą kobietą, na dodatek z dzieckiem Graya, a ten nie chciał nawet do niej pójść.
- On już taki jest, Lyon - stwierdziła zimno Erza, ogrzewając swoje zimne dłonie kubkiem kawy. Levy spiorunowała ją wzrokiem, ale Scarlet się nie przejęła. - Człowieka nie zmienisz tak łatwo.
- Ale on jest ojcem tego dziecka! - powiedział oburzony Lyon, ciągle broniąc swojego zdania. Levy poprawiła go i wytłumaczyła, że to bliźniaki. Chłopak westchnął i uderzył się ręką w twarz. Chelia właśnie skończyła swoją wybuchową rozmowę i podeszła do dziewczyn, po czym się przywitała.
- Co tacy markotni? - spytała dziewczyna, patrząc na twarze swoich przyjaciół. Levy i Lyon westchnęli o pokręcili głową z politowaniem na samą myśl o postępowaniu Graya.
- Juvia właśnie urodziła bliźniaki, ale Gray powiedział, że nie chce iść jej odwiedzić. Nie wiem, o co tyle krzyku. Niech robi co chce - powiedziała oschle Erza, po czym wzięła łyk kawy.
- Urodziła?! To wspaniale! Hej, Lyon, masz u niej szansę! - powiedziała uradowana Chelia, uśmiechając się do chłopaka. Ten spojrzał na nią ze zdziwieniem, podobnie jak Scarlet i Mcgarden. - Będziesz jednym z tych facetów, które wspierają swoje ukochane w ciężkich chwilach. Ona to doceni, uwierz mi! - Chelia uderzyła Lyona w ramię i pokiwała głową z dumą. Chłopak uśmiechnął się do niej i przyznał jej rację. Erza stwierdziła, że to bardzo dobry pomysł. Kiedy Lyon nie patrzył na Chelię i rozmawiał ze Scarlet na temat cen choinek, Blendy posmutniała. Spuściła głowę i cicho westchnęła. Dostrzegła to Levy. No tak, to było jasne. Chelia wciąż go kochała. Dla równowagi całej grupki powiedziała, że już dawno przestała Lyona darzyć uczuciem, ale nie była to prawda.
Levy zaklęła w myślach. Jak mogła tego nie zauważyć? Na dodatek stara się, aby jej ukochany był szczęśliwy.
- Jesteś idiotką, Chelia - powiedziała chłodno Levy, marszcząc brwi. Spojrzała z wyrzutem na Blendy, która stała zdziwiona. - Dobrze wiesz, o co mi chodzi - dodała twardo Mcgarden. Chelia spojrzała na nią zaskoczona. Teraz uświadomiła sobie, co Levy miała na myśli. Blendy prychnęła.
- Jeśli chodzi ci o to, że według ciebie wciąż kocham Lyona, to jest to nieprawda - skomentowała zdenerwowana Chelia.
- Wciąż mnie kochasz?
- Nie, do jasnej cholery! - wykrzyknęła zirytowana Blendy, uderzając Vastę w głowę, a Levy piorunując spojrzeniem. Co za bzdury! - Doskonale wiesz, Lyon, że potrafię zawalczyć o to, co kocham. Próbowałabym odwieść cię od pomysłu odwiedzenia Juvii, a nie podsuwania go!
- Wierzę Chelii. Nie okłamałaby mnie w takiej sprawie - oznajmił Lyon. Levy spojrzała na niego z niedowierzaniem, omal nie dusząc się z oburzenia. Erza podeszła do tego sceptycznie, bo Levy miała skłonności do przesady, a Chelia dziwnie się zachowywała.
- W każdym razie, porozmawiam jeszcze z Grayem. Może będę mógł go przekonać - powiedział po chwili Vasta. Mcgarden i Scarlet kiwnęły głowami. Blendy i Lyon pożegnali się, po czym odeszli. Levy spojrzała wściekła na Erzę.
- Dzięki, że mnie poparłaś.
- Jak przeznaczone będzie im być razem, to będą razem - odrzekła Scarlet, biorąc łyk kawy. Mcgarden westchnęła, ale nic nie powiedziała. Już po kilku minutach zaczęły rozmawiać zupełnie o czymś innym.
NIEZALEŻNA KOBIETA!- Padłem. xD
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada, czekam na kolejną część. :D I oczywiście dziękuję za wykonanie tego zamówienia /Hiro
Druga część pojawi się 24 grudnia, może trochę później, ale nadal w okolicach świąt :3
Usuń