"Gwiezdny Duch" - Zamówienie dla Luny! Przepraszam, że tak długo!
~*~
Południowe słońce ogrzewało cały teren pięknego miasteczka Magnoli, chmury leniwie sunęły po błękitnym niebie, a ptaki cichutko ćwierkały pod oknami. Idealna pogoda na spacer. Najlepiej długi spacer w cieniu drzew. A już w najlepszej możliwości długi spacer w cieniu drzew z osobą, którą kochasz. Niestety Lucy Heratfilia nie mogła zaznać tej błogiej, zwyczajne czynności.
Mogła tylko patrzeć jak w ten zbyt cudowny dzień Natsu Dragneel, jej miłość kona w ogromnych męczarniach.
Z jej gardła wydobył się szloch. Wróg stał nad smoczym zabójcą i robił z nim co tylko chciał. Podniosła się z ziemi i zrobiła jeden, chwiejny krok w przód, lecz Natsu powstrzymał ją ruchem ręki.
- Nie podchodź. - warknął i zgiął się w pół. Każde słowo sprawiało mu trudność, a z ust poleciała mu stróżka krwi. W tym momencie jego rozkaz się nie liczył. Zrobiła kolejny krok, a Natsu spojrzał na nią błagalnie, lecz ona dalej parła w przód. Była już wycieńczona po walce z tym facetem, lecz mimo to chciała go chronić. Chciała tak bardzo uratować mu życie. Chciała być silniejsza. Ale nie mogła nic pożytecznego zrobić.
- Już go nie uratujesz, dziewczyno. - Wróg przemówił swoim głębokim, męskim głosem i spojrzał na nią pobłażliwym wzrokiem. - On już umiera.
Lucy była już przy ciele Natsu, chłopak patrzył na nią tymi swoimi czarnymi oczami, z których powoli ulatywało życie.
- Więc ja umrę z nim. - powiedziała i spojrzała na niego twardo, na co nadal bezimienny facet przez chwilę się wzdrygnął, lecz po chwili wzruszył ramionami.
- Nie zabijam osób, które mi nie zaszkodziły, więc nie wiem co zamierzasz zrobić. - powiedział zwrócił, wzrok ku chłopakowi, któremu oczy powoli się zamykały. Lucy była zrozpaczona, przestał się liczyć ten facet obok. Natsu naprawdę umierał.
- Proszę nie! - krzyczała w bezsilności. - Natsu proszę, chcę byś był bezpieczny, chcę byś był obok mnie, gdy będziesz mi potrzebny i gdy ci ja będę potrzebna. Po prostu nie umieraj, zostań, ponieważ... ja... JA CIĘ KOCHAM! - Poczuła coś w rodzaju mrowienia, a wokół nich coś jakby wywołało ogromną falę mocy, która nic nie dała. Spojrzała na niego zdziwiona tym, co przez jedną sekundę trwało tak realnie.
Ale on tylko uśmiechnął się po raz ostatni, gdy opadły mu powieki. Upadła na jego klatkę piersiową, gdzie nie słyszała już żadnego bicia serca i zaczęła łkać. Łzy ciekły strumieniami po jej policzkach, wszystkie uczucia z niej eksplodowały.
Ciało Natsu zaczęło się rozsypywać w maleńkie drobinki pyłu i ulatywać, w różne strony świata. Sama nie wiedziała co się dzieję. Ścisnęła przerażona jego dłoń, lecz i ona się wkrótce rozsypała i jedyne co jej pozostało to garść świecącego piasku. Gdy tylko rozluźniła ręce, wiatr również i ten pył poniósł, gdzieś w dal. Po nim został tylko ten biały szal. Przytuliła go mocno i zaczęła w niego łkać.
~*~
Wszystko to zdawało się być jednym, wielkim koszmarem. Gdy opowiadała po raz kolejny Erzie co się stało siedziała na łóżku swoim domu i drżącymi dłońmi ściskała szalik Natsu. Scarlet choć uważnie słuchała to jednak trudno jej było zebrać się na słowa pocieszenia. Sama w końcu była tutaj pokrzywdzona. Może nie kochała Natsu w taki sposób jak Lucy, jednak był dla niej cennym przyjacielem. Lucy w tamtym momencie wiedziała o tym, jednak chciała by to ją ktoś pocieszył. Nie potrafiła, a może nie chciała zdać sobie sprawy z bólu innych. Chciała przez chwilę by świat skupił się na niej i na Natsu i by potem powrócił do swojego dawnego stanu, w którym ona również pomagała by przyjaciołom. Jednak los nie chciał jej tego w taki sposób wynagrodzić, więc musiała odpowiadać na nieco bezuczuciowe pytania Erzy.
- Po prostu rozsypał się w pył?
- Tak. To nie było przewidzenie, został po nim tylko szalik. - odpowiedziała zaciskając zęby, a Scarlet westchnęła.
- Myślałam nad Edolas, lecz to niemożliwe. - Lucy chciała powiedzieć swoje ostatnie słowa, kierowane do Natsu, lecz za bardzo się wstydziła. Zaczęła mówić o różnych bzdurach, potem wyzwoliła się jakaś fala mocy, która za przeproszeniem gówno dała.
- Też tak myślę. - zgodziła się i przytuliła szalik, wciągając w płuca jego woń. Pachniało Natsu. Lubiła ten zapach, którego do tej pory nie potrafiła nazwać. Erza patrzyła na nią współczującym spojrzeniem. - Lucy, tak mi przykro. - powiedziała. - Wiem, że ty i Natsu dopiero co... - I urwała, wiedząc, że to dla niej bolesne.
Dopiero co Dragneel zaczął zachowywać się wobec niej w sposób, można powiedzieć romantyczny. Trudno było opisać ostatni tydzień, w którym zakochiwała się w Natsu coraz bardziej. Oczywiście uczucie te żywiła od bardzo dawna, ale starała się je maskować, wiedząc, że smoczy zabójca nie dorósł jeszcze. Aż w końcu w pewnym momencie tak po prostu ją pocałował i zaczął się zastanawiać dlaczego to zrobił. Być może do końca nie zmężniał, lecz już powoli łapał o co w tym wszystkim chodzi.
A w końcu przybył on. Ten, którego Natsu nie mógł zwyciężyć.
Po policzkach Lucy spłynęły łzy.
- Och, Lucy, przepraszam. Nie chciałam sprowadzać na ciebie bolesnych wspomnień. - Kojący dotyk Erzy wyrwał ją z zamyślenia. Przyjaciółka przytuliła ją do swojej piersi, pozwalając jej się wypłakać do woli, sama również pozwoliła sobie na chwilę wzruszenia. Tego Lucy było trzeba, dłuższej chwili na wybuch emocji, a również kogoś kto wie jak się mniej więcej czuję. W końcu Erza już dwa razy straciła Jellala. Może nawet trzy?
Lecz Scarlet doskonale wiedziała jak czuję się blondynka i to jej obecność Lucy mogła znieść najbardziej. Może i nie umiała pocieszać, ale jednak sama świadomość, że osoba obok ciebie przeszła to samo co ona sprawiała, że choć trochę czuła się lepiej.
~*~
Nie minął nawet dzień, kiedy niespodziewanie do jej sypialni przybył Leo. Był mocno roztrzęsiony, naładowany adrenaliną. Lucy nie rozumiała jego zapału, sama go nadal nie miała. Potrafiła teraz tylko płakać i użalać się nad sobą. A w tym momencie w szczególności nie chciała się użerać z pokręconym światem gwiezdnych duchów, więc gdy tylko przybył obrzuciła go obojętnym spojrzeniem i siadając na kanapie przytuliła z przyzwyczajenia szalik Natsu.
- Co jest? - Starała się, by jej głos był łagodny i zainteresowany jego nagłym pojawieniem się tutaj.
- Chodzi o to... och! Sam nie wiem jak to wytłumaczyć!
- Wal śmiało. - powiedziała to już mniej ochoczo i nawet nie wysilając się, by jej głos zabrzmiał przyjaźnie.
- Natsu! Natsu jest w świecie gwiezdnych duchów!
Lucy przez chwile rozszerzyła powieki i otworzyła usta, lecz nie minęło pół minuty, gdy je zaraz zamknęła.
- To niemożliwe, Leo. - powiedziała i zacisnęła powieki, by nie pozwolić gorącym łzom wypłynąć na zewnątrz.
- Chodź i sama zobacz!
- Leo! - syknęła i jedna łza poleciała jej po policzku, lecz szybko ją starła.
Gwiezdny duch ukląkł przy niej i uścisnął dłonie, patrząc na nią z troską.
- To tylko mała chwila, chyba nic ci nie szkodzi. - Miał rację. A już zwłaszcza, że dawno się nimi nie przejmowała. To prawda miała doła i nie chciała tego robić, jednak może to nawet wyjdzie jej na dobre? W końcu jednak tam zawsze jej się dobrze wypoczywało. A co do Natsu. Odrzuciła od siebie szybko tą myśl. Najpierw zobaczy na własne oczy, dopiero potem uwierzy.
- Masz rację. - powiedziała po namyśle. - Tylko napiszę list na wypadek, gdyby ktoś mnie szukał. W końcu tam czas płynie inaczej niż u nas.
- Dobrze. - Odsunął się od niej, a ona podeszła do biurka i drżącymi dłońmi zaczęła skrobać słowa do przyjaciół. Jeśli zamierza spędzić dzień w świecie gwiezdnych duchów, to nie będzie jej tutaj miesiąc, więc wypadałoby wyjaśnić wszystkim co robi i dlaczego jej nie ma.
Zaraz potem wzięła Leo za rękę i już po chwili znajdowała się w innym świecie. Wyglądał niczym kosmos. Lucy uwielbiała ten świat, O razu poczuła rozluźnienie.
- Chodź! - Leo natychmiast złapał ją za rękę i zaczął biec do ogromnego zamku.
- Natsu jest w pałacu Króla Gwiezdnych Duchów?! - zdziwiła się.
- Tak! Wszyscy się zdziwili jego pojawieniem się, a mnie zaraz kazano przyjść do ciebie!
I biegła cały czas, czując przyśpieszone bicie serca. Nie mogła pozbyć się dziwnej nadziei, że on tam naprawdę jest. Cały czas starała się odsuwać od siebie myśl, że może go zobaczyć, nie mogła w końcu tak łatwo uwierzyć, że Natsu wrócił zza grobu.
Wbiegli na dziedziniec, a straże którzy obstawiali drzwi, widząc Leo zaraz się odsunęli z drogi i oboje wbiegli na salę tronową zdyszani. Wokół zapanowała cisza i słychać było tylko przyśpieszone oddechy dwójki osób. Lucy oparła dłonie o kolana, patrząc się na podłogę z czystego srebra. Połyskiwała, gdy tylko blondynka przechylała głowę to na jedną to na drugą stronę.
Usłyszała nagle śmiech. Taki radosny i ciepły. Taki jaki miał ON.
- Lucy, co ty robisz? - Nie ośmieliła się podnieść głowy, by spojrzeć, na tego, który wymówił te zdanie. Usłyszała kroki i dopiero, gdy zamiast podłogi zobaczyła czubki jego butów ośmieliła unieść wzrok. I wtedy go zobaczyła. Różowe włosy sterczały pod każdym kątem, uśmiech jak zawsze ciepły, brąz oczy jaśniejące blaskiem radości. Łzy poleciały po jej policzkach, a nogi się pod nią załamały, w tym samym momencie, gdy wyciągała do niego swoje dłonie, by dotknąć twarzy.
Natsu ukląkł przy niej, a ona położyła palce jego podbródku, by zaraz przejechać również po jego szczęce.
- Sądzę, że czeka was długi spacer, Starzy przyjaciele. - powiedział Król Gwiezdnych Duchów i w tym samym momencie drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem. - Cały świat Gwiezdnych Duchów jest do waszej dyspozycji.
Jako pierwszy wstał Natsu i podał Lucy rękę, a ona ją złapała i tak razem wymaszerowali, by chwilę później chodzić po miękkich chmurach świata Gwiezdnych Duchów.
Lucy patrzyła w przód mocno ściskając dłoń Natsu. Bała się, że w chwili, gdy ją puści on również zniknie. To wszystko było dla niej takie kruche, obawiała się jednego zbyt gwałtownego gesty, jakby ten miał sprawić, że to wszystko zniknie.
- Co ty tu robisz? - spytała w końcu drżącym głosem, gdy była pewniejsza, że to wszystko nie było snem.
- Sam się zastanawiam. - odpowiedział, śmiejąc się i drapiąc po głowie. - Kiedy umarłem znalazłem się jakby we śnie, a potem nagle pojawiłem się tutaj. Sam nie wiem jak to możliwe. Patrz nawet otrzymałem swój własny klucz! - krzyknął radośnie, wyjmując z kieszeni złoty klucz ze znaczkiem smoka, układającego się na kształt serca.
- To... To jest klucz przywołujący gwiezdnego ducha!
- Serio? - spytał, przyglądając się przedmiotowi i dziwiąc się, że wcześniej tego nie zauważył.
- Jeny Natsu! To znaczy, że jesteś Gwiezdnym Duchem!
- CO? - Zatrzymał się i zaczął dotykać swojej twarzy, a następnie nóg, brzucha i reszty ciała, jakby chciał sprawdzić, czy coś się zmieniło.
Lucy patrzyła na niego zaskoczona, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nigdy nie spotkała się z przypadkiem, by człowiek stał się Gwiezdnym Duchem, a również oni sami wydawali się zdziwieni pojawieniem Natsu. Mimo wszystko, gdy tak na niego patrzyła jak kręci się niespokojnie nie mogła wytrzymać. Potrzebowała jego bliskości, za bardzo już tęskniła, za bardzo bolała, nie potrafiła myśleć logicznie dlaczego tu się znalazł, nie chciała wiedzieć, chciała go tylko mieć.
I bez słowa podeszła do niego i wtuliła się w jego tors. Natsu choć zdziwiony jej nagłą reakcją również ją przytulił.
- A ty co? - roześmiał się cicho.
- Tak bardzo tęskniłam, myślałam, że nie żyjesz... ja... nie wiedziałam już co mam robić. - Wydusiła z siebie w jednym momencie wszystko co jej ciążyło na sercu. Natsu objął ją mocniej i na chwile rozluźnił uścisk, by mogli wpić się w swoje usta i całować bez umiaru. Sami, a wokół nich miły puch.
W końcu oderwali się od siebie i patrzyli głęboko w oczy.
- Wracamy? - spytał Natsu, unosząc kąciki ust w górę.
- Tak. - odpowiedziała ochryple i ruszyli na przód w ciszy. Jednak blondynkę nurtowało jeszcze jedno ważne pytanie od momentu, w którym dowiedziała się o tym, że Natsu jest teraz Gwiezdnym Duchem. - Natsu? - Poczekała, aż na nią spojrzy. - Co teraz będzie? - spytała, a on spojrzał na nią pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc. - Jesteś Gwiezdnym Duchem, co teraz?
- Jak to co? - spytał z wesołym uśmiechem i złapał jej dłoń, przymykając powieki i przykładając do ust. Czuła jego gorący oddech, gdy mówił.
- Dam ci swój klucz, zwiążemy kontrakt i będę cię ochraniał, tak jak zawsze. - powiedział, a Lucy spojrzała na niego wzruszona i jedna łza szczęścia spłynęła powoli po policzku.
- Co jest? - Starała się, by jej głos był łagodny i zainteresowany jego nagłym pojawieniem się tutaj.
- Chodzi o to... och! Sam nie wiem jak to wytłumaczyć!
- Wal śmiało. - powiedziała to już mniej ochoczo i nawet nie wysilając się, by jej głos zabrzmiał przyjaźnie.
- Natsu! Natsu jest w świecie gwiezdnych duchów!
Lucy przez chwile rozszerzyła powieki i otworzyła usta, lecz nie minęło pół minuty, gdy je zaraz zamknęła.
- To niemożliwe, Leo. - powiedziała i zacisnęła powieki, by nie pozwolić gorącym łzom wypłynąć na zewnątrz.
- Chodź i sama zobacz!
- Leo! - syknęła i jedna łza poleciała jej po policzku, lecz szybko ją starła.
Gwiezdny duch ukląkł przy niej i uścisnął dłonie, patrząc na nią z troską.
- To tylko mała chwila, chyba nic ci nie szkodzi. - Miał rację. A już zwłaszcza, że dawno się nimi nie przejmowała. To prawda miała doła i nie chciała tego robić, jednak może to nawet wyjdzie jej na dobre? W końcu jednak tam zawsze jej się dobrze wypoczywało. A co do Natsu. Odrzuciła od siebie szybko tą myśl. Najpierw zobaczy na własne oczy, dopiero potem uwierzy.
- Masz rację. - powiedziała po namyśle. - Tylko napiszę list na wypadek, gdyby ktoś mnie szukał. W końcu tam czas płynie inaczej niż u nas.
- Dobrze. - Odsunął się od niej, a ona podeszła do biurka i drżącymi dłońmi zaczęła skrobać słowa do przyjaciół. Jeśli zamierza spędzić dzień w świecie gwiezdnych duchów, to nie będzie jej tutaj miesiąc, więc wypadałoby wyjaśnić wszystkim co robi i dlaczego jej nie ma.
Zaraz potem wzięła Leo za rękę i już po chwili znajdowała się w innym świecie. Wyglądał niczym kosmos. Lucy uwielbiała ten świat, O razu poczuła rozluźnienie.
- Chodź! - Leo natychmiast złapał ją za rękę i zaczął biec do ogromnego zamku.
- Natsu jest w pałacu Króla Gwiezdnych Duchów?! - zdziwiła się.
- Tak! Wszyscy się zdziwili jego pojawieniem się, a mnie zaraz kazano przyjść do ciebie!
I biegła cały czas, czując przyśpieszone bicie serca. Nie mogła pozbyć się dziwnej nadziei, że on tam naprawdę jest. Cały czas starała się odsuwać od siebie myśl, że może go zobaczyć, nie mogła w końcu tak łatwo uwierzyć, że Natsu wrócił zza grobu.
Wbiegli na dziedziniec, a straże którzy obstawiali drzwi, widząc Leo zaraz się odsunęli z drogi i oboje wbiegli na salę tronową zdyszani. Wokół zapanowała cisza i słychać było tylko przyśpieszone oddechy dwójki osób. Lucy oparła dłonie o kolana, patrząc się na podłogę z czystego srebra. Połyskiwała, gdy tylko blondynka przechylała głowę to na jedną to na drugą stronę.
Usłyszała nagle śmiech. Taki radosny i ciepły. Taki jaki miał ON.
- Lucy, co ty robisz? - Nie ośmieliła się podnieść głowy, by spojrzeć, na tego, który wymówił te zdanie. Usłyszała kroki i dopiero, gdy zamiast podłogi zobaczyła czubki jego butów ośmieliła unieść wzrok. I wtedy go zobaczyła. Różowe włosy sterczały pod każdym kątem, uśmiech jak zawsze ciepły, brąz oczy jaśniejące blaskiem radości. Łzy poleciały po jej policzkach, a nogi się pod nią załamały, w tym samym momencie, gdy wyciągała do niego swoje dłonie, by dotknąć twarzy.
Natsu ukląkł przy niej, a ona położyła palce jego podbródku, by zaraz przejechać również po jego szczęce.
- Sądzę, że czeka was długi spacer, Starzy przyjaciele. - powiedział Król Gwiezdnych Duchów i w tym samym momencie drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem. - Cały świat Gwiezdnych Duchów jest do waszej dyspozycji.
Jako pierwszy wstał Natsu i podał Lucy rękę, a ona ją złapała i tak razem wymaszerowali, by chwilę później chodzić po miękkich chmurach świata Gwiezdnych Duchów.
Lucy patrzyła w przód mocno ściskając dłoń Natsu. Bała się, że w chwili, gdy ją puści on również zniknie. To wszystko było dla niej takie kruche, obawiała się jednego zbyt gwałtownego gesty, jakby ten miał sprawić, że to wszystko zniknie.
- Co ty tu robisz? - spytała w końcu drżącym głosem, gdy była pewniejsza, że to wszystko nie było snem.
- Sam się zastanawiam. - odpowiedział, śmiejąc się i drapiąc po głowie. - Kiedy umarłem znalazłem się jakby we śnie, a potem nagle pojawiłem się tutaj. Sam nie wiem jak to możliwe. Patrz nawet otrzymałem swój własny klucz! - krzyknął radośnie, wyjmując z kieszeni złoty klucz ze znaczkiem smoka, układającego się na kształt serca.
- To... To jest klucz przywołujący gwiezdnego ducha!
- Serio? - spytał, przyglądając się przedmiotowi i dziwiąc się, że wcześniej tego nie zauważył.
- Jeny Natsu! To znaczy, że jesteś Gwiezdnym Duchem!
- CO? - Zatrzymał się i zaczął dotykać swojej twarzy, a następnie nóg, brzucha i reszty ciała, jakby chciał sprawdzić, czy coś się zmieniło.
Lucy patrzyła na niego zaskoczona, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nigdy nie spotkała się z przypadkiem, by człowiek stał się Gwiezdnym Duchem, a również oni sami wydawali się zdziwieni pojawieniem Natsu. Mimo wszystko, gdy tak na niego patrzyła jak kręci się niespokojnie nie mogła wytrzymać. Potrzebowała jego bliskości, za bardzo już tęskniła, za bardzo bolała, nie potrafiła myśleć logicznie dlaczego tu się znalazł, nie chciała wiedzieć, chciała go tylko mieć.
I bez słowa podeszła do niego i wtuliła się w jego tors. Natsu choć zdziwiony jej nagłą reakcją również ją przytulił.
- A ty co? - roześmiał się cicho.
- Tak bardzo tęskniłam, myślałam, że nie żyjesz... ja... nie wiedziałam już co mam robić. - Wydusiła z siebie w jednym momencie wszystko co jej ciążyło na sercu. Natsu objął ją mocniej i na chwile rozluźnił uścisk, by mogli wpić się w swoje usta i całować bez umiaru. Sami, a wokół nich miły puch.
W końcu oderwali się od siebie i patrzyli głęboko w oczy.
- Wracamy? - spytał Natsu, unosząc kąciki ust w górę.
- Tak. - odpowiedziała ochryple i ruszyli na przód w ciszy. Jednak blondynkę nurtowało jeszcze jedno ważne pytanie od momentu, w którym dowiedziała się o tym, że Natsu jest teraz Gwiezdnym Duchem. - Natsu? - Poczekała, aż na nią spojrzy. - Co teraz będzie? - spytała, a on spojrzał na nią pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc. - Jesteś Gwiezdnym Duchem, co teraz?
- Jak to co? - spytał z wesołym uśmiechem i złapał jej dłoń, przymykając powieki i przykładając do ust. Czuła jego gorący oddech, gdy mówił.
- Dam ci swój klucz, zwiążemy kontrakt i będę cię ochraniał, tak jak zawsze. - powiedział, a Lucy spojrzała na niego wzruszona i jedna łza szczęścia spłynęła powoli po policzku.
THE END
~*~
Tak jak napisałam na początku: Przepraszam zamawiającą, że tak późno :C
Zawaliłam, ja wiem :C
Ale mam nadzieję, że choć trochę sprostałam twoim oczekiwaniom :C
A i póki nie napiszę Freed x Lucy niestety nie będę przyjmowała zamówień, gdyż muszę się na nim dość mocno skupić i tylko nim się zająć, postaram się go szybko napisać i znów przyjmować zamówienia :))
Do następnego ~ <3
~ Edit
Kurde :// Nie zdążyłam napisać xD Bo w sumie w one-shocie nie wyjaśniłam jakim cudem Natsu to Gwiezdny Duch xD No bo Lucy w pewnym momencie, mówiąc do niego w pewnym momencie w swoich słowach zawiera magię (a jak wiadomo w Fairy Tail najmocniejszą magią jest miłość <3), mówiąc, by został jej życzenie spełnia się w połowie - Natsu żyję, lecz jako Gwiezdny Duch <3 #YOLO #I #TAK #TEGO #WYTŁUMACZENIA #NIKT #NIE #PRZECZYTA #;___;
To było piękne ^^, błędów nie było, ale w oczy rzuciło mi się to:
OdpowiedzUsuń,,Parła" - to słowo jest dziwne... Nie lepiej byłoby: Szła, podchodziła itp...?
Mhm, szkoda, że na końcu nie było buzi, buzi ^^
Ale było słodziutko, ale trochę brak logiki. Ech, ach, achuję... BO TO BYŁO ŚLICZNE <333
Ja też zamówiłam shota, poczekam chwilę, ale na pewno będzie warto. ^_^
No cóż, ja pozdrawiam i weny życzę oczywiście. <3
Na-chan.
One-shot CUDOWNY! *.*
OdpowiedzUsuńC-U-D-O-W-N-Y!!
Warto było czekać. Naprawdę nie musisz przepraszać, ważne, że jest i to jest w pięknym stylu!
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego biegu akcji i największe moje zaskoczenie to było chyba to, że Natsu zostaje gwiezdnym duchem...
OTWÓRZ SIE BRAMO OGNISTEGO SMOKA! : NATSU!
Ach... To by było zbyt piękne *-*
Czekam na kolejne one shota w twoim wykonaniu i prawdopodnie przemysle zamowienie nowego shota...
Wielkie dzięki za zrealizowanie mojego zamówienia!
Pozdrawiam :3
Lu-chan