-->

niedziela, 16 sierpnia 2015

Edo Lucy x Lucy dla Lax-anonim

"Lucy i Lucy"
~*~
- Poznałam ją w dzieciństwie, właściwie nie wiem jak to możliwe, że się zaprzyjaźniłyśmy skoro była pięć lat starsza. Być może zachęciła nas do siebie jedyna wspólna rzecz.
"- Jestem Lucy. - Jako jedyna na placu zabaw była tylko ta dziewczynka, więc postanowiłam do niej podejść i się z nią zaprzyjaźnić. Nie zważałam na to, że była starsza i że mogła mnie odrzucić, nie chciałam być sama.
- Bardzo ładne imię. - odpowiedziała mi na to, na co wtedy bardzo się zdziwiłam. Zazwyczaj ktoś się przedstawia, jeśli ówcześnie zrobi to inna osoba, a nie komplementuje imię. 
- Dlaczego?
- Bo ja również takie mam. - Obje się roześmiałyśmy i zaczęłyśmy rozmowę."
Często się widywałyśmy, ale kiedy ona stała się doroślejsza, a ja nadal byłam dziecinna nasz kontakt nieco się urwał, kiedy ona kończyła liceum, a ja byłam w gimnazjum zaczęłyśmy się znowu trzymać. Pamiętam ją nadal doskonale. Miała takie same blond włosy jak ja, tylko o wiele krótsze, sama je przycinała, dlatego końcówki zawsze miała nierówne, ale robiła to specjalnie, jakby buntując się całemu światu. Obje miałyśmy brązowe oczy i podobne rysy twarzy, dlatego niemal każdy uznawał, że albo jesteśmy siostrami albo nawet bliźniaczkami. Mimo wszystko ja zazwyczaj ubierałam się modnie, ale jednocześnie subtelnie, ona natomiast była typową dziewczyną punk: podarte dżinsy, koszule, glany - można to było zobaczyć u niej niemal codziennie. Dopiero kiedy ja poszłam do liceum, a ona na studia zaczęłyśmy się bardziej trzymać. Szłam do niej na parę dni i chodziłyśmy na imprezy, rozmawiałyśmy i to nas zbliżyło do siebie na tyle, że w pewnym momencie zauważyłam, że to nie jest przyjaźń. Byłyśmy ze sobą tak zżyte, że kąpałyśmy się razem, spałyśmy i dzieliłyśmy się swoimi sekretami. Było to dziwne, byłyśmy z charakteru kompletnie innymi osobami. Ja: ułożona, miła, nieco przesłodzona, miałam wyidealizowane marzenia, ale potrafiłam jasno myśleć o swojej przyszłości, a ona: roztrzepana, agresywna, a do tego wulgarna, nigdy nie myślała o przyszłości i miała ją gdzieś, ale twardo stąpała po ziemi, nie wierząc w marzenia. Zupełnie inne. Jedno wydarzenie, pamiętam doskonale. To je uznaje jako przełom w naszej "przyjaźni". 
"- Jak twój chłopak Natsu? - spytała podczas, gdy obje miałyśmy już iść spać. Prawie zasypiałam, więc nie specjalnie kontaktowałam i nawet nie chciałam tego robić. Marzyłam tylko o śnie.
- Dobrze... - mruknęłam sennie.
- Jak to "dobrze"? Tylko tyle? - Uwielbiała drążyć temat. Na pewno nie było "dobrze". Są o wiele inne określenia pasujące lepiej, typu: źle, okropnie, niewystarczająco. 
- Nie jest "dobrze", ok? Po prostu przeżywamy kryzys. - powiedziałam i zawinęłam się szczelniej kołdrą. 
- Co się dzieje?
- Natsu ma do mnie problem, że częściej spędzam czas z tobą niż z nim. Posądza mnie o zdradę.
- Ty i ja?
- Tak. Powiedziałam, że to śmieszne, że ani ty ani ja nie jesteśmy lesbijkami i...
- Hola, hola! A skąd wiesz, że nią nie jestem?
- Nic mi nie mówiłaś. - Normalna dziewczyna pewnie poczułaby w tej sytuacji krępujące uczucie, a ja chciałam wiedzieć czy ja też może jestem biseksualna. 
- Bo teoretycznie nie jestem, jestem biseksualna, lubię i to i to. - odparła tylko. - No, ale do rzeczy... co z nim?
- Podejrzewa mnie, że cię z nim zdradzam. - powiedziałam, a ona na to zakryła się kołdrą, aż na głowę.
- Może niedługo zaczniesz. - pocałowała mnie w usta i najzwyczajniej w świecie położyła się obok spać. Serce kołatało mi się w piersi i przez pół nocy nie mogłam usnąć. "
Od tego momentu nasz rytm życia pozostał niezakłócony, ale we mnie nastały zmiany. Od teraz, kiedy przy niej bywałam czułam przyśpieszone bicie serca, zwłaszcza, gdy łapałyśmy się za ręce, przytulałyśmy lub była bardzo blisko. Przyłapywałam się też na tym, że idąc do niej stroiłam się bardziej niż do Natsu, chciałam by widziała we mnie ładną kobietę, by i mną mogła się zainteresować. Starałam się to podświadomie ignorować. Następne wydarzenie jest końcem naszej przyjaźni, końcem wszystkiego co dotychczas było.
"Po zerwaniu z Natsu siedziałam, płacząc na huśtawce. To ja zerwałam, bo miałam dosyć ciągłych wywodów, ale mimo to żałowałam. Natsu był kochającym i czułym chłopakiem, ale zerwałam z nim chyba tylko dlatego, że sama już nie czułam do niego nic. Być może dlatego wylewałam łzy, bo wiedziałam, że jestem suką. 
W ręku ściskałam telefon, przez którego piętnaście minut temu wysłałam sms'a do Lucy. Nie było odpowiedzi. To chyba też dlatego płakałam. Chciałam, żeby przy mnie była i przytuliła mnie do siebie. Kiedy telefon zabrzęczał w dłoni natychmiast go odblokowałam i zobaczyłam wiadomość: Jestem blisko, za minutę będę. 
I rzeczywiście. Chwilę później się pojawiła i tak jak przypuszczałam przytuliła mnie do siebie, bym mogła się wypłakać. Wysłuchała mnie w ciszy, potakując i mrucząc słowa pocieszenia. Ale... chciałam więcej.
- Kochałaś go?
- O to właśnie chodzi, zerwałam z nim, bo nic do niego nie czułam, jestem wredna!
- Wredna byś była jakbyś dalej dawała mu złudną nadzieję. - odparła pocieszająco i spojrzała mi prosto w oczy. - Teraz już nie ma przeszkód.
Wtedy po raz pierwszy naprawdę mnie pocałowała, bez zahamowań, namiętnie. Czasem wyobrażałam sobie jak ona całuje, ale myśli nie równały się z oryginałem. Całowała porywczo, zachłannie, jakby to był ostatni raz, a ja starałam się z taką samą pasją oddawać pocałunki i spijać ten słodki smak z jej ust. 
Po jakimś czasie oderwałyśmy się od siebie i uśmiechnęłyśmy, po czym nic nie mówiąc poszłyśmy do jej domu, gdzie tam jak zawsze rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się, lecz tym razem siedziałyśmy do siebie przytulone i czasem zaczynałyśmy się całować. To było wspaniałe uczucie."
Tak zaczął się nasz związek. Był on momentami burzliwy, dość często nie zgadzałyśmy się w wielu kwestiach. Z naszego związku najbardziej pamiętam jedno wspomnienie, nawet nie wiem czemu, ale wyryło mi się w mojej pamięci, choć jest dość zwyczajne. 
"Nasz związek liczył sobie rok, spacerowałyśmy właśnie w zimny, jesienny wieczór po parku jak zawsze rozmawiając i trzymając się za ręce. Ludzie patrzyli na nas dziwnie i szeptali coś do siebie, ale po roku lesbijskiego związku można do tego przywyknąć. Usiadłyśmy w końcu na ławce, a ciemność pochłonęła wszystko i nikogo już nie było na horyzoncie, wokół tylko latarnie, drzewa i my. 
- Jak myślisz co z nami będzie w przyszłości? - spytałam marzycielsko.
- Rany, jak ty lubisz myśleć w czasie przyszłym, ty myśl o tym co jest teraz, a nie później. - zbeształa mnie, na co ja poczułam się nieco urażona.
- Ty również powinnaś trochę się przejąć przyszłością. - odburknęłam, na co ona głośno westchnęła.
- W przyszłości również będziemy razem, nie ma tu nic do gadania. 
- Ej, Lu... a wiesz... ja ci często mówię co do ciebie czuje... a ty... nigdy mi chyba tego nie powiedziałaś, wiesz... Mogłabyś...? 
- Ach! Czasem mam cię dość, ty cholero! Co jest niby takiego ważnego w tych słowach, nie wystarcza ci, że ci to pokazuje?
- No, ale wiesz... fajnie jest coś takiego usłyszeć. - mruknęłam zawiedziona, na co ona nie wiadomo czemu podniosła się i wdrapała się na ławkę. - Co ty robisz? - Ona nic mi nie odpowiedziała tylko rozłożyła ramiona i nabrała głębokiego wdechu.
- KOCHAM CIĘ LUCY HEARTFILLIO I NIC TEGO NIGDY NIE ZMIENI! - Po czym jak gdyby nigdy nic usiadła obok mnie i przyciągnęła mnie do siebie, całując czubek głowy. - I co pasuje? Teraz każdy to usłyszał.
- Pasuje. - Roześmiałam się wesoło, szczęśliwa, że mam obok siebie tak wspaniałą osobę" 
I byłyśmy ze sobą dobrych parę lat, aż do wypadku. Miała tylko wyjść do pracy, jednak samochód którym jechała uległ zderzeniu ciężarówki, którą prowadził pijany kierowca. Trudno mi się było pozbierać, ale jednak w końcu jestem.
- Dziękuję pani bardzo za przeprowadzony wywiad, dzięki pani wiele milionów kobiet odnajdzie w sobie odwagę do bycia z innymi kobietami, jest pani w końcu aktorką, wzorem do naśladowania i niech wszystkie homoseksualistki wiedzą, że nie muszą już ukrywać się w domu. - mówi dziennikarka, odkładając długopis i dyktafon. Spogląda na Lucy z nieukrywanym podziwem.
- To ja dziękuję, mam nadzieję, że większość kobiet zyska odwagę i zaczną otwarcie mówić o swoich orientacjach seksualnych, to w końcu już dawno przestał być temat tabu. - odpowiada Lucy, powoli wstając za swoim gościem i odprowadza ją do drzwi. 
- Do widzenia, pani Heartfillio. Wszystkiego dobrego. 
- Do widzenia i nawzajem. - Gdy drzwi się zamykają uśmiech Lucy znika, a ona sama snuję się po domu w głąb swojego pokoju, gdzie biorąc zdjęcie ukochanej rzuca się na łóżko, a szloch wstrząsa jej ciałem. 
- Jaka szkoda, że cię tu nie ma. - mówi i ociera łzy, by znów przyodziać swoją sceniczną maskę. - Kocham cię.

~*~
Szczerze powiedziawszy nie mam pojecia jak mi to wyszło, proszę o wyrozumiałość, gdyż pierwszy raz pisałam yuri, a właściwie shoujo ai, nie mogłam się przeboleć do napisania +18, gdyż źle mi wychodzi przy zwyczajnych parach, a co dopiero tutaj. Wybacz Lax za długość, ale jak już nadmieniłam to mój pierwszy raz :C
Mam nadzieję, że choć troszkę się spodoba :C
Pozdrawiam i do następnego ! <3

1 komentarz:

  1. Freddie komentuje, jak jej się podoba. A spodobało mi się to bardzo. Wychwyciłam tylko dwa błędy, które rzuciły mi się w oczy, ale jeśli chodzi o fabułę, pomysł, opisy uczuć to bardzo ciekawie i dobrze napisałaś. Jestem z ciebie dumna XD

    OdpowiedzUsuń