„O balansowaniu na skraju obłąkania nie wspominając.”
Planowali ten wypad od miesięcy. Tylko ich czwórka, auto i droga przed nimi. Wszystko zapowiadało się świetnie. Słoneczny dzień i ani jednej chmurki na niebie. Idealny na rozpoczęcie nowej przygody. Natsu, jako iż jechali jego autem, kierował, obok niego siedziała Lucy, na początku miejsce zajął Gray, ale po niewielkiej chwili Erza postanowiła nie ryzykować czy ta dwójka czasem nie zacznie się kłócić.
Na początku wszyscy ze sobą rozmawiali, ale im dłużej jechali, tym bardziej to ich nużyło, więc postanowili zając się sobą. Erza zatopiła się w lekturze jakiejś lekkiej literatury erotycznej, Gray, mając założone słuchawki i laptopa przed sobą, oglądał jakiś film z Robertem Downey Jr.. Za to na przednich siedzeniach rozgrywało się karaoke. Radio rozkręcone na maksa, a do wtóru utworów zmieszane głosy Natsu i Lucy.
Co jakiś czas dostawali opieprz od Erzy, żeby to ściszyli, ale najwyraźniej aż tak jej to nie przeszkadzało, skoro parę razy przyłapano ją jak również śpiewa.
Czas mijał, kawał drogi za nimi, ale jeszcze więcej przed nimi. Zaczęło się ściemniać, a niebo zasnuły chmury.
Po małym odpoczynku na stacji benzynowej postanowili nie zatrzymywać się nigdzie na noc. Dopóki Natsu nie będzie odczuwał zmęczenia ma prowadzić, później Erza albo Gray go zmienią i w ten sposób, już jutro będą na miejscu ich pierwszego celu.
Było już dobrze po północy, Gray i Erza zasnęli, a Lucy, która niedawno się obudziła, miała pilnować, żeby Natsu nie zasnął za kierownicą.
Droga się dłużyła i Lucy chciała zaproponować zmianę kierowcy, kiedy nagle auto zaczęło zjeżdżać na sąsiedni pas.
- Natsu!
Chłopak natychmiast się obudził, zjechał na właściwy pas, parę razy zamrugał oczami i uśmiechnął się.
- Spokojnie Lucy, jeszcze kawałek aż znajdę jakąś zatoczkę. Wtedy któreś z nich mnie zamieni.
- No nie wiem czy to dobry pomysł...
- Daj spokój. Nie mogę zatrzymać się na środku jezdni. Obudź Erze.
Blondynka odwróciła się do tyłu i próbował obudzić szkarłatnowłosą, a w tym czasie Natsu podkręcił radio z którego leciała piosenka Alanis Morissette ”Ironic”. Natsu, aby nie zasnąć zaczął wtórować.
Lucy usiadła na swoje miejsce i zaczęła się bujać w rytm muzyki. Usłyszała jak z tyłu budząca się Erza lekko nuci. Spojrzała przed siebie i wrzasnęła. Coś wielkiego i ciemnego stało pośrodku drogi. Natsu jechał wprost na to stworzenie i zdawał się go nie widzieć. Kiedy dziewczyna wrzasnęła, przestraszony Natsu, odruchowo chciał ją objąć. Wybudzony wrzaskiem Gray, niewiele myśląc, wychylił się do przodu w próbie złapania kierownicy. Niestety auto zboczyło z drogi i pędziło wprost na rosnące nieopodal drzewa. Początek nowej przygody, był ich końcem.
„Isn't it ironic... don't you think?”
~
Wyszła ze szpitala i ruszyła na cmentarz. Miesiąc. Tyle minęło od tego wypadku. Ona i Erza miały niesamowite szczęście, że wyszły z tego żywe. Niestety. Chłopcy nie mieli tego szczęścia. Już nigdy nie usłyszy śmiechu Natsu, nie skłoni do działania Gray'a. Już nigdy ich nie zobaczy. Jej przyjaciele zginęli przez nią. To miała być ich wielka przygoda, dla połowy z nich była to ostatnia w życiu podróż.
Ludzie, z którymi rozmawiała o wypadku wydawali się jej wierzyć co do stworzenia, które widziała. Do czasu aż jej nie zostawili. Wtedy śmiało można było usłyszeć, że był to wymysł zmęczonego umysłu. Ale Lucy wiedziała swoje. To jej się nie przyśniło. To tam naprawdę było. Człekopodobny kształt. Cały czarny z wyjątkiem ślepi. Te miał przerażająco złote. Gdy tylko zamykała oczy, widziała to stworzenie. Od wypadku widziała je tylko we śnie, nigdy na jawie. Czasami myślała o tym, że może ci ludzie mają rację? Może nie do końca się obudziła i ten stwór był tylko jej wyobrażeniem? Chciała z kimś porozmawiać, ale nikt nie wierzył. Nikt prócz Erzy. Ale szkarłatnowłosa na pewno robiła takie wrażenie, żeby podeprzeć na duchu biedną Lucy. Nikt nie czuł tego co ona. Poczucia winy, zagubienia... O balansowaniu na skraju obłąkania nie wspominając. To jej wina, że przyjaciele nie żyją. Musi z tym żyć. To jej kara, a gdyby tak stchórzyć?
Dotarła do pierwszego grobu. Gdy spojrzała na litery układające się w imię jej najbliższego przyjaciela łzy same popłynęły, nogi się pod nią ugięły. Siedziała rozpaczając już kilka godzin. Nie miała odwagi tak po prostu odejść.
Ściemniało się, a Lucy dalej siedziała pogrążona w samotnym cierpieniu. Straciła poczucie czasu i teraz tępo wpatrywała się w nagrobek, trzęsąc się z zimna.
Poczuła, że ktoś ją czymś okrywa i lekko szarpię w górę. Nie miała siły stawiać oporu. Kiedy stanęła na nogach, te z odrętwienia nie mogły jej utrzymać i mimo wolnie wtuliła się w przybysza. Poczuła jak ten ktoś kładzie dłoń na jej tali i ją do siebie przysuwa. W zapłakanych oczach mignęły jej szkarłatne włosy, wtuliła się w koleżankę i na nowo zaczęła ryczeć. Była wdzięczna Erzie, że ta nie szepta jej żadnych słów pocieszenia tylko trwa w milczeniu.
Gdy już się trochę uspokoiła, dała się zaprowadzić do mieszkania. Od tamtej pory często zdarzało się, że Lucy odwiedzała cmentarz, a Erza ją sprowadzała.
~
Minęło sporo czasu zanim Lucy, jako tako, wróciła do społeczności. Wypadek odmienił ja całkowicie, rzadko kiedy się odzywała i nigdy się nie śmiała, nawet nie uśmiechała. Bez Erzy nie dawała sobie rady. Szkarłatnowłosa po tygodniu, kiedy to upewniła się w przekonaniu, że Lucy nie daje sobie rady, wprowadziła się do blondynki.
Gotowała, sprzątała, ale co najważniejsze dla Lucy, po prostu była. Wielokrotnie się zdarzyło, że będąc sama znów widziała tę okropną twarz, ale gdy tylko pojawiała się przy niej Erza, potwór rozwiewał się.
Blondynka unikała ludzi, zaszywała się w łóżku i z niego nie wychodziła. Bała się, że gdy tylko wyjdzie znów stanie się przyczyną czyjeś śmierci. Na początku odsuwała od siebie nawet szkarłatnowłosą, ale szybko przekonała się, że nie jest łatwo ją spławić. Z każdym dniem coraz bardziej przywiązywała się do jej obecności i była jej wdzięczna.
Wiedziała jednak, że to wzajemne przywiązanie, ze strony szkarłatnowłosej jest czymś więcej. Gesty, słowa i te oczy pełne czułości. Kiedy Lucy uświadomiła sobie, że jej koleżanka zakochała się w niej, było już za późno. Czuła nieopisaną wdzięczność w stosunku do Erzy, że nie mogła jej odrzucić, sprawić bólu. Starała się zaznaczyć pewną granicę. Unikała zbyt intensywnego patrzenia w jej brązowe oczy. Ograniczała dotyk i starała się nie popełnić jakiejś gafy językowej. Mimo tego wszystkiego wiedziała, że już za późno. Erza przepadła.
~
Czerwone ślepia wpatrywały się w nią intensywnie. Próbowała uciec, ale mimo męczącego biegu, wciąż stała w miejscu, a stworzenie się do niej przybliżało. Wrzeszczała wzywając pomocy, ale nikt nie nadchodził. Biegła i biegła, a potwór był tuż za nią. Usłyszała szelest przecinanego powietrza i poczuła palący ból w plecach. Wtedy się obudziła. Jej ciałem targały drgawki, spazmatycznie łapała oddech. Niestety ból plecy nie odszedł wraz z sennym koszmarem. Każdy ruch sprawiał jej niewyobrażalny ból.
Drzwi jej sypialni się otwarły i wbiegła Erza. Usiadła obok niej i odgarnęła niesforne kosmyki z jej twarzy. - Wszystko gra? - spytała nie odrywając wzroku.
- To znowu ten potwór. Te jego ślepia.. Zaatakował mnie!
- To tylko sen, Lucy. Wszystko będzie dobrze...- Chciała przygarnąć dziewczynę do siebie, ale blondynka się wyrwała.
- To nie był sen! Naprawdę mnie zaatakował! Zobacz moje plecy! Są całe we krwi! - Na dowód pokazała umazaną czymś czerwonym, co bez wątpienia było krwią, dłoń.
Szkarłatnowłosa wstała i delikatnie uniosła koszulkę Lucy. Opuściła pokój i wróciła z naręczem maści i opatrunków. Bez słowa zajęła się przeczyszczaniem rany. Po kilku minutach skończyła.
- Jak się teraz czujesz? - spytała.
- Lepiej, dziękuję. Czy mogłabyś zostać? Boję się, że on znów powróci.
- Oczywiście.
Lucy ułożyła się na boku i poczekała, aż Erza zrobi to samo. Wtuliła się w nią, a po chwili poczuła jak szkarłatnowłosa przebiera palcami w jej włosach. Blondynka przymknęła oczy z rozkoszy.
Erza w tym czasie wróciła do niedawnego wydarzenia. Bała się. Bała się jak cholera, gdy usłyszała ten przeraźliwy wrzask. Wbiegła na łeb na szyję do pokoju Lucy. Jej koszmary nie były niczym nowym, zdarzały się często i zawsze kończyły na tym, że Erza musiała pilnować Lucy podczas snu jak dziecka. Gdy wbiegła i zobaczyła dziewczynę tak roztrzęsioną miała ochotę porwać ją w ramiona i wycałować z niej całe to cierpienie. Ale wiedziała, że to ja tylko wystraszy. Przywołała resztki samokontroli i podeszła do niej. Trochę się wystraszyła, gdy Lucy z takim przekonaniem mówiła o tym, że coś ją zaatakowało. Gdy dziewczyna podsunęła pod jej twarz dłoń, która rzekomo miała być umazana we krwi, Erza się zaniepokoiła, ale nie dała tego po sobie poznać. Posłusznie obejrzała zranione plecy. Były nieskazitelne. Musiała szybko wyjść.
W kuchni ochłonęła. Podejrzewała już od dawna, że z psychiką Lucy jest źle, ale nie sądziła, że dziewczyna nie będzie w stanie odróżnić snu od jawy. Wzięła pierwsze lepsze leki i wróciła do koleżanki.
Przestała bawić się jej włosami. Uniosła głowę Lucy i lekko musnęła swoimi wargami jej.
- Zawszę będę przy tobie.
Cześć! Weszłam tu przypadkiem i nie żałuję! Szot bardzo mi się podobał! Przeżywałam wszystkie emocje, które odczuwała zarówno Lucy, jak i Erza. Bardzo ładnie ujęłaś wątek poczucia winy, które odczuwa Heartfilia. Musi żyć ze świadomością, że jej przyjaciele zginęli z jej powodu. Nikt nie da rady wybić tego z umysły, który sobie to wmówił. A Erza? No cóż, co ja mogę o niej napisać? Na pewno to, że jako wspaniała przyjaciółka, nie zostawiła zdruzgotanej dziewczyny samej, opiekowała się nią, a z czasem obdarzyła silniejszym i trwalszym uczuciem niż przyjaźń. Jak potoczyły się dalej ich losy? Chciałabym wiedzieć jak Ty to widzisz, ale zostaje mi uruchomić wyobraźnię i wymyślić własne zakończenie, bądź zakończenia, bo każde kolejne wydarzenie, może diametralnie zmienić bieg przyszłości. Ja, jako urodzona optymistka, mam nadzieję, że będzie ono z happy endem :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
R ;).
Hej :)
UsuńJest mi naprawdę bardzo miło czytać dobrą opinię na temat mojego 'utworu' ;)
Czasami zaskakuję samą siebie, bo jest to jedno z niewielu opowiadań, które naprawdę pokochałam, a sama napisałam xD
Co do zakończenia.... Preferuję zakończenia, pozwalające na większą swobodę pogrążenia się w osobistych przemyśleniach i uruchomieniu wyobraźni dla nienasyconych czytelników :3
Pozdrawiam :D