Wreszcie od niego
dotarło, że ją kocha. I dzięki temu uczuciu zrozumiał, że chcę oddzielić się od
tego świata pełnego niebezpieczeństwa i samotności. Chcę być przy niej i
dzielić z nią życie… Patrzeć w czekoladowe oczy, przeczesywać dłońmi jej
szkarłatne włosy. Chłonąć jej ciepło i bliskość...
Wszedł do gildii. Zaczął rozglądać się po budynku. W pomieszczeniu słychać było hałasy i
śmiechy- jak przystało na gildie FairyTail. W powietrzu unosił się zapach alkoholu.
W tłumie nie odnalazł
dziewczyny.
Podszedł do baru. Rozsiadł się na jednym z krzeseł i
ponownie zaczął szukać wzrokiem szkarłatno-włosej.
- Witam. Coś podać?- Usłyszał głos, który wyrwał go od
poszukiwań.
Odkręcił się w stronę rozmówcy. Jego oczom ukazała się Mira.
- Mira…?
Spojrzała na niego przenikliwie. Na jej twarzy było widać
zmieszanie. Po chwili jej oczy
rozszerzyły się i wyszeptała jego imię.
- Co tu robisz ?- powiedziała i podała mu szklankę wody, o
którą nie prosił.
- Chciałem rozmawiać z Erzą.- odparł i wziął naczynie w
dłonie. Zaczął przyglądać się swojemu odbiciu. Cała jego twarz była zakryta, po
za oczami.
- Napisała do ciebie…- zaczęła- Czyli już wiesz…- Wbiła
wzrok w blat.
- O czym ?-spytał. – Co się stało ?!- Podniósł głos. Co przy
ogromnym gwarze członków gildii było i tak ledwo słyszalne.
Westchnęła. Oparła
się o blat. Spojrzała na niego z żalem i złością, po czym zapytała.
- To co tutaj robisz ?
- Przybyłem by porozmawiać z Erzą, już ci to powiedziałem.
- Nie powinieneś zawracać jej teraz głowy…- odparła.- Nie
potrzebnie się tu zjawiałeś. Będziesz sprawiał kolejne problemy. A potem znowu
ją zostawisz.- Odkręciła się. – Odejdź teraz Jellal. Tak będzie lepiej. Bo jak
cie zobaczy już się nie pozbiera…
Patrzył jak odchodzi w stronę zaplecza. Nie wiedział, że Scarlet tak źle znosi ich
rozstania… Nigdy nie wyznał jej konkretnego uczucia. Po prostu nie przyznał się
do niego. Choć powinien zrobić to już
dawno temu. Pamięta, gdy ujrzał ją po
raz pierwszy… Już wtedy wiedział, że odegra wielką rolę w jego życiu. Odegrała.
I nadal to robi…
Teraz nie zostawi jej. Jeśli ona będzie tego chciała, to
odejdzie … Gdy powie mu prosto w twarz, że go nie kocha, że nie chcę go
widzieć, oddychać tym samym powietrzem razem…
Odstawił szklankę. Wstał. Wyszedł z gildii. Zaczął jej szukać. Wiedział gdzie zacząć
najpierw skoro nie mam jej w gildii…
Maszerował w stronę Akademika dla dziewcząt. Wdział już ogromny budynek, a przed nim
dziewczyna siedząca na ławce. Skrywała
twarz w dłoniach, jakby próbowała ukryć maskę bólu na swej twarz. Zaś dłonie
zasłaniały szkarłatne włosy. Wplotły się
w jej ręce.
Podszedł do niej. Przysiadł się obok. Zaczął wpatrywać się w
nią. Chyba nie zauważyła go lub tego po prostu nie chciała… Nie wiedział jak
się odezwać, jak rozmawiać z nią.
Patrząc na nią przeszywała go coraz większa żałość… Słowa same utchnęły
mu w gardle. Nie powinien tu być… Czuł
ogromny nie pokój związany z tą rozmową.
- Nic nie powiesz.- Usłyszał cichy głos dziewczyny.
- J-ja…- zaczął.- Ja…- Czuł ogromną gulę w przełyku. Nie
mógł wydusić z siebie ani słowa. Cała
odwaga uleciała z niego w jednej chwili.
- Co się stało?- wypalił. Tylko to pytanie wyszło z niego
samo…
Podniosła twarz. Spojrzała na niego. Zobaczył jej
zaczerwienione oczy.
- Po co tu przyszedłeś?!- Podniosła głos.- Nie chcę cie
widzieć.- Jej oczy były zaszklone.
- Erza… Ja…- zaczął- Chcę porozmawiać, chcę coś wyjaśnić…
- Jellal co chcesz wyjaśniać? Tu nie ma czego wyjaśniać…
- Jesteś aż tak zła na mnie?- Westchnął- Czyli nie muszę już
nic mówić. Nie chcesz mnie widzieć…
Wstał.
- Nie powinienem tu przychodzić- rzekł.- Ale martwię się o
ciebie i chcę dla ciebie jak najlepiej. Ale nie będę cie nękał…
Zaczął iść przed siebie.
- O czym chciałeś mówić?- Usłyszał jej głos.
Zatrzymał się. Odkręcił się w jej stronę.
- O nas.- odparł.- Ja… Ja… Ja cię kocham. I chcę być przy
tobie. Chcę patrzeć na twoją radosną twarz, nie na zapłakane oczy. Być przy
silnej i najwspanialszej kobiecie jak znam, która zawsze potrafiła mnie
doprowadzić do pionu.
Zaczęła płakać.
- Erza- zaczął- Ja nie chciałem…
Tylko dwa razy widział jak roni łzy. Ten drugi raz był
właśnie w tym momencie… Scarlet była
zawsze osobą skrywającą swoje uczucia za maską odwagi i czułości.
Podszedł do niej. Ponownie przysiadł się do niej. Przytulił ją. Nie odepchnęła go. Wtuliła się
w jego tors.
- Co się stało, Erza?! Dlaczego płaczesz… ?
- Ono umarło, Jellal.- wydusiła przez szloch.
- Ono…?
- Nasze dziecko.
Te dwa słowa wystarczyły by poczuł jak spada w dół z wysokości
bez żadnej deski ratunku. Nie wiedział, że dziewczyna była w ciąży, że nosiła
jego dziecko…
- Jak to… Jak?- wykrztusił.
Objął ją mocniej, jakby bał się, że za chwilę straci i ją…
- Dowiedziałam się 6 miesięcy temu, to był miesiąc po twoim
wyjeździe…- zaczęła- Chciałam je
urodzić, to w końcu nasze dziecko… Poród zaczął się za wcześniej… Nie przeżył.
On zmarł. Patrzyłam jak starają się go uratować. I nic nie mogłam zrobić… Nie miałam go nawet
na rękach. Widziałam tyko jego niebieskie włosy… Zabrali mi go. Nie pozwolili do tchnąć, przytulić…
Każda informacja uderzała do niego powoli… Przetwarzał każde
jej słowo i nie mógł im dowierzyć. Miał dziecko… Dlaczego… dlaczego nie było go przy niej!
- Dlaczego nie dałaś mi znać…- zaczął- Wrócił bym od razu.
Rzucił to wszystko i był przy tobie…
- Nie byłam pewna…
- …że cie kocham?- dokończył- Kocham, wtedy też kochałem,
ale nie potrafiłem ci tego powiedzieć… Teraz ogromnie tego żałuję…
- Ohh Jellal- zaczęła- Nic by to nie zmieniło gdyś tu był…
- Zmieniło by wszystko. Byłbym tu. Czułabyś oparcie we mnie.- powiedział-
Teraz nie zamierzam odchodzić. Zostanę tu. Przy tobie. Razem przez to
przejdziemy…
- Dziękuję- rzekła.- Nie opuszczaj mnie.
Teraz była strasznie krucha. Nie mógł pozwolić by się
roztrzaskała się na miliony szklanych kawałków…
Przejdą przez to razem.
~*~
4 lata później
Wpatrywał się w białe drzwi pokoju.
Jego niepokój wzrastała z sekundy na sekundę. Myślał, że za chwilę wpadnie do tego
pomieszczenia i znajdzie się przy niej.
Nie chciał by znowu się to stało… Ona nie wytrzymała by
tego. Teraz, gdy ich relacje są naprawione…
Wrzask ustał.
Wiedział, że to teraz. Podniósł się błyskawicznie i wpadł na środka wskazanego
pokoju.
Na łóżku zobaczył szkarłatno-włosą. Uśmiechała się. Na rękach miała małą,
wrzeszczącą istotę.
Podszedł do niej. Posłał jej uśmiech.
- Mogę? –spytał.
Delikatnie podała mu dziecko. Wziął je w swoje ramiona.
- To dziewczynka, prawda?
- Skąd wiedziałeś?- spytała i uśmiechnęła się.
- Bo jest tak piękna jak ty.- Wbił wzrok w dziewczynkę. –
Nawet wiem jak ją nazwiemy- Asami.-
odparł.
- Poranne piękno?
- Być tak pięknym z rana, to cud- Zaśmiał się.
Podał jej dziewczynkę, po czym przysiadł się obok niej.
Patrzył na Erzę i Asami. Uśmiechnął się.
- Takiego piękna nigdy w życiu nie widziałem- szepnął.
Zmobilizowałam się by coś napisać… Wreszcie xd
Czas leci. Zauważyłam ,że prowadzimy tego bloga już 3 lata ! :D
Dobrze. Jak wam się podobał one- shot ? Komentujcie ^_^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz