-->

piątek, 28 kwietnia 2017

Jellal x Erza dla Ultear (Część 1)

Moi drodzy. Jeśli zamawiacie jakiś paring u którejś z nas, proszę patrzcie czy nasze kolejki nie są zamknięte, jak w moim przypadku. Po za tym zamówienia mają być składane w ZLECONYCH MISJACH.





~Jellal~
Żeglowali już od wielu godzin. Miał kompletnie dosyć tego statku, morza, a nawet wiatru… Można było by się wydawać, że 12-letniemu chłopcu podoba się dryfowanie po ogromnych falach ale nie jest to nic fajnego…
Opierał się o burtę przy czym wpatrywał się w ogromny księżyc i gwiazdy. Od jakiegoś czasu patrzył tylko na nocne niebo…  Dawało mu one poczucie błogiego spokoju.
Ciszę przerwał huk.  Był przerażony, ale zrozumiał, co się dzieje. Piraci.
- Mamo! Tato!- wrzasnął- Atakują!
Szybko podbiegł do steru. Nie wiedział nawet dlaczego… Nie umiał obsługiwać głupiego statku nigdy go to nie interesowało…
Przed nimi wyłonił się olbrzymi statek. Z powiewającą piracką flagą.  
- Jellal!- Usłyszał wrzask rodziców.- Schowaj się! Natychmiast!
Spojrzał raz jeszcze na flagę po czym zbiegł pod pokład. Schował się w kąt pokoju. Słyszał każdy wystrzał, krzyki załogi i rodziców, którzy próbowali się bronić. Jednak nagle wszystko ucichło… Spojrzał przerażony na drzwi. Podniósł się. Powoli zakradł się na górę. Zobaczył tam kobietę o długi szkarłatnych włosach splecionych w warkocz, a na nich ogromny czarny kapelusz.
- Nie bierzemy jeńców Raphallo- odparła i spojrzała na mężczyznę stojącego  przed nią. On kiwnął na znak, że rozumie i uśmiechnął się złowrogo.
Jednak on sam nie rozumiał… Spojrzał na załogę,  na pierwszej linii frontu byli jego rodzice.  „Nie, nie nie… Co teraz?!” Paniczny głos odezwał się w jego głowie.
Wskazany przez kobietę pirat podszedł do ojca i przyłożył broń do jego głowy. Usłyszał błagalny głos matki.  A on sam zamarł. Nie mógł się ruszyć.  Po chwili usłyszał strzał, a jego ojciec leżał na deskach. Raphallo podszedł do matki, zapewne chciał zrobić to samo.
Ale nie mógł na to pozwolić.
- Nie!- wrzasnął.
Wszyscy na niego spojrzeli.
- Jellal nie! Uciekaj !- krzyczała mama. Próbowała się wyrwać z objęć jak tylko mogła ale nie udało się jej.
- O widzę młody Fernandes- powiedziała kobieta o szkarłatnych włosach. Teraz zrozumiał, że to ona była kapitanem całej tej szajki. – Matki się pozbyć, jak reszty jej załogi. Chłopaka, zabrać idzie z nami.- Uśmiechnęła się.
- Nie! Jellal!- Usłyszał głos matki, a potem kilkakrotny wystrzał.
~*~
Otworzył oczy.  Ciągle ten sam sen. Ciągle ta sama rozpacz i smutek. Wściekłość pożerała go od środka i to już od 5 lat.
Ucieczka nie była możliwa… Próba samobójcza, nie wchodziła w grę. Musiał pomścić rodziców. Żył tylko dla zemsty…
- Jellal do mnie!- Usłyszał wrzask Rapahallo.- Pani Kapitan wzywa!
Nienawidził go. Czekał, aż pozbawi go życia, zabierze mu ostatni oddech. Tak jak on odebrał go całej jego rodzinie… Codziennie ćwiczył walkę i szermierkę, ale jak miał dać radę przeciwko hordzie plugawych piratów na tym statku.  Nawet jeśli by pokonał ich, na jego drodze do wolności stanęła by Irene, która pokonała by go z łatwością. Nigdy nie widział takiej kobiety. Podczas pięcio-letniej podróży na „ Szkarłatnej Rozpaczy” widział jak rozgromiła tyle potężnych przeciwników… Tym bardziej, że jest bytem nadprzyrodzonym, jak zabić, kogoś, kto nie ma duszy ?
Ciągłe pytania, a brak odpowiedzi coraz bardziej utwierdzał go w przekonaniu, że musi się wydostać z tego statku i zdobyć siłę, która zabiję niezwyciężoną kobietę.  
- Głuchy jesteś!- kolejny wrzask.
Podniósł się z łóżka. Po czym podszedł do drzwi, które znajdowały się niecały metr od niego. Otworzył je i  powędrował na górę pokładu.
- Co chcę od mnie Pani Kapitan?- spytał.
By zabić wroga, trzeba utrzymać go w przekonaniu, że jest on twoim przyjacielem. Przez długi czas walczył o to by mu zaufała i udało się… Teraz uznaję go za swojego syna… Za każdym razem, gdy się do niego tak zwraca, czuł nie wyobrażalny ból. Jak śmiała tak do niego mówić, po tym jak wydała wyrok śmierci na jego prawdziwych i kochających rodziców!
- Idź i się dowiedz.- odparł zastępca kapitana.
Był od niego mniejszy i to o dobre 30 centymetrów. Jednak był zwinny i szybki. Umiał doskonale posługiwać się mieczem… Jego głowa była łysa, w prawym uchu nosił okrągły kolczyk. Oczy był małe i przebiegłe. A uśmiech zawsze oznajmiał mu, że chcę go zabić.
Przełknął ślinę i zacisnął szczękę by powstrzymać się przed rzuceniem się na karła, po czym zaczął iść po schodach na górę, do kajuty Belserion.
Stanął przed drzwiami i zapukał. Usłyszał natychmiastowe „ Wejść”.
Posłusznie otworzył drzwi i zamknął je za sobą.
- Jellal jesteś.- powiedziała kobieta.Siedziała za małym biurkiem. W dłoni trzymała kawałek papieru.-  Musimy omówić pewien mały problem.
Skoro był to dla niej problem, to w pewności nie był on „mały”.
- O co chodzi?- spytał  zainteresowany.
- Na naszym terenie zaczęli panoszyć się, bardzo pewni siebie piraci. Ich wyczyny stały się bardzo głośne, ludzie mawiają, że są silniejsi nawet od nas. A ich statek „Fairy Tail” budzi ogromny podziw… Oczywiście są to zwykłe wymysły. A my nie damy s szargać naszego dobrego mienia, prawda ?- Uśmiechnęła się przebiegle.
Kolejni piraci… Znowu to samo. Ponowne wybicie całej załogi w pył… Ale dlaczego ona tak się nimi interesuje?
- A co ma to ze mną wspólnego ?
-  Chodzi o twoją pobyt w „Rajskiej Wieży”. Uczyły się tam jeszcze inne dzieci, a w tym pewna dziewczyna, która jest mi potrzebna.- odparła.
„Rajska wieża”- był to przytułek, a raczej więzienie… W wieku 7 lat został odebrany swojej rodzinie i odesłany do tego okropnego miejsca. To był okropny okres jego życia. Ale znalazł tam przyjaciół, ale pamiętam ich jak przez mgłę…
- Nie pamiętam tego miejsca, nawet gdybym pamiętał wolałbym zapomnieć…
- Chodzi mi o dziewczynę która miała na imię Erza.- rzekła. – Jest mi potrzebna.
Kojarzył te imię… Przed jego oczami stanęło wspomnienie. Małej dziewczynki o szkarłatnych, krótkich włosach. I czekoladowych oczach, jedno było zasłonięte przepaską. Ten uśmiech… Co Irene mogła chcieć od tego dziecka? Wiele zawdzięczał tej małej osóbce, ale uciekła. Zostawiła go…
- Nawet jeśli ją kojarzę, to co z tego? Nie wiedziałem jej od 10 lat.
- Sprowadź ją tu, ale najpierw musisz dołączyć do załogi Fairy Tail.- powiedziała.- To jest ważne. A w pewności, będzie cie  kojarzyć, więc ci zaufa.
 Wiedział, że ta dziewczyna wiele dla niej znaczy, choć to mało uczciwe wiedział, że będzie musiał wykorzystać ją do własnych celów. Jako kartę przetargową. Będzie musiał zabić Irene, a następnie całą jej załogę, dopiero wtedy odzyska spokój.
Zemsta. Od zawsze słyszał, że niszczy od środka… Ale dzięki niej czuł się silniejszy i dla niej poświęci wiele na swojej drodze. Dlatego wiedział co musi zrobić by jej dokonać.
-No dobrze. Przypuśćmy, że mi zaufa. Co dalej ?
- Proste. Przyprowadzisz ją do mnie. A gdy powrócicie zniszczymy Fairy Tail.- powiedziała i uśmiechnęła się. – A zapomniałam dołączyć do tego pewną informację. Gdy dostarczysz mi dziewczynę całą i zdrową, pozwolę ci odejść.
Spojrzał na nią zdziwiony. Odejść ? Te wszystkie lata niewoli…
- Jak to ?
Czy myślała, że w tę sposób w kupi się w jego łaski? Że porzuci myśli o pozbawianiu jej życia ? Nie. Choć to zaskakująca propozycja. Nie da się nabrać… Ona zawsze ma ukryty motyw.
- Tak to. Wykonaj zadanie, a będziesz wolny.- powiedziała.- Zrób to szybko. Dam ci na to trzy dni. Nie zawiedź mnie.
- Tylko tyle?
- Tak.- odparła.- A teraz zbieraj się. Wyruszysz już teraz. Dostaniesz od nas małą łódkę. Z tego co nam wiadomo Fairy Tail dryfuję blisko naszej zdobytej wyspy „ Paradis”. Idź. I powtarzam, nie zawiedź mnie. Nie lubię, gdy ktoś mnie zawodzi…
~*~
*Następnego dnia*
~Erza~
Ciężki dzień. Wczorajsze zmagania ze sztormem były okropne. Brak snu, ciągły hałas. Jednak musiała podołać, była zastępcą kapitana. Musiała wytrwać dla złogi- swojej rodziny. Oparta o burtę  wpatrywała się w, już spokojne morzę. Teraz falę łagodnie uderzały o ich statek, zeszłej nocy omal nie zmiotło ich wszystkich. Jednak byli Fairy Tail, zawsze jakoś udawało im się przetrwać. Uśmiechnęła się mimowolnie.
Jej wzrok przykuła pewna rzecz w oddali, która samotnie dryfowała po morzu. Było to coś niedużego. Zbliżało się w ich stronę. Po chwili zrozumiała, że to człowiek, który podtrzymywał się na niedużym kawałku drewna.
- Hej!- krzyknęła.
Żadnej reakcji. Za to członkowie załogi spojrzeli się  na nią.
- Erza co jest?-spytał Natsu, po czym podszedł do niej.
Nastu. Narwany chłopak o różowej czuprynie i walecznych oczach. Zawsze uśmiechnięty i skory bójki. Miał na sobie jasną koszulę i ciemne spodenki, które przepasał pasek, przy którym przywiązany był miecz.  Nie wiadomo po co go nosił, wolał walkę wręcz. Po za tym jego moc posługiwania się ogniem, również wszystko załatwiała.
- Ktoś tam jest…- powiedziała i wskazała na osobę na morzu.
Chłopak podejrzliwie spojrzał w wskazanym kierunku.
- Nie reaguje ?
- Nie…-odparła. Wiedziała co musi zrobić. – Trzeba pomóc tej osobie.
- Erza co zamirz…- Urwał Natsu.
Wskoczyła do wody i zaczęła płynąć do nieprzytomnego, jak się okazało chłopaka. Wzięła go pod ramię, po czym zawróciła w stronę statku.
- Nastu, pomóż!- krzyknęła.
Różowo-włosy pomógł jej wciągnąć na pokład nieprzytomnego osobnika, po czym pomógł wejść i jej.
Wszyscy zebrali się wokół nieznajomego. 
Miał niebieskie włosy. Był blady, nad okiem miał tatuaż. Miał na sobie tylko ciemne spodnie, nic więcej.
- Yhmmm…- wydobyło się z ust chłopka.
Chyba się budził.
Otworzył oczy.
- Gdzie ja jestem?-wymruczał.



Znalezione obrazy dla zapytania erza x jellal pirates 
******************************************
Ultear wybacz, ale tego one-shota podzieliłam na 2 części. Mam na niego pomysł i zabrałam się dopiero teraz. Nie miałam za bardzo czasu by zrobić to wcześniej... Ale teraz troszkę go będzie, więc postaram się dopracować 2 cześć i wstawić jak najszybciej. 
 Wybaczcie za nieobecność!
Pozdrawiam! 
Liv-chan ~!






2 komentarze:

  1. Dziękuje.Bardzo mi się podoba i jestem cir kawa co się dalej wydarzy. Życzę weny :D ~#Ultear

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... Świetny! Nie mogę się doczekac kolejnej części. XD Życzę weny, czasu, uśmiech.
    Sere-chan

    OdpowiedzUsuń