-->

czwartek, 24 lipca 2014

Jellal x Erza dla Neko~chan

Piosenka, która "pomagała" mi pisać one-shot: >>>KLIK<<<
Znów przepraszam za opóźnienia i życzę miłego czytania!
~*~
Po wielkich igrzyskach magicznych straciła z nim kompletnie kontakt. Tęskniła. Cholernie tęskniła. Ona Erza Scarlet zaczęła odczuwać brak bliskiej jej osoby. Miłość to straszne uczucie. Jest podobne do narkotyku. Kiedy jesteś blisko tej osoby odczuwasz euforię. Nic oprócz niej się nie liczy. Lecz kiedy ta osoba nie jest blisko ciebie, nie widzisz jej i nie rozmawiacie, to tak jakbyś nagle przerwała zażywanie używki. Jednak starała się twardo trzymać. Nie dała poznać po sobie, że cierpi.
Temat Jellala zawsze sprawnie unikała i jeszcze nigdy nie pozwoliła by utrzymywał się dłużej niż pięć minut. To trwało równo trzy lata.
Tyle go już nie widziała. Ale nadal trudno jej było pogodzić się z jego stratą. Ale w końcu musiała żyć normalnie. I nawet zaczęła. Choć wciąż spacerując samotnie po mieście, gdy niebo spowiły gwiazdy rozmyślała o nim tak głęboko, że kilka łez spłynęło po jej policzkach.
Wiatr delikatnie muskał jej odkryte ramiona i łydki. Mimo wszystko nie przeszkadzało jej to. Szła pośród budynków. Światła w oknach zaczynały się zagaszać, lecz latarnie już stały w gotowości, by oświetlać podróżnikom drogę. A ona szła. Szła, a po jej policzkach spływały siarczyście stróżki łez. Tylko to potrafiło ją utrzymać w dzień w równowadze. To, że w nocy po prostu słabo błądziła jakby go szukając i płacząc bez skutecznie.
To naprawdę okropne uczucie, pomyślała i kolejne łzy popłynęły swoją wyznaczoną drogą, by na końcu zderzyć się z brukowaną posadzką. W takich chwilach miała wszystkiego dosyć. Po Wielkich Igrzyskach Magicznych miało wszystko się ułożyć. Ale widocznie nie dla niej. Nie dla Jellala.
Nie wiadomo czy sam diabeł skusił ją do pójścia w stronę pobliskiego jeziora z którego miała wspaniały widok na gildię i akademik. Szła powoli, a oczy już nie były tak pełne łez. Otarła ostatnie ślady, lecz wciąż miała szklanki w swoich brązowych tęczówkach. Była już blisko jeziora, kiedy ujrzała postać siedzącą na brzegu.
Minęła chwila nim przyswoiła sobie, że chłopak, który tam siedzi ma tak samo niebieskie i rozwichrzone włosy co Jellal. Podeszła bliżej i wtedy po jej policzku spłynęła jeszcze jedna samotna łza. On tu siedział. Tuż przed nią. Jej usta drżały i choć próbowała wymówić jakieś słowo, to głos uwiązł w gardle i nie chciał przejść. Łzy coraz bardziej zaczęły spływać po jej policzkach.
- Jellal. – Wyszeptała, a chłopak jak poparzony zwrócił na nią swoje brąz tęczówki. Ujrzała jego charakterystyczny tatuaż. Wstał i jak robot ruszył ku niej, nie spuszczając z niej wzroku.
- Erza. – Jego usta drżały tak samo jak jej. Nim zdążył do niej podejść, ona odzyskała kontrolę w swoich częściach ciała i podbiegła do niego, wtulając się mocno  jego tors. Łkała cicho, a koszula Jellala w jednej chwili zrobiła się mokra o jej łez. Jellal również ją przytulił.
 ~*~
Od wydarzenia mającego miejsce prawie pół roku temu Jellal i Erza zamieszkali razem. Fernandes natychmiastowo oświadczył się Erzie i wyznał jej swoje uczucie, a dziewczyna zgodziła się niemal od razu. Teraz mieli małą wille z dala od gwarnego miasta, gdzie wokół nich roztaczały się zielone łąki pełne polnych kwiatów. Żyło im się bardzo dobrze. Erza i Jellal razem chodzili na misje, choć to zazwyczaj mężczyzna zarabiał na ich życie.
Dzisiaj jedli kolacje na tarasie. Na niebie zaczęły się wyłaniać pierwsze gwiazdozbiory, lecz był to wyjątkowy ciepły, wieczór lata. Rozmawiali wesoło jedząc stek i popijając czerwonym winem. W ich oczach tańczyły iskierki radości.
- Wiesz, Erza… Tak myślałem… Ślub prawie przed nami. Co myślisz o założeniu rodziny? – Uśmiechnął się do niej, a ona na chwilę zamarła.
Perspektywa ślubu była dla niej marzeniem, a o dziecku z Jellalem nawet już nie śmiała prosić boga. Och, jak ona bardzo by chciała mieć małego brzdąca. Na jej policzki wstąpiły pokaźne rumieńce, a usta podskoczyły wesoło ku górze.
- To wspaniały pomysł, Jellal. – powiedziała szczerze.
- Więc… może już zaczniemy się starać. – Uśmiechnął się figlarnie, a ona odwzajemniła uśmiech.
- A ten pomysł jest jeszcze lepszy… - mruknęła, a Jellal wstał i niespodziewanie wziął ją na ręce niczym księżniczkę. Pisnęła, gdy jej stopy oderwała się od ziemi, jednak zaraz uśmiechnęła się szeroko. Zaniósł ją wprost do sypialni, gdzie położył na łóżku i o nic więcej nie pytając, zaczął ją całować. Kobieta oddawała pocałunki i już wkrótce oboje leżeli rozebrani.
Nadal się całując, Jellal pieścił jej piersi. Erza między pocałunkami cicho pojękiwała. Oboje byli rozpaleni. Tym razem nie musieli się hamować. Nie musieli się martwić, że wpadną, bo tego właśnie chcą.
Jellal wszedł w kobietę, a ta cicho stęknęła. Zaczął się w niej poruszać, narzucając jej swoje tempo. Coraz szybciej i szybciej. Erza wkrótce poczuła, że dochodzi. Jellal również wkrótce się w niej spuścił.
Oboje opadli ciężko na łóżko, patrząc się sobie prosto w oczy. Uśmiechnęli się do siebie, a Jellal jeszcze ostatni raz cmoknął ją usta.
~*~
Wkrótce po tym zdarzeniu brzuch Erzy zaczął coraz szybciej rosnąć. Będąc w piątym miesiącu zdecydowała się na natychmiastowy ślub. Chciała by jej dziecko jak i ona miały nazwisko po ojcu. I tak zaczęły się przygotowania do wesela i zaślubin. Każdy chodził jak napięty, lecz w gildii nadal atmosfera się nie zmieniła, mimo wszystko krzesła nie latały. Wszystko było poustawiane, by na weselu wszystko wyglądało idealnie.
Gdy nadszedł dzień ślubu Makarow odprowadził Erze do ślubnego kobierca, gdzie stał Jellal w garniturze. A ona miała na sobie opinającą (ale nie za bardzo, by nie zemdlała) suknie ślubną, w której widać było mocno wypięty brzuch. Każdy się do niej uśmiechał, gdy przechodziła obok ludzi, którzy siedzieli wygodnie w poustawianych równo rzędach ławek. Usłyszała nawet jak Natsu z szerokim uśmiechem szepta jej : „Erza, strasznie widać ci brzuch”.
Gdy stanęła przed Jellalem patrzyła tylko na niego. Nagle wszystko przestało się liczyć.
- Czy bierzesz tą, Erze Scarlet za żonę?
- Tak.
- A ty czy bierzesz, tego Jellala Fernandesa za męża?
- Tak.
I nim ksiądz pozwolił im się pocałować, oni już się na siebie rzucili namiętnie całując.
~*~
Mała willa pośrodku polnych łąk tętniła życiem jak co dzień. W domu roznosił się tupot małych stópek i nieco większych. Z kuchni roznosiły się pyszne zapachy. To Erza gotowała zapiekankę. Krzątała się po kuchni do której nikt nie miał prawa wkroczyć i dodawała kolejne składniki do swojej potrawy. W wejściu od kuchni wysunęły się dwie niebieskie czupryny, jedna roztrzepana  z krótkimi włosami, a druga również roztrzepana, lecz z długimi, a fryzura teraz przypominała jeden wielki artystyczny (lub nie) nieład.
- Kochanie, długo jeszcze?
- Jak będziecie się ciągle pytać to dłużej zejdzie. –powiedziała i wzięła do ręki kolejną przyprawę.
- Ale mamo, jestem głodna! – zapiszczała pięcioletnia dziewczynka.
- Mogłaś zjeść więcej kanapek na śniadaniu, Jen, a teraz nie narzekaj i idź się pobaw z tatą.
Ojeciec i córka wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami i nawet nie śmieli powiedzieć cokolwiek innego, więc migiem udali się do salonu i z powrotem można było usłyszeć tupot stóp i różne inne hałasy, przypominające jakby kogoś obdzierano ze skóry. Jednak Erza była już przyzwyczajona do takich hałasów.
Westchnęła i wstawiła do piekarnika zapiekankę. Choć teraz siedziała głównie w domu, sprzątała i gotowała, to jednak nie za bardzo jej to przeszkadzało. Podobało jej się to, choć w głębi duszy nieco tęskniła za przygodami, lecz wiedziała, że teraz nie może zostawić swojej małej Jenny.
Uśmiechnęła się na wspomnienie małej dziewczynki o niebieskich włosach Jellala i jej spojrzeniu. Ona i Jellal byli jej największymi skarbami. Nie mogła ich stracić.
~*~
Stała tuż przy wejściu w gildii, trzymając ośmioletnią Jennę za rączkę. Jej brzuch znów stał się zaokrąglony, a ona miała na sobie białą sukienkę i zaciskała mocno wargi, powstrzymując się od płaczu.
Jellal stał tuż przed nią. Był tak blisko, a za chwilę znów będzie tak daleko. Z dala zauważyła żegnającą się resztę par. Levy zostaję, bo razem z Gajellem mają małego synka i ktoś musi się nim zajmować, Juvia i Gray mają córeczkę i chłopczyka, Lucy właśnie jest w ciąży. Mimo wszystko ona czuła się bardziej bezradnie od reszty jej przyjaciółek. Czuła, że znowu go traci, a tego nie chciała. Chciała iść z nim i mu pomóc, ale wiedziała, że nie może. Jest znowu w ciąży, a Jenna nie może zostać sama.
Misja, którą dostało całe Fairy Tail polegała na wyeliminowaniu mrocznej gildii Tartaros. Mogli w ogóle nie wrócić.
- Erza. – Poczuła jak kładzie jej ręce na twarzy i zmusza ją do spojrzenia mu prosto w oczy. Świdrował ją swoim wzrokiem. Nigdy nie czuła się bardziej bezradnie. Z trudem przełykała ślinę, a jej cała energia szła na tamowanie łez. – Wrócę.
- Ja się boję. – Wyszeptała prawie niesłyszalnie. Po policzku spłynęła jedna łza, a za nią kolejne i kolejne. – Nie chcę cię tracić. Teraz. Kiedy jest już tak dobrze.
- Nie stracisz mnie. – zapewnił. – Wrócę za jakiś tydzień.
- Och, Jellal. – Osunęła się w jego ramionach. – Boję się.
- Nie masz czego. – Przytulił ją, ale zaraz od siebie odsunął. – Musisz być silna, dla Jenny i Elaizy. – Uśmiechnął się do niej, a ona otarła łzy i razem z Jellalem spojrzała na Jenne, która stała ze smutnym wzrokiem wbitym w swojego ojca.
- Tato, wrócisz prawda? – spytała, pociągając nosem.
- Pewnie, że tak. – Cmoknął ją w nos i wziął na ręce mocno do siebie przytulając. Wkrótce, słysząc głośne pospiesznie postawił ją na nogi i mocno przytulił Erze i szepnął: - Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Odszepnęła i Jelall po oderwaniu się od niej złożył na jej ustach pocałunek i szybko odszedł w kierunku swoich towarzyszy.
Erza długo patrzyła jak znikają za horyzontem, a potem podeszła do niej Lucy i położyła jej rękę na ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze. – powiedziała z uśmiechem wzięła ją za rękę i zaprowadził wprost do stolika dziewczyn.
~*~
Po dwóch tygodniach wrócili z powrotem do gildii. Wśród ocalałych nie znalazła Jellala.
- Kazał ci powtórzyć, że bardzo kocha ciebie i Jenne. – powiedział Gray, który jak się okazało był świadkiem śmierci Jellala. Erza cicho łkała, lecz ten, pomimo tego, że samemu mu leciały łzy mówił dalej. – Powiedział, że kocha również wasze nowe dziecko i zawsze będzie z wami. To były jego ostatnie słowa.
Wstrząsająca wiadomość o jego śmierci obleciała całą gildie, która natychmiastowo załatwiła godny jemu pogrzeb. Erza przytulała smutną Jenne, lecz sama czuła, że rozpada się od środka. Mimo wszystko tym razem będzie silna. Będzie wsparciem dla swojej córki. Pozostała jej tylko ona.
~*~
Od śmierci Jellala minęło siedem lat. Mała Elaiza kończyła w tym roku siedem lat, a Jenna piętnaście. Erza gotowała obiad, właśnie wyjęła zapiekankę z piekarnika i zawołała swe córki na posiłek. W kuchni natychmiast pojawiła się szkarłatnowłosa dziewczynka o pięknym uśmiechu. Jej włosy były zaplecione w warkocz.
- Mniam! – zakrzyknęła, gdy jej mama podała jej małą porcję zapiekanki. Nałożyła też nieco większą starszej córce i sobie. Wkrótce zeszła i Jenna. Przez te siedem lat podrosła i wydoroślała. Posłała uśmiech swojej matce i poczochrała po włosach Elaize.
- Pamiętaj Jenna, że dziś idziemy do taty, mam nadzieję, że nie umówiłaś się z Rogerem. – Roger był synem Gajella i Levy. Posłała do niej znaczący uśmiech, a Jenna również się uśmiechnęła.
- Nie. Pamiętałam.
- To bardzo dobrze…
- Znów idziemy odwiedzić tatusia? – spytała wesoło Elaiza.
- Tak, na pewno się ucieszy, że przyszłaś.
- Chciałabym go w końcu zobaczyć.
- Wiesz, ty też w końcu pójdziesz do nieba i tam go spotkasz. – odarła Jenna, a Erza uśmiechnęła się i zamknęła oczy, głośno wzdychając.
„Patrz jakie mamy wspaniałe córki, Jellalu”   

The End

~*~
I znów przepraszam za nieobecność i za kolejnego złego one-shota, ale z góry dziękuję też za miłe oceny dla Gray x Erza :* Naprawdę zagrzało mnie to do walki i oto jest one-shot ^ ^ .! Następny w kolejce jest Sting x Lucy. Sądzę, że jakoś mi zleci pisanie tego one-shota, bo jest w świecie żywych :D 
No to do następnego i mam nadzieję, że zamawiającej spodobał się one-shot.! :*

1 komentarz:

  1. ...boziu, jakie to było smutne ;-;... Mało co sie nie popłakałam ;-;... Ostatnia czesc świetna, ale początek mozna było troche rozwinąć. To chyba jedyne zastrzeżenie ;_;... Natchneło mnie to, ide porysowac ;-;... Dzieki za extra one-shota i papa ;-;...
    Neko~chan

    OdpowiedzUsuń